Magazyn koscian.net

2003-05-28 09:21:53

Ukrainka

Państwo D. mieszkają w podkrzywińskiej miejscowości Nowy Dwór. Domostwo na skraju lasu, za obejściem pola. Cisza i spokój -tak było do czasu.

- Około trzeciej w nocy, usłyszałem hałas w pokoju obok - mówi pan Stanisław D. - Myślałem, że to syn coś robi u siebie. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
 Do domu państwa D. weszli trzej mężczyźni. Weszli, wybijając okienną szybę drewnianą kłodą. - Zażądali pieniędzy, wiedzieli, że mam w domu trochę odłożonej gotówki. To „trochę”, to było około czterech tysięcy złotych - z renty i za sprzedaną trzodę. Pieniędzy napastnicy zażądali od syna państw D., którego przywiązali do łóżka. - Chciałem ich przestraszyć gazowym pistoletem, który miałem na nocnym stoliku. Rozespany, nie mogłem go wydobyć spod sterty gazet. Gdy już mi się udało napastnicy brutalnie go wyrwali łamiąc mi dwa palce. Wtedy ojciec z mamą weszli do pokoju.
  - Hałas był ogromny, obce głosy, zrozumiałem, że to napad - opowiada pan Stanisław. - Żona powiedziała, że pieniądze są w banku, na to oni zaczęli bić mnie i syna. Jeden szukał w mieszkaniu, pozostali bili. Bili mocno, jakimś przewodem, który był zaizolowany twardym plastikiem. Uderzali w twarz, głównie w oczy - żeby oślepić... to było jak tortury. Choć przecież ułomkiem nie jestem, złamałem się. Powiedziałem, że gotówka jest w dojarce. Zabrali ją i uciekli.
 Pobitych, odwiązała pani D. - Jak nieco doszliśmy do siebie, syn pojechał autem na stację paliw w Lubiniu, skąd zadzwonił na policję.

Bili i to mocno
Poturbowani mężczyźni z Nowego Dworu trafili na oddział chirurgii kościańskiego szpitala. - Obaj mężczyźni są dotkliwie pobici. Wynikiem zadawanych ciosów są liczne urazy głowy. U starszego mężczyzny stwierdziliśmy zmiany neurologiczne - mówi ordynator oddziału, dr Michał Głyda.

Miała odrobić a ograbiła?
 - Ja wiem, że to nie był przypadkowy napad - mówi pan Stanisław. - Mam pewne podejrzenia, którymi podzieliłem się z policją.
 Miesiąc temu państwo D. zatrudnili do pomocy w gospodarstwie dwudziestodziewięcioletnią Ukrainkę. - Takie to się nie raz w gazetach ogłaszają, to stwierdziliśmy - czemu nie? Pracy u nas na gospodarstwie dużo, każda para rąk się przyda. A ta konkretna to już u jednego gospodarza pracowała... Właściwie to ona u nas odrabiała dług. Od samego początku często wyjeżdżała. To do koleżanki we Wrocławiu, to do Wałbrzycha... Poprosiła o zaliczkę - sześćset złotych. Dostała, bo czemu nie?
 - Nie raz ojca wyzywam - wtrąca syn - Bo on po prostu jest naiwny. Noo, miękkie serce ma.
 - Dałem te pieniądze. Ona tak: pracowała, wyjeżdżała, pracowała... w końcu powiedziała, że odchodzi. No to ja, że droga wolna. Ale ona wiedziała, że pieniądze miałem.

„Pies by nas obronił”
 Pan D. ma żal do policji i Polskiego Związku Łowieckiego - Bo oni psa kazali na noc przy budzie wiązać. A on by nas obronił, wiem to na pewno, obroniłby...
 Z panami D. rozmawiam w kościańskim szpitalu. Dużo mówi zwłaszcza starszy mężczyzna. Przeklina oprawców, straszy zemstą - Jak tylko dojdę do siebie, sprzedam kilka świnek, to będę miał pieniądze. Pojadę szukać tej Ukrainki. Chciałbym widzieć jej twarz jak już będzie „za kratami”. Młodszy, bardziej powściągliwy, powstrzymuje ojca - Daj spokój, zostaw tę sprawę policji.

Ludzie swoje wiedzą
  - Mówią, że oni spali z tymi Ukrainkami, i że nie jedną, tylko trzy je mieli - opowiada, chcący zachować anonimowość, mieszkaniec Nowego Dworu. Sprzedawczyni w miejscowym sklepie, od progu mówi, że nic o sprawie nie wie i mówić nie będzie. - A wogóle to oni na końcu wsi mieszkają. Ja tam ich nie znam.
 - Bliższego kontaktu z rodziną D. nie miałam - relacjonuje Wanda Banaszak, sołtys Nowego Dworu. - Ale nigdy nie słyszałam o awanturach, rozbojów też w naszej wsi nie było. D. płacą podatki, obowiązujące składki też, nawet z wyprzedzeniem. W domu u nich też nigdy nie byłam. Tam po obejściu zawsze kilka dużych psów luzem biega. Tyle co przy bramie o sprawach gminy i o pogodzie porozmawiać - ot, na tyle ich znam. Trudno znać każdą rodzinę z osobna, bo nasza wieś ciągnie się przez osiem kilometrów - od Krzywinia, aż po Zbęchy. A ludzie jak to ludzie, różnie gadają. Ja osądów żadnych nie wydaję.
Komórka dla rodziców
 Jedziemy przez wieś - faktycznie długa. Znajdujemy domostwo D. Na nasz widok starsza kobieta wiąże psa przy budzie i otwiera bramę. Nie czekając na wytłumaczenie naszej obecności - zaprasza do środka. Wchodzimy do domu. Odprowadza nas ujadanie trzech ogromnych  psów. Przedpokój jest zarazem kuchnią, toaletką (ogromne trzyskrzydłowe lustro), jadalnią i pokojem gościnnym. Obok komórka, a we wnętrzu dwa tapczany, na ścianie ślady krwi. W tym pomieszczeniu spali starsi państwo. Pani D., uprzedza, że mamy rozmawiać z nią głośno i wyraźnie, gdyż po „nocnej wizycie” słuch jej się pogorszył. Zwłaszcza po tym jak - Uderzali moją głową o posadzkę i bili... szklanym słojem.

Pokój dla syna
 Kobieta prowadzi do pokoju syna. Piec kaflowy, zdaje się że nieczynny, gdyż obok stoi olejowy „kaloryfer”, dwa tapczany - te są znacznie nowsze niż leżanki w komórce rodziców. Syn - Maciuś, jak pieszczotliwie nazywa go mama, ma już czterdzieści lat, w pokoju telewizor, magnetofon i telefon komórkowy. Miał też... Ukrainki.
 - One to mi się od początku nie podobały. Ja mam nosa.
 
Chciał kobiety
 - Maciuś feler ma - jak był malutki to potrącił go samochód. Uszkodził mu bioderko. Doktor powiedział, że tak trochę inaczej nogę będzie stawiał, ale chłopak, to spodnie długie założy i nic nie będzie widać. Wpadł też pod ciągnik, uderzył się w podbrzusze, ale nic nikomu nie powiedział. Dopiero jak mu się nogi sine zrobiły to trafił do szpitala. Teraz na żyły się leczy. Tak się jakoś złożyło, że kawalerem jest. A jak zmarł mój brat, to Maciuś powiedział - Mama, wy już z ojcem starzy jesteście, śmierć przyjdzie i sam zostanę. Kobietę muszę sobie znaleźć.
 Jak my z mężem pomrzemy to faktycznie... W gospodarstwie tylko ja pracuję - mąż od początku kiepski był, to po wypadku. Miał nieprzeżyć, a żyje. Ale do roboty się nie nadaje. Maciuś też nie. Te trzydzieści świnek i dwie krowy to ja obsługuję. Są jeszcze pieski, ale to sama radość. A ci rozbójnicy tak je wystraszyli, czymś po oczach psikali... Już nie takie są jak kiedyś... No, więc jak odejdę, to kto się synem zaopiekuje, kto mu pomoże, obsłuży?
 Maciej D. zaczął słać anonsy do gazet - bez odpowiedzi, tak przynajmniej twierdzi jego matka. - Przeczytał w jakimś piśmie o Ukrainkach, co do Polski za pracą przyjeżdżają - relacjonuje z przekonaniem pani D. - To powiedział, że sobie taką sprowadzi, że ona mi w gospodarstwie pomoże, będzie z nami mieszkać. Efekt był taki, że ani gotować nie umiała - wszyscy biegunkę mieliśmy, potruła by nas, chciała tylko z synem na zakupy jeździć. Dziwiłam się, że pracy po domach szuka a gotować nie umie... W końcu powiedziała, że dzwoniła do domu, że jej mama jest chora i ona musi wracać. No to syn odwiózł ją na dworzec. Ale te dziewczyny, to przez swoją rodaczkę tu trafiały. Bo taka jedna ważna był, szefowa... Ona nimi zarządzała. Syn zawsze płacił tej pierwszej dziewczynie dlatego pożalił się tej „dyspozytorce”, że była nierobotna. To ta Ukrainka powiedziała żeby się nie martwił, że inną dziewczynę dostanie. No i dostał. Ta interesowała się czy mamy pieniądze, czy jak świnkę sprzedamy to płacą nam zaraz, czy dopiero za jakiś czas. Namawiała by ziemię sprzedać i też nierobotna była. Pożyczyła od syna sześćset złotych, ale zamiast to odrobić, to jeszcze go na straty narażała. Kazała się wozić na dworzec, pieniądze na bilety brała. Jeździła to do koleżanki w Wałbrzychu, to we Wrocławiu. No i Maciuś ciągle gdzieś ją musiał wozić samochodem. Powiedział mi, że go to już denerwuje i że ją zwalnia.
 Jak z przekonaniem mówi starsza pani, Maciej wreszcie zrozumiał, że już lepiej żadnej kobiety nie mieć niż takią jak te Ukrainki. Pani D. zaznacza, że tak już mogłoby być, takie życie we trójkę - Było dobrze, no bo jaka inna kobieta będzie tak kochać syna jak własna matka? Ja wszystko w gospodarstwie zrobię, po co jakieś nierobotne naciągaczki?
 „Dobrze” było do soboty 17 maja, kiedy trzej zamaskowani mężczyżni związali, pobili i okradli Macieja D. i jego rodziców. - Wiem, że psy nie dałyby im wejść do domu. Najpierw przeraźliwie ujadały - to mnie obudziło - później nagle zamilkły. To ona, ta Ukrainka musiała tam się kręcić. Psy pamiętały jej zapach, pewnie do nich podeszła i psiknęła chemikaliami.

„Teraz śpię z Murzynem”
 Po napadzie siedemdziesięcioletnia pani D. śpi w stodole.
Nie jest sama - śpi ze swoim pupilem, psem Murzynem - W domu jakoś nie mogę, pełno krwi, tak nieswojo... W stodole bezpieczniej. Jakby co, Murzyn obudzi, a ja ucieknę na pole. Na podwórko już nie będę chodzić, choć szkoda dwóch  pozostałych piesków. Bo właściwie tylko dla nich nie poszłam do szpitala. Kto by je nakarmił?                                 (mal)

P.S. Personalia zostały zmienione

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.21.240.212

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.