Magazyn koscian.net

2004-12-22 09:10:45

Tysiące w rozumie

Jak zostaje się bohaterem teleturnieju? Trzeba wysyłać esemesa, choć nigdy się tego nie robi, nudzić się dostatecznie mocno, by zdobyć się na odwagę, przestać myśleć o sobie jak o robaczku – odpowiedzieli kościańscy uczestnicy gier na szklanym ekranie.

– Trzeba spróbować. Dopóki człowiek nie stanie przed kamerą, nie wie co w nim siedzi – twierdzi  Mirosława Konik z Kościana.  Czym jest teleturniej dla kościaniaków?
 
To przygoda – twierdzi Renata Majorek
 W mikołajki (6 grudnia) kibicowaliśmy jej w teleturnieju TVN ,,Najsłabsze ogniwo’’. Odpadła z gry jako ostatnia. 
- Nie ma o czym mówić, nie wygrałam – mówi skromnie.

Pochodzi z Kościana. Od kilku lat mieszka w Jarogniewicach. Jest terapeutką w tamtejszym Domu Pomocy Społecznej. Do teleturnieju, jak twierdzi, trafiła przypadkiem. W październiku zmogła ją poważna grypa. Pierwszy tydzień upłynął na walce z gorączką, a drugi na oglądaniu telewizji w łóżku. Razem z tatą kibicowała zawodnikom w teleturniejach.

- Dlaczego nie grasz – zapytał tata po tym, jak po raz kolejny poprawnie odpowiedziałam na jakieś pytanie. Bo nie wysyłam esemesów – oparłam. To wyślij – powiedział ojciec. I wysłałam – opowiada pani Renata.

Na 24 października zaproszono ją na eliminacje. Pech chciał, że akurat podczas tej rozmowy  rozładował się telefon.
 - Wtedy zaczęło mi zależeć. Pomyślałam, że coś może mi umknąć. Pędem do telefonu stacjonarnego i udało się potwierdzić gotowość – opowiada. – Najpierw ulga, a potem panika. Przecież muszę się przygotować! Nie spotykałam się ze znajomymi, każdą wolną chwilę poświęcałam na naukę. Czytałam encyklopedię, oglądałam reprodukcje malarstwa...

Pani Renata na eliminacje do Warszawy pojechała, bo liczyła, że pozna tam Kazimierę Szczukę, prowadzącą teleturniej. Szczuki nie było. Były za to liczne testy, między innymi przed kamerami i fotoreporterami. 
 - Miałam cały czas kontakt z agentką, która się mną opiekowała. Byłam zaskoczona, że w tej wielkiej maszynerii, jaką jest telewizja,  nie czułam się zagubiona. Dbano o nas bardzo – opowiada.

Po kilku dniach zadzwoniono z informacją, że weźmie udział w nagraniu w niedzielę 14 listopada.
 Nagranie odbyło się w Krakowie.  Nawet koleżankom w pracy nie powiedziała, gdzie jedzie. W studio zrobiono jej makijaż, ułożono fryzurę, każdemu z uczestników doradzono jedną z przyniesionych przez nich bluzek, załatwiono formalności, zapoznano z planem. Dopiero tuż przed nagraniem programu poznali Kazimierę Szczukę.

- Przesympatyczna osoba – mówi Renata. – Na wizji nie zawsze jest miła, bo taka jest licencja tego programu i ona świetnie się w nią wpisuje, ale nam dała się też poznać z innej strony. Fajna babka. Mile mnie zaskoczyła.
 Renata ma początku nie denerwowała się w ogóle, twierdzi. Dopiero w połowie pracy nad programem, pojawił się ból głowy i lekkie drżenie rąk. O kamerach nie pamiętała.

- Podeszłam do tego na luzie, jak do zabawy, jak do przygody. Dlatego, sądzę, zaszłam tak daleko – twierdzi.  – Nie wstydziłam się tego, że mogę czegoś nie wiedzieć, bo pytania były ,,od Sasa do lasa’’, ale obawiałam się jak wypadnę, czy się jakoś nie skompromituję. I chyba nie było źle. Zaproszono mnie do programu za rok. Nie wygrałam i wygrana nie była dla mnie aż tak ważna. To była wspaniała przygoda. Poznałam Szczukę i wielu innych ciekawych ludzi. Z dwojgiem z nich – Mikołajem i Krzyśkiem spotkam się na Sylwestrze. Notabene, to ja ich wyrzuciłam z programu. Ale taki to program.

Renata nie złapała bakcyla. Teleturniejowa przygoda bardzo jej się podobała, ale tymczasem nie ma zamiaru uczestniczyć w innych grach.
 - Było, minęło. Ot przygoda i to przypadkowa. Ja przecież nigdy nie wysyłam esemesów do plebiscytów, czy jakichś konkursów. Tylko ten jeden raz   – mówi.

Siebie w telewizji oglądała w gronie przyjaciół. Zaprosiła najbliższych na mikołajkową kolację, a potem wspólnie oglądali program.
Po emisji otrzymała około 20 esemesów z gratulacjami i wiele telefonów.
 - To bardzo miłe – mówi. – Ale gratulacje mi się nie należą. Nie wygrałam.

To frajda – twierdzi Mirosława Konik
 Ile razy kibicowali jej widzowie TVP, TVN, TV4 czy Polsatu nawet ona nie zliczy. Uczestniczyła w bardzo wielu teleturniejach, a największe sukcesy ma w jednej z najbardziej prestiżowych - ,,Wielkiej grze’’. Mieszka w Kościanie.
- Ja się przede wszystkim nudziłam po studiach. Mieszkałam w Słoninie. Dlatego postanowiłam spróbować – wyjaśnia pani Mirosława.

Stawiła się na eliminacje do ,,Wielkiej gry’’. Temat – Bolesław Prus. Czas -  jesień 1991 roku. W eliminacjach zajęła czwarte miejsce. To znaczy, że znalazła się jako czwarta w kolejce do udziału w grze. W między czasie eliminacje z Rejmonta, udział w grze i zwycięstwo. Była wiosna 1992 roku. 
- Na nagraniu byłam tak stremowana, że nie potrafiłam powiedzieć, co działo się przed i po moim występie – opowiada.

Pierwszy raz w telewizji oglądała się z wypiekami na twarzy. Przez tydzień przeżywała z mamą każdy szczegół.
 - No widzisz, jak ładnie wygrałaś – mówiła jej wtedy mama.
  Potem wygrane z Szekspira, wielkiego dramatu romantycznego, Prusa, malarstwa Goi, a w marcu tego roku  z ,,Pana Tadeusza’’.
 - Przegranych było równie dużo – mówi.

Początkowo chciała startować z każdego tematu, ale po nieudanej próbie opanowania typów broni  i po fiasku kucia ssaków świata, uznała, że są granice. Trzeba uczyć się tego, co się lubi. W zdobywaniu materiałów bardzo ceni sobie pomoc bibliotekarek z Kościana i Czempinia. W finale ,,Wielkiej gry’’ wzięła udział jedenaście razy.
 - Stres jest zawsze, bo zawsze przecież można przegrać, a przegrana w ,,Wielkiej grze’’ jest najbardziej bolesna. Poprzedza ją bardzo ciężka praca – mówi.

Inne teleturnieje nie wywołują aż takich emocji. Startuje w nich ,,z marszu’’. Kilka lat temu wzięła udział w polsatowskim ,,Rozbij bank’’ i ,,Plastrze miodu’’ na TV4, a wiosną tego roku w ,,Szybkiej forsie’’ w TVN i ,,Najsłabszy ogniwie’’. Przymierza się do ,,Jednego z dziesięciu’’, a najtrudniejszym teleturniejem jest jej zdaniem ,,Miliard w rozumie’’.  Tam jeszcze nie startowała. Nie jest, jak twierdzi, gotowa.

W ilu eliminacjach wzięła udział i ile z nich przeszła pozytywnie, nawet nie pamięta.
 - Jestem nauczycielką w jedynej szkole w Czempiniu, więc z natury rzeczy jestem tam rozpoznawana. Do tego nie musiałabym brać udziału w teleturniejach. Ale raz, pamiętam zaczepiła mnie pani w sklepie sportowym w Kościanie.  ,,Ja przez panią spać nie mogłam. Tak się zdenerwowałam’’ – powiedziała. To po emisji gry. Przegrałam.

Za wygraną w ,,Wielkiej  grze’’ kupiła sobie mieszkanie w Kościanie, za kolejną – tę z Prusa – umeblowała je we wszystkie najważniejsze sprzęty. Gra więc w jej przypadku to zabawa, metoda zdobywania  środków do realizacji marzeń, ale i jednocześnie w jakiejś części sposób na samorealizację.  Próbowała grą zarazić brata, ale nie dał się wciągnąć.
 - Byłam typową szara myszką. Nie podejrzewałabym się o to, że mogę robić to, co robię. A jednak. Gra dodała mi pewności siebie – mówi z uśmiechem.
W grze znalazła też bratnią duszę – narzeczonego Rafała.
 
To nałóg - – twierdzi Rafał Obst
 Poznał panią Mirosławę  na eliminacjach do ,,Wielkiej gry’’. Startowali z różnych tematów.  Potem przez parę lat spotykali się na Dworcu PKP i jeździli razem do Warszawy na eliminacje aż zacieśnili znajomość. Pan Rafał od roku  mieszka w Kościanie. Na szczęście nie stanęli jeszcze w żadnym teleturnieju przeciwko sobie. Jednego dnia jednak zwyciężyli w dwóch teleturniejach TVN - ona w ,,Najsłabszym ogniwie’’, on w ,, Szybkiej forsie’’.  Dwa dni wcześniej ona grała w ,,Szybkiej forsie’’ (przegrała), a kilka dni później on  w ,,Najsłabszym ogniwie’’ (wyrzucili go z gry jako trzeciego od końca).
 
- Od małego oglądałem regularnie ,,Wielką grę’’ i już wtedy zdarzały się tematy, z których byłem w stanie odpowiedzieć na kilka pytań. Dorosłem, ale przez wiele lat uważałem, że tam startują wielkie mózgi, gdzie ja – robaczek. Aż wreszcie zdecydowałem się spróbować – opowiada pan Rafał.

W ,,Wielkiej grze’’ najczęściej startował z tematów muzycznych. Wygrał dwa odcinki ,,Miliarda w rozumie’’, brał udział w ,,Rosyjskiej ruletce’’, ,,Rozbij bank’’ i , ,,1 z 10’’...
 – Sromotna porażka – mówi kiwając głową.

Podobnie jak pani Mirka nie wie, przez ile eliminacji przeszedł. Nie ogląda już z zapamiętaniem telewizyjnych emisji. Kamery go nie peszą, choć trochę pogrubiają.  Podczas gry, jak twierdzi, nie pamięta o nich w ogóle.  Tylko za pierwszym razem, gdy widział siebie na szklanym ekranie zastanawiał się nad drobiazgami, jak na przykład, czy na pewno wybrał dobry krawat. Na początku żywił też obawę, czy na pewno pokażą takie zakończenie w jakim on uczestniczył. Dziś gra to jego żywioł. Największą frajdę sprawia wygrana w ,,Wielkiej grze’’.

- Proszę zwrócić uwagę, że tam zwycięzcy nie skaczą, nie krzyczą. Radość jest w środku. Zwycięstwo jest po prostu zasłużone. Nie ,,udało się’’, ale ,,zapracowałem na to’’. Praca jest ciężka, ale radość i satysfakcja naprawdę niesamowita.  Nagroda też niebagatelna...

Zdarza się, że razem przygotowują się do teleturniejów. Małe mieszkanko dzieli się wtedy na skos. Po jednej stronie na przykład Liszt pana Rafała, po drugiej Kraszewski pani Mirki. Mapy, słowniki, encyklopedie.
 - A w zlewozmywaku rośnie starta niepozmywanych naczyń – mówi  pani Mirka.
 - To nałóg. Nałóg, ale chyba nieszkodliwy, a jeśli szkodzi, to nie wiemy na co. Moim zdaniem to dobry nałóg – ocenia pan Rafał.
 Pani Mirka i pan Rafał żałują teraz, że nie zaczęli grać kiedy tylko skończyli 18 lat (,,Wielka gra’’ jest tylko dla dorosłych).
 - Ile czasu człowiek zmarnował, ile gier... – stwierdzają z uśmiechem. – Wtedy na eliminacje jechało po trzydzieści osób, a teraz, jak temat dobry, to nawet trzysta.

ALICJA MUENBZERG
GK nr 51/52 - 2004
Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 13.59.100.205

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.