Magazyn koscian.net

2006-06-27 19:36:34

Świadek Czerwca ’56

- Wszyscy musieli iść. Tak jak stali w ubraniach roboczych, bez żadnych papierów. Wyszli na ulicę...

... Mówił, że widział jak ktoś strzelał – wspomina Adela  Wojtkowiak, której mąż został rany podczas poznańskich  wydarzeń Czerwca ’56. Dokumenty związane z wypadkiem i publikacje dotyczące tamtego okresu przechowuje do dziś.

 - Nawet dzieci były zdziwione, że jeszcze mam te papiery. Przynajmniej wnuki będą mogły   dowiedzieć się czegoś o swoim dziadku – mówi pani Adela.

 Bogdan Wojtkowiak w 1956 roku pracował na budowie przy ulicy Polnej w Poznaniu. Miał wówczas 27 lat. 28 czerwca znalazł się w tłumie ludzi zmierzających w kierunku ulicy Kochanowskiego, gdzie mieściła się siedziba Urzędu Bezpieczeństwa.

 - Zobaczył kobietę, która strzelała z wieżyczki przy jednym z domów. Mąż przypuszczał, że to właśnie ona go trafiła – dodaje Adela Wojtkowiak. Wydarzenia Czerwca ’56 były dla niej kompletnym zaskoczeniem. - Kto mógł przypuszczać, że takie coś się wydarzy.
 Jak udało się ustalić Prokuratorze Generalnej, Bogdan Wojtkowiak został postrzelony około południa. Kula przebiła górną wargę. Zatrzymała się w kości policzkowej.

 - Męża zabrano do kostnicy. Leżał między zmarłymi. Gdy zorientowano się że żyje, trafił do poznańskiego szpitala im. Raszei. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów – wyjaśnia Adela Wojtkowiak. -  Przytomność odzyskał dopiero po dwóch dniach. Nie mogłam go poznać. Stracił wszystkie zęby. Miał też przebite podniebienie. Na początku nie mogłam nawet zrozumieć co mówi.

 Bogdana Wojtkowiaka  w szpitalu znalazł teść Michał Klemenski, który również był świadkiem zdarzeń. Powiadomił rodzinę.  Bogdan Wojtkowiak w szpitalu spędził ponad trzy tygodnie. Wypisał się, gdy zachorowała jego córka. Lekarze odradzali operację wydobycia kuli. Pocisk tkwił w okolicy żuchwy. W pobliżu znajdowały się drobne odłamki kości. Już zawsze odczuwał skutki postrzału.

 - Jeździłam do męża dwa, trzy razy w tygodniu. Z dojazdem do Poznania nie miałam większych problemów, ale było ciężko. Trudno było zdobyć coś do jedzenia. Potrzebne były znajomości  – dodaje pani Adela.  - Jeszcze w szpitalu do męża przychodzili funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Za każdym razem pytali o to, kto wyprowadził ludzi z zakładu. Mąż zawsze mówił to samo. Po prostu nie wiedział. Nie należał ani do opozycji, ani do PZPR. Męża nachodzili  jeszcze w Kościanie. Czasami, gdy wracałam z pracy mówił mi, że znowu przyszli. To byli młodzi ludzie. Chodzili po cywilnemu. Nawet nie wiedziałam jak wyglądają. Później mąż rzadko mówił o tamtych wydarzeniach. Ojciec opowiadał, że wyglądało to jak podczas wojny. Ludzie wybijali szyby w sklepach i kradli. Widział jak tłum prowadził żołnierza. Chciano go zabić. Wszedł na wysoki parkan i zaczął krzyczeć, żeby go puścili. To był młody chłopak. W końcu puścili go.

Na początku lat 90-tych Bogdana Wojtkowiaka zaliczono do grona osób z uprawnieniami kombatantów i osób represjonowanych w czasach PRL. Zmarł w 2005 roku. Materiały dotyczące męża pani Adela udostępniła Szkole Podstawowej w Kiełczewie, która przygotowywała rocznicowe obchody.  (h)  

Gk nr 26/2006

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.147.59.31

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.