Wiadomości

2009-10-29

Spór o powstanie warszawskie

Tekst z Wiadomości Kościańskich z listopada 2009 roku

Choć od wybuchu powstania warszawskiego upłynęło już 65 lat, to dyskusje na temat sensu tego tragicznego zrywu zbrojnego nie ustają. Wprost przeciwnie, nabierają na sile od czasu wybudowania poświęconego powstaniu muzeum. Prezydencji projekt ustanowienia 1 sierpnia Narodowym Dniem Pamięci Powstania Warszawskiego wywołał ożywiona dyskusję także na Ziemi Kościańskiej. Przez cały sierpień 2009 roku na łamach ,,Gazety Kościańskiej’’ trwała wymiana zdań o sensie nowego święta, jak i samego powstania, którą  wywołał swym felietonem Krzysztof Modelski. Co ciekawe, jego adwersarzem w sporze był inny dziennikarz ,,Gazety Kościańskiej’’ Cezary Orlik. Choć, to głównie ich teksty publikowano na łamach ,,GK’’ nie oznacza to, że był to tylko spór dziennikarzy. Do redakcji napłynęło szereg listów od czytelników poruszonych tą dyskusją. Niewielką przewagę w korespondencji stanowiły listy od zwolenników tez głoszonych przez Krzysztofa Modelskiego. Na tyle niewielką, że nie da się określić, która z ocen przeszłości dominuje na Ziemi Kościańskiej.

Redakcja ,,Gazety Kościańskiej’’ zakończyła we wrześniu dyskusję odsyłając czytelników do numeru ,,Wiadomości Kościańskich’’, który Państwo czytacie. Tu bowiem publikujemy ostatni z długich polemicznych tekstów nadesłanych do redakcji.

Wcześniej, prezentujemy stanowiska Krzysztofa Modelskiego i Cezarego Orlika, aby pokazać oś sporu o sens powstania warszawskiego.

***


Pod prąd

    Stali czytelnicy zamieszczanych w tym cyklu tekstów wiedzą zapewne, że celem moim nie jest kadzenie nikomu. Wręcz przeciwnie - uważam, że czasem należy iść pod prąd. Podkreślam to, bowiem dziś postanowiłem wyrazić sprzeciw wobec budowania legendy powstania warszawskiego. Żeby było jasne podkreślam, że postawę powstańców uważam za bohaterską, godną pamięci i szacunku, ale ...

Kolejne rocznice wybuchu powstania jasno ukazują tendencję do uczynienia z nich uroczystości o charakterze ogólnopolskim. Kluczowe zdanie wniesionego właśnie przez prezydenta projektu odpowiedniej ustawy mówi: Dzień 1 sierpnia ustanawia się Narodowym Dniem Pamięci Powstania Warszawskiego. Kolejny artykuł precyzuje, że dzień ten ma być świętem państwowym. W Wielkopolsce, podobnie jak większości województw, już w tym roku zalecono 1 sierpnia wywieszenie flag i włączenie syren o godzinie W.

 Czy inicjatorzy tych obchodów zadali sobie fundamentalne pytanie, a mianowicie jaki ma być przekaz ideowy tego święta?

Powstanie warszawskie, niezależnie od intencji jego uczestników, było wynikiem gry politycznej, a stało się jedną z największych katastrof, jednym z największych błędów popełnionych przez polskich polityków i dowódców wojskowych. Decyzję o jego wybuchu podjęto z pełną wiedzą o tym, iż powstańcy będą pozostawieni własnemu losowi, bez żadnej realnej pomocy z zewnątrz. W wyniku powstania śmierć poniosło 200 tysięcy mieszkańców Warszawy, a miasto uległo całkowitej zagładzie. Próba szukania winnych wszędzie, tylko nie wśród polskich przywódców politycznych i wojskowych jest nie tylko chowaniem głowy w piasek, ale wręcz fałszowaniem historii. Latem 1944 roku siły przebicia, a może po prostu odwagi by głośno się sprzeciwić nie miał Wódz Naczelny gen. Kazimierz Sosnkowski czy dowódca spod Monte Cassino gen. Władysław Anders, obaj przeciwni wysłaniu tysięcy młodych chłopców i dziewcząt na pewną śmierć.

Już widzę tych, którzy odsądzą mnie w tym miejscu od czci i wiary i zakwalifikują do sługusów bolszewickiej Moskwy, odszczepieńców kalających polskie gniazdo. Zanim to uczynią wezmą może pod uwagę słowa kapelana AK podczas powstania, późniejszego prymasa, kard. Stefana Wyszyńskiego, który po latach w jednym z listów napisał: „też byłem przeciwko wybuchowi powstania”

Święto ma być upamiętnieniem powstania a nie powstańców, ale nawet jeśli uznamy, że uroczysta rocznica to forma uczczenia ofiar, zapytać można, czym różni się ofiara powstańców warszawskich od męczeństwa ponad sześciu milionów polskich obywateli, którzy stracili życie podczas II wojny światowej? Czy śmierć powstańców Warszawy jest większą wartością niż śmierć ginących na wszystkich frontach wojny, śmierć zamęczonych w gettach, obozach czy zamordowanych w masowych egzekucjach? Śmierć dzieci walczących w ruinach naszej stolicy jest czymś wyjątkowym, ale czy zbrodnią nie było wysyłanie tych dzieci na powstańcze szańce?

Wbrew znanemu powiedzeniu historia nie jest nauczycielką życia, świat się zmienia i sytuacje, w których przychodzi nam działać są wciąż nowe. Historia może jednak nieść nam jakąś wiedzę na temat postaw. Tych, których należy się wystrzegać i tych, które powinniśmy brać za wzór. Wzorcem powinni być ci, którzy swym działaniem potrafili budować, tworzyć nowe, trwałe wartości. Ciekawe, czy piewcy powstania warszawskiego wiedzą kim był Hipolit Cegielski, Dezydery Chłapowski, Karol Marcinkowski, Maksymilian Jackowski, Franciszek Stefczyk, Eugeniusz Kwiatkowski?
    Skoro już postanowiłem iść pod prąd, pozwolę sobie dodać: Śmierć jest najwyższą ofiarą, ale (parafrazując słowa K. Marcinkowskiego) najwyższą powinnością jest żyć i pracować dla ojczyzny.
Model

Bo to legenda właśnie

    W poprzednim numerze ,,GK’’ w cyklu Na stronie, w tekście pt. ,,Pod prąd’’, felietonista Model odniósł się do 65. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Przedstawił kilka tez, z którymi nie zgadzam się częściowo lub zupełnie

    Zacznę jednak od tego, że podobnie jak Model przeciwny jestem ustanawiania kolejnego święta państwowego. Uważam, że powstanie warszawskie nie potrzebuje tego, a my nie potrzebujemy oficjalnego święta.

    W pierwszych zdaniach ubiegłotygodniowego tekstu Autor wyraził sprzeciw przeciwko budowaniu legendy powstania warszawskiego zaznaczając postawę powstańców uważam za bohaterską, godną pamięci i szacunku, ale.... Ale właśnie, legendy powstania warszawskiego wcale nie trzeba budować. Powstanie po prostu jest już legendą. I to pomimo kilkudziesięciu lat opluwania ludzi, którzy w nim walczyli i wymazywania tego wydarzenia z kart historii. Jest legendą, którą buduje bohaterska postawa powstańców, godna pamięć i szacunek. Wystarczy zobaczyć jak młodzież – także ta szkolna, w wakacje, nie przywieziona autobusami ze szkół – stoi w długiej kolejce do Muzeum Powstania Warszawskiego, czy też jakim powodzeniem cieszą się płyty i koncerty np. Lao Che (płyta Powstanie Warszawskie z 2005 roku), Agi Zaryan (Umiera Piękno z 2007), czy tegoroczne projekty multimedialne różnych wykonawców do tekstów Baczyńskiego i Gajcego.

    Wytykając zalecenie, by wywiesić flagi państwowe i włączyć syreny alarmowe w godzinę ,,W’’, Model pyta inicjatorów obchodów o przekaz ideowy święta. Nie miałem przyjemności prowadzić dysputy z owymi inicjatorami, ale zaryzykuję odpowiedź. Najprościej byłoby stwierdzić, że dla każdego człowieka taki przekaz powinien być dość oczywisty i każdy może sam wypełnić tę szufladkę z napisem ,,przekaz’’. A w razie kłopotów są przecież jeszcze takie wyświechtane treści jak: Ojczyzna, Honor, Pamięć, Szacunek, Ból, Wspomnienie... Mnie osobiście wystarczy, że kiedy wyją syreny w Tę godzinę, na krótką chwilkę, pokłonię się Cieniom i przypomnę sobie jak   starszym ludziom z biało-czerwonymi opaskami szklą się oczy, kiedy oddelegowany do pomocy harcerz podaje im szklankę wody. Czy flaga i syrena to zbyt wiele?

    Model pisze, że powstanie warszawskie stało się jedną z największych katastrof. Tak, tak, po trzykroć Tak! Nie sposób inaczej podsumować śmierci miasta i ok. 200 tysięcy jego mieszkańców. Pisze też jednak, że było jednym z największych błędów popełnionych przez polskich polityków i dowódców wojskowych. Zazdroszczę tak klarownej i jednoznacznej oceny. Ja takiej wydać bym nie potrafił. Jakie więc są przesłanki, które pozwalają na taką ocenę?

    Decyzję, o jego (powstania) wybuchu podjęto z pełną wiedzą o tym, iż powstańcy będą pozostawieni własnemu losowi, bez żadnej realnej pomocy z zewnątrz. To po prostu nieprawda. To taki sam argument oficjalnej historiografii PRL, jak i ten, że Armia Czerwona miała w tym czasie inne, ważniejsze cele strategiczne i dlatego zatrzymała się przed Warszawą. Że alianci byli przeciwni powstaniu? Amerykanie i Anglicy faktycznie byli mu niechętni, ale wyraźnie dopiero po jego wybuchu, a zwłaszcza po tym jak nic nie wskórali u Rosjan w sprawie pomocy dla Polaków! Wcześniej wspomagali Armię Krajową, podobnie jak i inne ruchy niepodległościowe w okupowanej Europie. I co najważniejsze, to nie ich czołgi dotarły latem 1944 roku pod Warszawę. To Armia Czerwona gromiła Niemców i szła szybkim tempem na zachód. Kiedy dotarła do Warszawy Niemcy szykowali się już do jej pospiesznego opuszczenia. Ulicami ciągnął pobity i zmęczony Wehrmacht, opustoszały urzędy, a cywile bili się o miejsce podczas ewakuacji. Rosjanie mogli wziąć polską stolicę z marszu! Mogło się stać tak samo, jak przy wypędzeniu Niemców z Wilna, gdzie miasto wyzwoliły wspólnie armia radziecka i Armia Krajowa.  Mogło się tak stać jak przy wyzwoleniu Paryża. Oficjalnie dowódcy wojsk wyzwalających Francję byli przeciwni powstaniu w Paryżu. Ale kiedy już ono wybuchło wsiedli na czołgi i po kilku dniach spacerowali na Polach Elizejskich.

    Argument ,,mogło się tak stać’’ jest tak samo mocny, jak ,,można było przewidzieć, że tak nie będzie’’. Brzmi jednak inaczej niż: decyzję podjęto z pełną wiedzą o tym, że będą pozostawieni własnemu losowi. Owszem, dowództwo AK dysponowało pełnią wiedzy, ale o tym, co stało się z jej oddziałami spod Wilna, partyzantami z kresów, z Wachlarza, czy tymi, którzy wsparli rosyjskie czołgi na lubelszczyźnie. Ludzie ci setkami ginęli w przyfrontowych katowniach rosyjskiej bezpieki. AK w Warszawie miała wybór: czekać jaki los zgotują jej oprawcy czerwoni lub brunatni. Bo byłoby dobrze nie zapominać o faszystach. Jaką oto mamy pewność, że gdyby Armia Radziecka zatrzymała się pod Warszawą na ,,planowy postój’’, a AK siedziała cicho i nie ,,wszczynała awantur’’ Niemcy i tak nie zgładziliby miasta? Przypomnę więc może tylko, że jedną z przesłanek, które pchnęły dowódców podziemia do decyzji o powstaniu, był hitlerowski nakaz - skierowany do mężczyzn w Warszawie - stawienia się do kopania rowów pod miastem. Obawiano się, że jest to kolejna pułapka SS, a rowy mogą stać się kolejnym masowym grobem.   

    Wielu było przeciwników wybuchu powstania. Model powołuje się na trzech, ale przecież można wymienić dużo więcej nazwisk. Jednak akurat ten wybór Modela wydaje mi się dość dziwny. Do tej pory bowiem wydawało mi się, że generał Sosnkowski był raczej zwolennikiem powstania i za jego niepowodzenie wyraźnie obwiniał aliantów: Jeśli ludność stolicy dla braku pomocy zginąć by musiała pod gruzami swych domów, jeśli by przez bierność, obojętność czy zimne wyrachowania wydana została na rzeź masową – wówczas sumienie świata obciążone będzie grzechem krzywdy straszliwej i w dziejach niebywałej. A przeciwny powstaniu generał Anders? To ten sam generał, który poprowadził żołnierzy Drugiego Korpusu na Monte Cassino. Okupione tysiącami ofiar kamieniste wzgórze, zdobyte w bitwie pozbawionej większego sensu strategicznego. Tak samo jak decyzję o powstaniu można negować dziś sens zdobywania włoskiego klasztoru. I tak samo jak powstaniu, żołnierzom spod Monte Cassino towarzyszy dziś nieśmiertelna legenda.

    Święto ma być upamiętnieniem powstania a nie powstańców... A dlaczegóż to, jeśli wolno spytać? I dlaczego każe mi się wartościować śmierć powstańców, odróżniać ją od wszelkich innych ofiar wojny? Ja takiej potrzeby nie odczuwam. Czy zbrodnią nie było wysyłanie dzieci na powstańcze szańce? A czyż zbrodnią samą w sobie nie jest wojna? Jakie znaczenie dla jej ofiar ma fakt, iż jedną wojnę my uznamy za sprawiedliwą, a inną nie? Żywym pozostaje tylko pamięć właśnie. Mniej filozoficznie należałoby odpowiedzieć, że każdą decyzję podejmuje się w oparciu o znane nam przesłanki. Czy mamy zakładać, że celem dowódców powstania była eksterminacja własnego narodu?

    Historia jest nauczycielką życia, tylko nie zawsze chcemy odrobić zadaną lekcję. Pytanie o to czy: piewcy powstania warszawskiego wiedzą kim był Cegielski, Chłapowski... jest dla mnie niezrozumiałe. Kto to są w ogóle ,,piewcy powstania’’? Czy mam się za takiego uważać, bo nie zgadzam się z większością tez Modela, czy nie mogę nim być, bo podobnie jak On twierdzę, że powstanie było straszną katastrofą? Czy to pytanie nie sugeruje, że sami powstańcy nie wiedzieli kim byli owi wymieniani wielcy Polacy? Skoro, żeby być ,,piewcą’’ trzeba być tej wiedzy pozbawionym, więc i powstańcy byli... Hm, lepiej nie brnijmy dalej. Ale to bardzo złe założenie. W II RP, której synowie i córki przelewali krew m.in. w powstaniu warszawskim, olbrzymie znaczenie przywiązywano do pamięci o bohaterach walk o Polskę. To ich legenda była właśnie ważnym spoiwem  młodego państwa, które odzyskało niepodległość po 123 latach niebytu. Bohaterów powstania z 1863 roku zapraszano na wszystkie możliwe uroczystości. W szkołach organizowano  spotkania z nimi. Dlaczego? Przecież przegrali tamtą walkę? Czy ktoś uważał, że ich ofiara była daremna? Pewnie tak, bo o historii zawsze można i należy dyskutować.

    Przytaczać można jeszcze wiele argumentów na poparcie tez obu stron sporu o powstanie. Ja zakończę być może najdramatyczniejszym. Kiedy radzieckie działa ostrzeliwały już warszawską Pragę sowieckie radio zaczęło nadawać płomienne apele w języku polskim do mieszkańców stolicy: (...) Wojska radzieckie nacierają gwałtownie i zbliżają się do Pragi. Nadchodzą, aby przynieść wam wolność (...). Ludu Warszawy! Do broni! Uderzcie na Niemców!  (cez)


Wybić się na normalność

Gdy w 1774 roku Ignacy Krasicki, biskup warmiński, poeta, satyryk i bajkopisarz opublikował Hymn do miłości Ojczyzny zaczynający się od słów „Święta miłości kochanej Ojczyzny”, a kończący się stwierdzeniem, że dla niej „Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać” nie spodziewał się pewnie, że wiersz ten stanie się niemal hymnem narodowym, a wydrwiona w gruncie rzeczy przez niego postawa przetrwa wieki. Można powiedzieć, że istota sporu między mną (felieton Pod prąd), a podpisanym Cez autorem opublikowanej tydzień temu polemiki (Bo to legenda właśnie) sprowadza się do tego, jakie wartości i postawy znane z naszej historii należy pielęgnować i stawiać za wzór. Może Cez uzna mnie za cynika, ale twierdzę, że dla ojczyzny nie należy umierać, a żyć (i to niekoniecznie w nędzy). Uważam też, że świętowanie klęsk i obnoszenie się z ranami prowadzi donikąd. Czas wybić się na normalność, a normalność to umiejętność krytycznego spojrzenia na własne dzieje, uczenie realizmu, jeśli już obnoszenie się z czymś to z osiągnięciami (w nauce, gospodarce, kulturze) a nie z urazami z przeszłości. Dumę z sukcesów (też militarnych) uważam za rzecz normalną, ale czynienie z klęsk powodu do dumy to masochizm lub aberracja umysłowa najwyższego rzędu. Tyle jeśli chodzi o najogólniejsze uwagi, jakie mi się nasunęły.

    Co do oceny powstania warszawskiego (ale nie powstańców!), to posłużę się słowami Adama Pragiera członka polskiego rządu na uchodźstwie w Londynie: „decyzja powstania była zatem, jako działanie wojenne - zgubna, jako działanie polityczne zaś - chybiona [...] rozpaczliwa decyzja miała być sygnałem, że prawowitym gospodarzem Polski i jej stolicy są władze Polski Podziemnej. Mógł on być, ten sygnał, dany także w postaci samobójstwa. Ale tylko samobójstwa zbiorowego samej Komendy Głównej i ochotników, którzy by się do tej decyzji zechcieli przyłączyć. Nikt nie dał mandatu moralnego Komendzie Głównej do podjęcia decyzji przesądzającej zniszczenie stolicy”
    Na powyższym mógłbym właściwie skończyć mą odpowiedź Cezowi, gdyby nie to, że w jego tekście zawartych jest kilka stwierdzeń których nie można pozostawić bez odpowiedzi bądź sprostowania. By zanadto nie rozbudowywać tekstu sprawy drobne pomijam, a najważniejsze ujmę w punktach, w kolejności pojawiania się tych spraw w polemice Ceza.

    1. Cez twierdzi, że powstańcy przez kilkadziesiąt lat byli opluwani, a samo powstanie było wymazywane z kart historii. Polska Ludowa, bo o nią tu chodzi, ma wiele na sumieniu, ale nie ma powodu dopisywać jej czegoś, co jest nieprawdą. Prześladowanie powstańców (podobnie jak innych żołnierzy AK) to czasy stalinowskie, a więc z grubsza lat 10 a nie kilkadziesiąt. Powstanie nie było oczkiem w głowie ludowej władzy, ale o powstańcach pamiętano i cieszyli się powszechnym szacunkiem. Plac Napoleona, gdzie padły pierwsze strzały 1 sierpnia, już w 1945 r. przemianowano na plac Powstańców Warszawy i taką nazwę miał przez kilkadziesiąt lat PRL (i ma dziś). Przy istniejącym od 1945 r. Cmentarzu Powstańców Warszawy w 1973 r. odsłonięto pomnik Polegli - Niepokonani. Przejmujący Pomnik Małego Powstańca w Warszawie odsłonięto w 1983 r. Warszawski Krzyż Powstańczy nadawano jako wyraz hołdu dla uczestników powstania od 1981 r. Wbrew sugestii mego polemisty młodzież nie musiała o bohaterstwie i tragedii powstańców dowiadywać się na tajnych kompletach. W programach nauczania historii obowiązujących od końca lat 60-ych na powstanie warszawskie przeznaczono oddzielną godzinę lekcyjną. W ówczesnych podręcznikach znajdujemy zdania nie będące chyba opluwaniem powstańców. W książce dla liceów czytamy „Trzon bohaterskich szeregów powstańczych stanowiły oddziały Warszawskiego Okręgu AK” . Uczniowie podstawówek mogli ze swego podręcznika dowiedzieć się, że „Mimo miażdżącej przewagi ognia powstańcy bronili się niezwykle bohatersko”. Dodam jeszcze, że w PRL powstawały wybitne dzieła poruszające  temat powstania (Kanał Wajdy, Pamiętnik z powstania warszawskiego Białoszewskiego), a wspomnianych przez Ceza powstańczych poetów (Gajcego i Baczyńskiego) wydawano, czytano a nawet śpiewano (Ewa Demarczyk) i to wcale nie w katakumbach.

    2. Za nieprawdę uznaje Cez moje stwierdzenie, że powstanie nie mogło liczyć na żadną realną pomoc. By nie było wątpliwości po której stronie stoję dodaje, że to oficjalna wersja z czasów PRL. Otóż nie jest wymysłem PRL-owskich propagandzistów, że powstańcom brakowało wszystkiego, również ludzi - przeciwko jednostkom armii, która w krótkim czasie powaliła na kolana pół ówczesnego świata wystąpiło 16 tysięcy powstańców, z których tylko część posiadała jakąkolwiek broń. Dostarczenie do walczącej Warszawy czegokolwiek w liczących się ilościach z Zachodu było niemożliwe ze względu na odległość. Szansą byłoby zaangażowanie się ZSRR. Tyle tylko, że powstanie militarnie wymierzone przeciwko Niemcom politycznie skierowane było przeciwko ZSRR. Przeczytać to można nie w PRL-owskich książkach, a w dokumentach z tamtego czasu. W raporcie Komendy Głównej AK do Naczelnego Wodza z 14 lipca pisze się o tym obszernie i wprost (np.: „Dając Sowietom minimalną pomoc wojskową, stwarzamy im jednak trudność polityczną”). O takim podłożu decyzji, o wybuchu powstania wiedzieli wszyscy (łącznie z Niemcami), trudno więc, żeby nie wiedzieli Rosjanie. Stalin był zbrodniarzem, bezwzględnym graczem pozbawionym skrupułów, ale nie był idiotą. Trudno było po nim się spodziewać, że wesprze skierowane przeciw niemu działania. I o tym nie mogli nie wiedzieć ci, którzy do powstania doprowadzili.

    3. Cez dziwi się, dlaczego przywołałem przeciwne powstaniu opinie generałów: Sosnkowskiego i Andersa (kard. Wyszyńskiemu już się nie dziwi). Choćby dlatego, że są to osoby, którym patriotyzmu z jednej strony, a niechęci do PRL z drugiej odmówić nie można. Co do Sosnkowskiego, Cez zarzuca mi mijanie się z prawdą. Informację o tym, że jako Wódz Naczelny był on zwolennikiem powstania wraz z potwierdzającym to rzekomo cytatem autor polemiki zaczerpnął zapewne z Wikipedii, nie pomyślawszy o tym, że informacje z Internetu należy skonfrontować z publikacjami poważniejszymi. Otóż gen. Sosnkowski już w 1943 r., w czasie gdy rodził się plan Burza, przestrzegał, że liczenie na skuteczną pomoc z Zachodu jest błędem (o Wschodzie pisałem wyżej, więc nie będę powtarzał). Sosnkowski w takiej sytuacji uchylił się od odpowiedzialności i nie wydał rozkazu wszczęcia powstania (jak wiemy decyzja zapadła w Komendzie Głównej AK i wydanie rozkazu obciąża gen Bora-Komorowskiego), ale zabrakło mu odwagi by jako Wódz Naczelny powstaniu się przeciwstawić.

    4. Autor pyta, dlaczego uważam, że proponowane przez prezydenta święto ma być świętem powstania warszawskiego, a nie powstańców. Uważam tak dlatego, że przeczytałem prezydencki projekt ustawy, który mówi o ustanowieniu 1 sierpnia Narodowym Dniem Pamięci Powstania Warszawskiego (podkr. KM). A to, dlaczego uważam, że należy czcić powstańców a nie powstanie wynika chyba z wszystkiego co wcześniej napisałem. Należy o powstaniu pamiętać - ale nie by je wychwalać, a by widzieć w nim przestrogę i wskazanie, że zaślepienie i brak realizmu prowadzić mogą do tragedii.

    5. W jednym z akapitów Cez polemizuje z czymś co ja napisałem, a on się z tym chyba zgadza. Cez pisze: „dlaczego każe mi się wartościować śmierć powstańców, odróżniać ją od wszelkich innych ofiar wojny”. Nie lubię cytować samego siebie, ale nie mam wyboru. Napisałem otóż: „Czy śmierć powstańców Warszawy jest większą wartością niż śmierć ginących na wszystkich frontach wojny, śmierć zamęczonych w gettach, obozach czy zamordowanych w masowych egzekucjach”. Dla jasności dodam, że chodziło mi o to, iż (jeśli wspomniane wyżej święto w praktyce ma stać się dniem pamięci o ofiarach powstania) nie ma powodu wyróżniania ofiar powstania, ustanówmy dzień pamięci ofiar wojny.

    6. Moje pytanie czy „piewcy powstania wiedzą kim był Cegielski, Chłapowski...” jest pewną figurą stylistyczną, myślę że dozwoloną w felietonie (taki charakter miał mój tekst), którą Cez potraktował niestety dosłownie. Wyjaśniam zatem, że chodziło mi m.in. o przeciwstawienie dwóch wizji patriotyzmu, tego który każe dla ojczyzny umierać i tego, który każe dla niej żyć.
    Cez pisze, że każda ze stron może przytaczać wiele argumentów na poparcie swej oceny powstania. I tu się z nim zgadzam. Działania ludzi oceniamy jednak po skutkach. Pozwalam sobie zatem, już bez słowa komentarza, przytoczyć zestawienie pozytywnych i negatywnych skutków powstania. Ocenę pozostawiam czytelnikom.
Krzysztof Modelski
 
PLUSY

danie światu świadectwa patriotyzmu ludności polskiej, nieugiętości jej postawy wobec wroga i podtrzymania tradycji walki o niepodległość  oraz wiązanie części niemieckich sił zbrojnych i blokowanie ważnego węzła komunikacyjnego

MINUSY

śmierć ok. 200 tys. cywili, ok. 18 tys. powstańców i  znacznej części lotników biorących udział w lotach z pomocą dla powstania (do bazy nie powróciło niemal 20% samolotów); wzięcie do niewoli kilkunastu tysięcy powstańców; wysiedlenie z Warszawy ok. 500 tys. mieszk.; wywiezienie na przymusowe roboty w Rzeszy 67 tys. osób; zniszczenie miasta w 85%, (w tym zabytków); grabież mienia, w tym wielu dzieł sztuki (załadowano i wywieziono do Niemiec ok. 45 tys. wagonów kolejowych i kilka tysięcy ciężarówek); utrata przez mieszkańców dobytku, stanowiącego dorobek kilku pokoleń.


Wybieram odchył

    W ubiegłym tygodniu felietonista Model zechciał odpowiedzieć (,,Wybić się na normalność’’) na moją polemikę (,,Bo to legenda właśnie’’) do jego tekstu ,,Pod prąd’’ z 5 sierpnia w ,,GK’’. Przypomnę tylko, że pod prąd Model chciał popłynąć przy okazji kolejnej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. W ,,Wybić się na normalność’’ autor tłumaczy natomiast jakoby nasz spór: sprowadza się do tego, jakie wartości i postawy z naszej historii należy pielęgnować i stawiać za wzór. Wydaje mi się, że Model nie zrozumiał o czym piszę w ,,Bo to legenda...’’, co oczywiście należy zrzucić na karb mojego nieudolnego sposobu przelewania myśli na papier.

    Przypomnę tylko, że w pierwszym akapicie ,,Pod prąd’’ Model jasno zadeklarował o co mu chodzi: postanowiłem wyrazić sprzeciw przeciwko budowaniu legendy powstania warszawskiego. Cały zaś tekst mojego autorstwa ,,Bo to legenda właśnie’’ jest sprzeciwem na taki sprzeciw. I nie ma tam doprawdy sporu o ,,wartości’’. Co więcej, wyraźnie zaznaczyłem, że zgadzam się z  opinią Modela iż nie jest nam (Polakom) potrzebne kolejne oficjalne święto państwowe oraz z jego oceną skutków powstania, które stało się jedną z największych katastrof. Cóż więc tak rozsierdziło Modela w mojej z nim polemice - bo chyba nie sama polemika – że chce toczyć ze mną spór o wartości i postawy z naszej historii ? Rozsierdziło do tego stopnia, że każdemu, kto ośmiela się myśleć inaczej, zarzuca masochizm lub aberrację umysłową najwyższego rzędu. Czytając taki ,,argument’’ już w pierwszym akapicie ,,Wybić się na normalność’’ – że zacytuję adwersarza – mógłbym właściwie skończyć moją odpowiedź.

    A jednak dopiero po lekturze ,,Wybić się na normalność’’ – i dopiero wtedy – zrozumiałem, że Model ma rację: bardzo różni nas ocena tego, jakie wartości należy pielęgnować. Model jasno określa swoją postawę: dumę z sukcesów uważam za rzecz normalną, ale czynienie z klęsk powodu do dumy to masochizm lub aberracja umysłowa najwyższego rzędu. O tak: bardzo różni nas ocena tego, jakie wartości należy pielęgnować. Teraz widzę na czym opiera się brak zrozumienia dla moich argumentów. Jeśli ktoś uznaje, że tylko osiągnięcia (w nauce, gospodarce, kulturze, także militarne) zasługują na obnoszenie się nimi i są powodem do dumy, to faktycznie nie jest w stanie zrozumieć mojego protestu na sprzeciw przeciwko budowaniu legendy powstania warszawskiego. Powiem to wyraźniej: jestem dumny z powstania warszawskiego, jestem dumny z Westerplatte, z obrony Warszawy we wrześniu 1939 i z bitwy nad Bzurą, i pod Kockiem, i wielu, wielu innych. Jestem dumny z wszystkich tych klęsk!

    Nie jesteśmy więc w stanie zrozumieć swoich stanowisk. Na szczęście, Model pozostawił mi wybór masochizm lub aberracja. Nie znajduję przyjemności w zadawaniu sobie cierpień psychicznych, nie jestem też (tak mi się przynajmniej wydaje) zboczony płciowo. Zostaje  więc ,,odchylenie od normalnego stanu umysłowego’’. Jeśli więc mogę, wybieram odchył. I jestem z niego dumny (odchył podwójny)!

    Nie odpowiadając na, moim skromnym zdaniem, najważniejsze argumenty, które zaprezentowałem w ,,Bo to legenda...’’ Model zechciał ustosunkować się w sześciu punktach do kilku stwierdzeń których nie można pozostawić bez odpowiedzi bądź sprostowania. Oczywiście, w świetle powyżej wspomnianego ,,odchyłu’’, wiem i rozumiem dlaczego moje argumenty pozostały bez echa. Co więc pozostało? Najwięcej miejsca, w pierwszym punkcie, Model poświęcił PRL-owi. Teraz już wiem, że żołnierzy AK prześladowano tylko przez 10 lat (choć Model nie zdefiniował  pojęcia ,,prześladowania’’ i nie uściślił czy np. niemożność znalezienia godnej pracy to również prześladowanie, czy też tylko taka tam okoliczność losu). A w ogóle to w PRL kwitły wolność słowa i swobody artystyczne, natomiast ówczesne podręczniki do historii były wzorem cnót wszelakich. No i jak wiadomo Ewa Demarczyk nie śpiewała w katakumbach. Tylko w Piwnicy. Pod Baranami. Temat powstania warszawskiego (podobnie jak choćby stosunków polsko-rosyjskich, polsko-ukraińskich, polsko-żydowskich, Katynia i jeszcze parę innych) w PRL-u tak doskonale został opracowany przez historyków i publicystów, że aż dziw, że w 2009 roku ktoś zechciał się nad nim pochylić i musiał zaprotestować przeciwko budowaniu legendy powstania warszawskiego.

    W punkcie drugim Model potwierdza stanowczo inny mit PRL-u: powstanie nie mogło liczyć na żadną realną pomoc. I znowu ani słowa o argumentach: o Wilnie, Lwowie, Paryżu, ruskich czołgach na przedmieściu Warszawy i słowach zachęty do walki od bratniej Armii Czerwonej. Jest za to o trudności politycznej jaką powstanie sprawi Sowietom. No i Stalin był zbrodniarzem, bezwzględnym graczem pozbawionym skrupułów, ale nie idiotą. Faktycznie, na taki argument nie wiem co odpowiedzieć.

     Wreszcie w punkcie trzecim to dopiero mi się dostało. Oto rzekomo potwierdzający moją opinię cytat słów gen. Sosnkowskiego zaczerpnąłem zapewne z Wikipedii.  Mocniejszy byłby chyba tylko ,,brudny paluch’’, albo ,,wraża propaganda’’, bo któryś z internautów może nie zrozumieć i zapytać czy ten Sosnkowski to w końcu powiedział tak, czy nie.  Aha, ja wcale się nie dziwię dlaczego Model przywołał przeciwne powstaniu opinie generałów Sosnkowskiego i Andersa. Model bowiem nie przedstawił opinii generałów, a jedynie powołał się na nie. Jedyną opinią jaką Model przywołał były słowa kard. Wyszyńskiego. I dziwi się dlaczego opinia tego ostatniego nie wstrząsnęła mną i czemu akurat jego słów nie chciałem skomentować. Faktycznie nie chciałem, a nawet przyznaję, że nie zainteresowała mnie ta opinia. Chętniej usłyszałbym co duchowni mają do powiedzenia np. w sprawie porozumienia (konkordat) Hitlera z papieżem, m.in. w sprawie katolicyzacji dzikiego, komunistycznego Wschodu, nawet kosztem poświęcenia polskiego kleru.

    Niech mi to szanowny Model wybaczy, ale pozostałe trzy punkty w ,,Wybić się na normalność’’ to wyraźnie figury stylistyczne. Figurą stylistyczną jest dla mnie zastanawianie czy pamiętać mamy o powstańcach, czy o powstaniu, czy i jak wartościować ofiary wojny, czy wreszcie przeciwstawianie dwóch wizji patriotyzmu. W tych figurach stylistycznych Model zabrnął daleko. Przeciwstawianie dwóch wizji patriotyzmu, tego który każe dla ojczyzny umierać i tego, który każe dla niej żyć – proszę o wybaczenie, ale przecież dopadła mnie aberracja – to jak dla mnie demagogia najwyższego rzędu. Na taki argument mogę odpowiedzieć tylko równie demagogicznie: obie te wizje patriotyzmu nie wykluczają się, tylko że jest czas pokoju i pracy, i jest czas wojny, który nie pozostawia nam wyboru jak się zachować. A przywołany przez Modela przykład gen. Chłapowskiego potwierdza powyższe słowa, bo generał swojego stopnia nie kupił na bazarze i nim zajął się pracą organiczną na roli, to sporo się wcześniej nawojował (także za Polskę). Można o tym przeczytać nawet w Wikipedii.

    Wbrew obawom Modela wcale nie uznaję go za cynika. Przecież cynik nie zrobiłby tabelki z zestawieniem ,,plusów’’ i ,,minusów’’ powstania.  I nie wrzucił do niej na pierwszym miejscu (po stronie plusów) dania światu świadectwa patriotyzmu ludności polskiej. Przecież cynik zaśmiałby się tylko i zapytał: a cóż obchodzi cały świat ten polski patriotyzm! Może nieco cynicznie wypada tylko zestawienie 16 tysięcy powstańców (z teksty Modela w pkt. 2), którzy w tabelce zamienili się w 18 tysięcy poległych powstańców i kilkanaście tysięcy wziętych do niewoli.

Tak czy inaczej - jak nieskładnie starałem się wykazać – dalszy spór nie ma sensu, bo w zestawieniu sukces albo aberracja nie dostrzegam płaszczyzny porozumienia.
Cezary Orlik



Relacje świadków powstania -  głos czytelnika

Poniższe opracowanie, autorstwa Aleksandry Szukalskiej, dotarło do redakcji ,,Gazety Kościańskiej’’ już po podjęciu decyzji o zamknięciu polemiki. Spełniając prośbę ,,GK’’ publikujemy go w całości. Czy zamyka on spór? Czy jednoznacznie przechyla szalę na jedną ze stron? Nie. Jest kolejnym głosem w dyskusji, której końca nigdy nie będzie... (s)

***

Szanując pamięć mego śp. Męża, który nie mógł znieść fałszowania  historii, a z którym całkowicie utożsamiam się, pragnę (o ile mi Redakcja ''G.K.'' pozwoli) odnieść się do felietonu pt. ''Pod prąd'' Pana o skróconym nazwisku '' Model'', a dotyczącego Powstania Warszawskiego.

Nie będę czyniła żadnych ''wycieczek osobistych'', a jedynie zacytuję słowa biorących udział w Powstaniu Warszawskim. Uważam bowiem, że tylko te Osoby są żywymi dowodami historii tamtych wydarzeń.

W drugą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia 1946 roku ukazał się w paryskim piśmie ''Gawroche'' artykuł pt. :''Prawda o Powstaniu Warszawskim'' którego autorem jest Zygmunt  Zaremba- członek Komisji Głównej Rady Jedności Narodowej i jeden z kierowników Powstania Warszawskiego. Artykuł ten został przedrukowany w nr 30 czasopisma ''Prawo i Życie''. Zacytuję tylko niektóre z obszernych jego relacji:

''Pierwsze cofające się oddziały niemieckie przechodziły przez miasto. Ulice pełne były samochodów ewakuujących rodziny urzędników, wozów pełnych skradzionych rzeczy. Wszystko kierowało się na Zachód. Lud patrzał na tę procesję pełen nienawiści, a zarazem przepełniony radością. Jedni zaciskali pięści i pytali z niecierpliwością, kiedy przyjdzie rozkaz ataku... Około 2000 oddziałów AK było wprowadzonych do akcji... Prawdziwe nazwisko /dowódcy planu Warszawy/ jest Chruściel. W podziemiu znano go tylko pod nazwiskiem Montera... Wiele punktów zajętych przez armię niemiecką zostało natychmiast zdobytych... powstańcom udało się zdobyć teren wystarczający dla utrzymania Powstania przez kilka tygodni w oczekiwaniu pomocy aliantow. Udało im się zwłaszcza zdobyć i utrzymać cały lewy brzeg Wisły umożliwiający również armii rosyjskiej - sojuszniczce sprzymierzeńców Polski przejście rzeki w każdej chwili...
Obok Rady Jedności Narodowej obradowała Krajowa Rada Ministrów pod przewodnictwem J . Jankowskiego. Naczelny Wódz Armii Krajowej gen. Bór  Komorowski brał stale udział w posiedzeniach Rady Ministrów. Te dwa ciała ukonstytuowane kierowały akcją wojskową i polityczną powstania...
Pierwszy tydzień minął na wzmacnianiu i organizowaniu terenu zdobytego przez Powstanie... Armie sowieckie wstrzymały nagle swój marsz na Zachód, a Niemcy poczęli gromadzić coraz poważniejsze siły... Sprawa pomocy była niezmiernie prosta. Było konieczne zbombardowanie kilku placówek niemieckich, które trzymały się jeszcze w Warszawie, aby pozwolić Powstaniu górować nad całym miastem... Nikt nie wątpił, że pomoc ta nadejdzie... Pomoc skuteczna mogła przyjść jedynie od  Rosji lub z ziem polskich, zajętych przez armie rosyjskie.

Przylatywało wiele eskadr z baz włoskich zrzucając trochę broni. Lud Warszawy witał je z entuzjazmem i zachowa na zawsze wdzięczność za ten bohaterski wysiłek lotników brytyjskich, kanadyjskich, amerykańskich i polskich. Ale odległość 5000 km., którą musieli przebyć uniemożliwiała myśliwcom eskortowanie i ciężkie bombowce stawały się łupem lotnictwa niemieckiego. Nieraz ponad 50 proc. samolotów było strącanych...
Pomoc skuteczna mogła przyjść tylko za pozwoleniem Rosji. Wszystko zależało od zezwolenia rosyjskiego na lądowanie samolotów sojuszniczych przybywających z Zachodu na lotniska sowieckie lub na oddanie tych lotnisk do dyspozycji lotnictwa aliantów. Warszawa Powstańcza wierzyła, że ostateczne rozwiązanie nadejdzie. Postanowiła walczyć do tej chwili... Ten front nie może wiecznie stać bez  ruchu...

Wreszcie 14 września Armia Czerwona wkracza na Pragę, przedmieście Warszawy na prawym brzegu Wisły. Jednocześnie depesza z Londynu oznajmia nam, że Rosja zgodziła się dać bazy lotnictwu sojuszniczemu, które ma przyjść z pomocą Warszawie...
Pięć dni między 15-tym, a 20-tym września dały nam przedsmak zwycięstwa. Maleńka aktywność kilku patrolujących samolotów sowieckich wystarczyła dla odpędzenia stukasów... Za to z drugiej strony Wisły przychodziły do nas pierwsze bataliony żołnierzy polskich, zorganizowanych w Rosji pod dowództwem pułkownika Berlinga. Koniec cierpień zdawał się nadchodzić...

18 września był najradośniejszym dniem Powstania. Tego dnia 180 bombowców amerykańskich przeleciało nad Warszawą zrzucając żywność i broń... Niezwyciężone ''latające  fortece'' amerykańskie kierowały się na wschód, powrócą one, by odtąd bronić nieszczęśliwego miasta. Było to nasze ostatnie złudzenie. Fortece przeleciały i nigdy nie powróciły więcej... Niemcy wyciągnęli te same wnioski co powstańcy. Trzeciego dnia bombowce niemieckie pojawiły się znowu. Wielkie działa znów zaczęły ryczeć. Gruba ''Berta'' znów wyrzucała pociski, które druzgotały wszystko. Oddziały polskie armii sowieckiej zostały odwołane z lewego brzegu Wisły i przejście ich pozostało tylko świadectwem, że było bardzo łatwo sforsować Wisłę. Stało się jasne, że Warszawa została skazana na zagładę. Na oczach olbrzymiej armii sowieckiej okupującej brzeg Wisły, o kilometr od wysuniętych pozycji armii niemieckiej, Niemcy oczyszczali ogniem i żelazem cały lewy brzeg Wisły, czerwoną krwią powstańców..
Dowództwo Powstania wysyła ostatnie telegramy: do Churchilla, Roosevelta, Stalina z raportem o sytuacji, z ostatecznym wołaniem o pomoc. Nie było żadnej odpowiedzi na te depesze. Jedynie Rząd Londyński uprzedził nas bezsilnie,że był całkowicie bezsilny wobec stanowiska zajętego przez aliantów.
Autor kończy artykuł słowami: ''Historia tych 63 dni stanie się mitem powszechnym , mitem czynów, które może dokonać umiłowanie wolności''.

A oto fragmenty relacji Leszka Adamczewskiego (''Głos Wlkp.''z 1.08.1990r). ''Przed błyskawicznie posuwającą się od wschodu Armią Czerwoną uciekali Niemcy... Natomiast zbrojny zryw warszawiaków miał zademonstrować światu, że Polska żyje i walczy oswoją wolność. Walka miała rozpocząć się w najbardziej - jak się wydawało -sprzyjającym momencie: znacznego osłabienia ogarniętych paniką sił wroga i podejścia pod Warszawę oddziałów formalnego przynajmniej sojusznika - Armii Czerwonej. Można było zatem liczyć na sukces: na wyzwolenie miasta własnymi siłami lub przy wydatnej pomocy radzieckiego sojusznika. Tak się jednak nie stało. Logikę wspólnej walki ze wspólnym wrogiem zakłócił ówczesny przywódca ZSRR - Józef Stalin. Z jego to woli na zajętych już przez Armię Czerwoną ziemiach polskich instalowały się nowe, opanowane przez komunistów władze. W tej sytuacji wyzwolenie stolicy przez siły podporządkowane rządowi Rzeczypospolitej Polskiej uznawanemu przez wszystkie /z wyjątkiem ZSRR/ państwa sprzymierzone w walce z Niemcami, pokrzyżowałoby kolonialne plany Stalina. Nie mógł więc dopuścić do zwycięskiego zakończenia powstania. I nie dopuścił. Jego pierwszą reakcją na wiadomość o wybuchu powstania było wydanie rozkazu o zatrzymaniu ofensywy oddziałów Armii Czerwonej na kierunku warszawskim i przejścia do tak zwanej aktywnej obrony. Intencje Stalina idealnie wyczuł Hitler. Z ''Wilczego szańca'' popłynęły rozkazy brutalnego  zdławienia powstania warszawiaków i zrównanie stolicy Polski z ziemią. Hitler wiedział, że Stalin mu w tym nie przeszkodzi. I nie pomylił się''.

Zakończę powyższe relacje informacją Andrzeja Gelberga, zawartą w artykule pt. : ''Żołnierz Powstania Warszawskiego (Tygodnik Solidarności z 3.08.1990r.) ''Komuniści przez czterdzieści parę lat robili wszystko, by Powstanie warszawskie wytrzeć z pamięci Polaków, a zwłaszcza warszawiaków. W latach stalinowskich żołnierzy Powstania więziono i mordowano pod zarzutem współpracy z Niemcami, dowódcom odebrano polskie obywatelstwo. Później, kiedy zaniechano krwawych represji, w sprawie Powstania już t y l k o kłamano, kłamano, kłamano.''

Uważam, że dla ludzi zdrowo myślących komentarz do tych relacji jest zbędny.
Aleksandra Szukalska

Wiadomości Kościańskie - listopad 2009


Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 52.15.231.106

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.