Magazyn koscian.net

2003-08-20 09:35:30

Wyprowadzeni w pole...

- Najpierw mieszkałam w Krzywiniu przy ulicy Kościańskiej 82, potem w Krzywiniu przy ulicy Polnej 1, a teraz mieszkam w Nowym Dworze numer 63, a nigdzie się nie przeprowadziłam od powojnia - mówi pani K. Nad jej adresem zamieszkania głowić się będzie w Warszawie Rada Ministrów.

Ulica Polna jest w Krzywiniu do dziś i w tym samym miejscu co przed laty. Jak na Polną przystało, jest polna i patrząc na nią z ulicy Kościańskiej trudno podejrzewać, że mieszka tam ktokolwiek. Domy znajdują się około 300 metrów od asfaltowej drogi, za małym pagórkiem i zakrętem. Jeszcze kilka lat temu przy Polnej nikt nie mieszkał. Teraz rośnie tam nowy dom. Pani K. mieszka kilkadziesiąt metrów za nim. Nic nie zapowiada, że mieszka w innej miejscowości. Nie ma nawet tablicy.
 - Najgorzej karetka pogotowia, czy straż pożarna - mówi Zenon K. - Jak wytłumaczyć, gdzie mają przyjechać? Przecież tu nie ma żadnego znaku. Teraz większość produktów firmy przywożą do klienta. Co się trzeba namodlić, aby do nas trafili... Jak zamówiliśmy okna, tłumaczyliśmy w firmie, żeby pojechali tak, a tak, bo trudno do nas trafić. Panie, my wszędzie trafimy - powiedzieli, ale do nas nie trafili. Dwa razy do nas jechali i gdyby nie telefon, to by i tak nie dojechali. W Nowym Dworze nie znaleźli naszego numeru domu. Nikt im nie pomógł, bo tam nie znali nazwiska córki po mężu. A jak już po konsultacjach telefonicznych dostawcy przyjechali do Krzywnia to też nie mogli trafić, bo droga wygląda jak polna. Naszych domów nie widać.
 Za domem państwa K. znajdują się jeszcze dwie posesje. Też należą do Nowego Dworu. Aby dojechać asfaltem do swej miejscowości mieszkający przy polnej drodze muszą pokonać około 12 kilometrów, przejechać przy tym przez centrum Krzywinia, przez Lubiń i skręcić w lewo z drogi na Jerkę. Lasami jest to około 4 kilometrów.
 - Gdybyśmy choć należeli do Świńca, to miałoby jakiś sens, jakąś logikę, a tak? - irytuje się pan Zenon.
 - W książce telefonicznej Telekomunikacji jesteśmy wpisani pod Krzywiniem, bo kiedy składaliśmy wniosek o telefon, mieszkaliśmy w Krzywiniu. W gminnej książeczce telefonicznej jesteśmy już wpisani pod Nowym Dworem - opowiada pani K.
 Uciążliwości związane z adresem nasiliły się wraz z rozwojem komputeryzacji.
 - Zięć napisał w deklaracji PIT krzywiński kod, bo tak prościej trafia korespondencja. To go wezwali. Niezgodność danych personalnych. Musimy wszędzie pisać dokładny adres, a po tym adresie nikt, ani nic do nas nie trafia - pan Zenon rozkłada ręce.
 Głosować w wyborach czy referendum muszą w Lubiniu, choć w
drodze do Lubinia, jakieś trzy-cztery kilometry od domu znajduje się krzywiński lokal wyborczy.
 - Dobrze się tu mieszka. Cisza, spokój, a do miasta tak bliziutko, żeby tylko ten adres... - wzdycha pani K.
 - Burmistrz może myśli, że jesteśmy złośliwi, bo ja od lat się upominam. A to nie złośliwość, tylko żyć tu ciężko z takim galimatiasem - dodaje pan Zenon.
 Burmistrz Paweł Buksalewicz problem zna. Sam mieszka w Krzywiniu, przy ulicy Mostowej, ale domy po przeciwnej stronie ulicy też należą do Nowego Dworu. By dojechać do zwartej zabudowy wsi jego sąsiedzi muszą pokonać asfaltową drogą około 10 kilometrów. Jak pani K. i pan Zenon, muszą przejechać przez Lubiń i skręcić w lewo z drogi na Jerkę. Do Nowego Dworu należą też gospodarstwa rozsiane między polami po północnej stronie miasta. Z kolei na przykład zabudowania po zachodniej stronie Krzywinia należą do Czerwonej Wsi, choć do kościoła, przy którym skupia się wieś, mają około 2-3 kilometrów.
 - W 1968 roku na mapie okrojono Krzywiń, nie patrząc na to, co jest na tych terenach. -  wyjaśnia włodarz. - Już raz składaliśmy wniosek o przywrócenie historycznych ziem miejskich, ale się nie udało. Krzywiń zwiększyłby się trzy razy. To za dużo - powiedzieli. Teraz okroiliśmy apetyt i w studium uwarunkowań przestrzennych gminy założyliśmy, że miasto będzie obejmować przynajmniej te z odciętych w latach sześćdziesiątych terenów, na których są budynki. I tak miasto zwiększy się z 1050 do około 2,5 tysiąca hektarów.
 Gmina jednak nie złożyła jeszcze w tej sprawie wniosku, bo zmiany kosztują. Najdroższe są zdaniem burmistrza opracowania geodezyjne. Gdy już gmina dopełni formalności, trzeba będzie czekać, aż sprawa trafi pod obrady rady ministrów, bo aż tak wysoko, jak podejrzewa Buksalewicz, rozstrzygać się będą granice miasta. Kiedy to wszystko? Nie wiadomo. Pieniędzy na ten cel w budżecie tymczasem nie ma.
 - Już dawno trzeba było to zrobić. Dawno już można było to zrobić. Burmistrz mówi, że nie ma pieniędzy, a to przecież nie nasza wina, że mieszkamy, gdzie mieszkamy - mówi pan Zenon.
ALICJA MUNZBERG

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.21.230.135

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.