Magazyn koscian.net

29 marca 2011

Trzeba chodzić i prosić

Zawsze gotowe i chętne do pomocy. Poświęcają swój wolny czas, by zadbać o tych, o których zdaje się zapomniał cały świat. Nie oczekują niczego w zamian. To co motywuje je do pracy, to niesprawiedliwość i cierpienie, na które wyczulone są ich serca



    Ludzie są samotni, czy tego chcą czy nie – śpiewała Irena Santor. Są jednak tacy, którzy pomagają i wspierają tych najbardziej opuszczonych i zapomnianych w samotnej walce z przeciwnościami losu. Mowa o kościaniankach, które działają w Stowarzyszeniu Miłosierdzia św. Wincenta a Paulo.

Jak pomagają?


    Członkinie stowarzyszenia można spotkać codziennie w domu katechetycznym niedaleko kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Kościanie. To tam każdego dnia, od godziny 8.30 do godz. 10.00, wydają chleb i kanapki każdemu, kto zapuka do ich drzwi. Jeden warunek - trzeba  być trzeźwym. Na drzwiach wejściowych wisi kartka z ostrzeżeniem: „Osobom pod wpływem alkoholu, nietrzeźwym, po spożyciu narkotyków chleba i śniadania nie wydajemy”. Poza tym wyjątkiem przyjść mogą wszyscy, którzy potrzebują pomocy.

    - Nie tolerujemy tu alkoholu. Jeżeli ktoś przychodzi pod jego wpływem to od razu wyproszony jest za drzwi. Tu nikt się nie awanturuje. Wszyscy są bardzo uprzejmi i kulturalni. Bo siostry już z daleka chwalą Boga – tłumaczy Maria Tylińska-Grzelak, prezes Stowarzyszenia Miłosierdzia św. Wincenta a Paulo.

    Oprócz chleba dwa razy w tygodniu, we wtorki i piątki, kobiety wydają odzież, która rozchodzi się, jak „ciepłe bułeczki”. Jeśli komuś brakuje ciepłych butów czy zimowej kurtki one zawsze coś znajdą.

    Poza codzienną pomocą dwa razy do roku przygotowują świąteczne paczki dla najuboższych. Co roku ponad pięćset paczek, na co wydają sześć tysięcy złotych. Na pomoc mogą liczyć również rodziny wielodzietne. To dla nich członkinie stowarzyszenia organizują w większych sklepach zbiórki żywności, która dostarczana jest do potrzebujących rodzin.

    - Pomagamy w różny sposób. Ubieramy na przykład dzieciaki do komunii świętej. Czasami rodzice nie mają pieniędzy, żeby kupić strój na tę specjalną okazję. Wspieramy również młodzież ze szkoły specjalnej. Jednemu panu wykupujemy leki ponieważ ma marną rentę, która nie wystarcza nawet na skromne utrzymanie – mówi  Maria Tylińska-Grzelak.

Skąd biorą na to fundusze?

    Pieniądze, dzięki którym mogą działać, to ofiary ludzi dobrej woli. Tak samo jest z żywnością i odzieżą.
    - Chlebek dostajemy za darmo z piekarni „Limaro” z Mosiny oraz od panów Marka Sworackiego i Mariana Kurasiaka. Z okazji świąt otrzymujemy pięć, sześć beczek kapusty kiszonej i ogórków od pani Anny Jurgi. Raz w tygodniu pan Olejnik przywozi nam kilogram smalcu, a dwa razy w roku dostarczają nam z Agro-Handlu około dwudziestu pięciu kilogramów smalcu i wędlin. To olbrzymia pomoc. Bez niej nie dalibyśmy sobie rady – stwierdza pani Maria.

    Pieniądze udaje się zebrać również dzięki własnej pracy. Podczas Wielkanocy panie  rozprowadzają palmy wielkanocne, a w święta Bożego Narodzenia opłatki, za które otrzymują „co łaska”. Latem robią bukieciki z ziół i same wytwarzają kadzidełka. We Wszystkich Świętych przeprowadzają na cmentarzu kwestę. Uzyskane środki trafiają na konto stowarzyszenia, nad którym charytatywnie czuwa księgowa. Zebrane pieniądze nie wystarczają jednak dla wszystkich.

    - Codziennie po chleb przychodzi czterdzieści osób – tłumaczy Wanda Frankowska, siostra przełożona, opiekunka stowarzyszenia.

    Kiedy nie ma już czym podzielić się z potrzebującymi na drzwiach wywieszają kartkę z informacją, że żywność się skończyła. To bardzo trudny dla nich moment, bo ciężko jest odprawić z kwitkiem głodnego.

    Kiedy pieniądze się kończą wychodzą „w miasto” i proszą o pomoc.
    - Żeby zdobyć pieniądze trzeba chodzić i prosić, jak żebrak. Święty Wincenty również chodził po ulicach i zbierał pieniądze. Skoro on to robił, to i ja powinnam. Jeszcze się nigdy nie zdarzyło żeby ktoś odmówił – uśmiecha się pani Maria, która ma spore doświadczenie w działalności charytatywnej – Kiedyś, gdy pracowałam na działce, zadzwoniła do mnie jedna pani i poprosiła o pomoc w zbiórce pieniędzy dla powodzian. Przez same rozmowy telefonicznie udało mi się uzbierać aż 3 tysiące złotych. Widocznie ludzie mi ufają i wiedzą, że środki pójdą na słuszny cel – dodaje.

Jedna wielka rodzina


    Pani Maria ludzi, którzy przychodzą codziennie po chleb zna doskonale. Często z nimi rozmawia i wspiera ciepłym słowem i uśmiechem. Bo przecież każdy oprócz kawałka chleba do życia potrzebuje serdeczności drugiej osoby. Szukający pomocy u pań ze stowarzyszenia wiedzą, że mogą liczyć nie tylko na pomoc materialną, ale też na wsparcie duchowe.

    - Ludzie, którzy tu przychodzą, muszą mieć odwagę, by poprosić o chleb. My nie chcemy im tego utrudniać. Dlatego zawsze mogą liczyć na rozmowę. Jesteśmy jedną wielką rodziną – tłumaczy Tylińska-Grzelak.

    Kiedy ktoś długo nie przychodzi panie rozpoczynają dochodzenie. Starają się ustalić co stało się z osobą, która odwiedzała je regularnie. Czasem dowiadują się rzeczy miłych. Ktoś dostał pracę, inny poukładał sobie życie na nowo. Czasem wieści są smutne: kogoś pobito, ktoś trafił do więzienia. Ludzie przychodzą i odchodzą.

Dlaczego to robią?

    Działalność charytatywna to nie jest praca łatwa, lekka i przyjemna. Trzeba walczyć z przeciwnościami losu, nieprzychylnymi ludźmi, czasami zakasać rękawy, by ostro zabrać się do pracy.

    - Wiele osób zarzuca mi, że pomagam alkoholikom, ale to są też ludzie. Im również należy się godne życie i zrozumienie. Nie można człowieka zostawić samemu sobie. Ja całe swoje życie poświęciłam dla innych – opowiada moja rozmówczyni.

    Pani Maria już w szkole była zaangażowana w pracę na rzecz społeczności. Potem przez wiele lat pracowała w Polskim Czerwonym Krzyżu, równocześnie prowadząc rodzinę zastępczą. Przez jej dom przewinęło się kilkadziesiąt dzieci.

    Kierownikiem działalności charytatywnej została przez przypadek. Pewnego dnia zadzwoniła do niej siostra Aniela - dawna opiekunka stowarzyszenia - i poprosiła o odwiedziny. Kiedy przyszła została poproszona o poprowadzenie stowarzyszenia. Siostra wyznała, że modliła się o jej zgodę do Ojca Świętego. I tak została prezesem stowarzyszenia.

Czym jest Stowarzyszenie?

    Stowarzyszenie w Kościanie zrzesza 21 członkiń. To kobiety, których celem jest pomoc osobom najbardziej potrzebującym. Jak same tłumaczą zależy im na ludziach cierpiących, bezdomnych  i pogrążonych w nałogach. Wszystkich tych, do których świat odwrócił się plecami. Działają w parafii p.w. N.M.P. Wniebowziętej, a nadzór nad organizacją sprawuje ks. dziekan Czesława Bartoszewski. Patronem jest założyciel stowarzyszenia, św. Wincent a Paulo, który żył we Francji w latach 1581-1660. Swoją kapłańską  posługę poświęcił najbiedniejszym, opuszczonym i potrzebującym pomocy. Samo stowarzyszenie  wywodzi się ze Stowarzyszenia Sióstr Miłosierdzia, które w roku 1870 powołało Panie Miłosierdzia zrzeszające kobiety niosące pomoc ubogim i chorym.

Co jest potrzebne?

    Choć starają się jak mogą, pieniędzy nie starcza na wszystko. Ostatnio członkinie stowarzyszenia zrezygnowały z wyjazdu na rekolekcje, żeby w ten sposób zaoszczędzić na żywność dla potrzebujących. Brakuje wszystkiego. Przede wszystkim jedzenia, ubrań, mebli i lodówki, w której mogłyby przetrzymywać jedzenie.

    - Byłoby fajnie, gdyby sklepy chciały dostarczać żywność, której termin ważności  się już kończy. Z chęcią byśmy  to wzięły. Mamy nadzieję, że znajdą się ludzie chętni do pomocy – mówi pani Maria.

    Zaangażowanie pań ze stowarzyszenia jest godne podziwu. Bo przecież łatwiej jest odwrócić wzrok, kiedy ktoś wyciąga do nas rękę i prosi o pomoc. Przecież każdy jest kowalem własnego losu. Tylko co  z tymi, którzy nie umieją sobie poradzić?

    - Praca charytatywna nie jest łatwa, ale naszym zadaniem jest nieść pomoc tym najbardziej poszkodowanym i uwrażliwiać społeczeństwo na sprawy ludzi cierpiących i  bezdomnych. Święty Wincenty powiedział przed śmiercią, że ten kto będzie prowadził jego dzieło, tego nie pozostawi samego. Dziś mogę odważnie powiedzieć, że pomaga, a co najważniejsze daje siły i wskazuje drogę, którą mamy kroczyć- podsumowuje Maria Tylińska-Grzelak.

Katarzyna Zaworska

GK 12/2011

Fot. Katarzyna Zaworska  /   Siostra Wanda Frankowska oraz Maria Tylińska-Grzelak aktywnie działają w Stowarzyszeniu Miłosierdzia Św. Wincenta a Paulo


Już głosowałeś!

Komentarze (6)

w dniu 29-03-2011 10:01:42 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Serce rośnie, że ktoś bez rozgłosu CODZIENNIE niesie pomoc. Nie wiedziałam, że działa u nas takie stowarzyszenie

Serce rośnie, że ktoś bez rozgłosu CODZIENNIE niesie pomoc. Nie wiedziałam, że działa u nas takie stowarzyszenie

w dniu 29-03-2011 17:01:33 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Siostra Marysia jest the best!!

Siostra Marysia jest the best!!

w dniu 30-03-2011 23:32:03 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Siostraaa Mariaa łoooo świetnaaa jest i tyle < 3 : ) _ _ _

Siostraaa Mariaa łoooo świetnaaa jest i tyle < 3 : ) _ _ _

w dniu 31-03-2011 01:31:01 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Siostra Maria zawsze była pomocna i bezinteresowna. A co najważniejsze zawsze jest uśmiechnięta. Pozdrawiam

Siostra Maria zawsze była pomocna i bezinteresowna. A co najważniejsze zawsze jest uśmiechnięta. Pozdrawiam

w dniu 31-03-2011 20:32:55 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Naprawdęze świecą szukać tak dobrego człowieka jak pani Tylińska. Czapki z głów przed Panią.

Naprawdęze świecą szukać tak dobrego człowieka jak pani Tylińska. Czapki z głów przed Panią.

w dniu 31-03-2011 22:36:25 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Pani Mario-idzie pani piechotą do nieba za życia;)Pełen szacunek-i tu jest odzwierciedlone motto-życie poświęcone dla innych jest warte przeżycia...- i tu nasuwa się myśl - może pani Jaworowicz w Ekspresie reporterów mogłaby przedstawić światu naszego Anioła-mamy czy się szczycić-w końcu nie każdy potrafi dać tyle z siebie drugiemu człowiekowi;))

Pani Mario-idzie pani piechotą do nieba za życia;)Pełen szacunek-i tu jest odzwierciedlone motto-życie poświęcone dla innych jest warte przeżycia...- i tu nasuwa się myśl - może pani Jaworowicz w Ekspresie reporterów mogłaby przedstawić światu naszego Anioła-mamy czy się szczycić-w końcu nie każdy potrafi dać tyle z siebie drugiemu człowiekowi;))

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.21.230.135

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.