Magazyn koscian.net

2010-09-07

Wysypisko puchnie (foto)

W osiemnaście lat i trzy miesiące Kościan wyprodukował 178 tys. ton śmieci! Za kilkanaście dni Miejskie Składowisko Odpadów Komunalnych w Bonikowie osiągnie stan maksimum – 180 tys. ton nieczystości. Miasto czeka na pozwolenie, by móc sypać to, co wyrzucą mieszkańcy, na wysokość 4 metrów ponad okoliczne pola. Jak wygląda zsyp tego, co najgorsze?


 Tu nikt nie przyjeżdża przypadkiem. Tu nikt nie wpada z ciekawości. Tu nie przywozi się wycieczek szkolnych, ani tym bardziej zagranicznych delegacji. Nawet droga wije się, jakby chciała zgubić nas, zanim tam dotrzemy. To wstydliwy produkt miasta. Zasyp tego, na co sami nie możemy patrzeć i czego zdecydowanie nie chcemy wąchać. Schowane w zaułku dorodnego, sosnowego lasu, otoczone siatką sześć i pół hektara zielska i tego, co wypluł Kościan. Oto Miejskie Składowisko Odpadów Komunalnych w Bonikowie.

- Taaak, jesteśmy ostatnim ogniwem... - wzdycha filozoficznie Jerzy Jankowiak. Pracuje na wysypisku od ośmiu lat.

- Ludzie nie chcą wiedzieć... Gdyby wiedzieli, gdyby to widzieli, to może by się opamiętali – dodaje Michał Gbiorczyk, związany z wysypiskiem od jego pierwszych dni istnienia – czyli od osiemnastu lat.
- Po co tak śmiecą? - krzywi się pan Jerzy.
- Folie w marketach to największy problem. Gdyby nie one, gdyby tak we wszystkich sklepach były papierowe torby, to tych śmieci byłoby mniej, a przede wszystkim, szybko by się przerobiły. A tak – folia nie zgnije! Będzie tu leżeć setki lat... - wzdycha znów pan Michał.

Siedzimy w biurze – usadowionym przy bramie wjazdowej zaraz przy 40-tonowej wadze. Co 20-30 minut na wagę wtacza się ciężarówka. To one wyznaczają rytm biura. Komputer spisuje każdy wjazd, każdy kilogram, datę i godzinę.

- O! I właśnie wjechało 850 kilogramów towaru – zauważa pan Michał. Siedzi na wprost drzwi, tyłem do wejścia, przy komputerze. Koszula w kratkę, spodnie od garnituru, eleganckie buty. Za tym biurkiem kolejne – stare, malowane olejną, beżową farbą i identycznie pomalowane na przeciwległej ścianie. Przy tym biurku siedzi pan Jerzy – T-schirt, spodnie na szelkach, ciężkie, wysokie buty. Dziś on pracuje tam – z towarem.

- Jutro się zmieniamy.  Komputer lepszy? O nie! Tam ciekawiej, czas szybciej mija, bo roboty dużo, a tu się ciągle tylko czeka na transport  – zauważa pan Jerzy.

Na wprost dwudrzwiowa szafa. Kolejna szafa zasłania drugie beżowe biurko i służy jako ekspozycja dla jednej z niewielu ozdób biura – kalendarza na 2010 rok z ponętnie uśmiechającą się panną w kąpieli na pierwszym planie. Pannę najlepiej widać z narożnikowej kanapy pokrytej kocem w kratkę. Przy kanapie ława na kółkach.    

Przyjechał facet, wyrzucił śmieci  i pojechał. Chcę iść, a tu dziecko płacze! Matko! Rękami w te śmieci i kopię. Kopię, kopię... Kwili dziecko! Od cholery tego przerzuciłem. Cały mokry byłem... i.... - wzdycha. - To była LALKA! Taka, co to jak się jej smoczek wsadzi, to przestaje beczeć. Byłem taki wściekły, że ją zaraz rozwaliłem... - kończy spuszczając głowę pan Michał.

Czyste, beżowe ściany, białe, plastikowe okno, kwiatów na parapecie brak.

* * *

Szczury nie mają tu szans. Mszy też. Czasem jakiś przyjedzie transportem i kilka godzin sobie pobiega, ale potem... Kruki, myszołowy, lisy, kuny...  Polujących tu od groma. Koty oczywiście też. Dzikie. Czarny i dwa łaciate. Zająca chwilowo nie ma, ale bywają boćki. Jakiś czas  była sarna z młodym, a teraz jest inna,  sama... Dzik zaglądał, ale generalnie trzyma się za ogrodzeniem. A raz, około dziewiątej rano, maciora z prosiątkami przemaszerowała przed bramą.

- Pasiaste, urocze. Ani policzyć nie zdążyliśmy – uśmiecha się do wspomnień pan Michał. Żurawie mieszkają obok.

- Mieliśmy tu plagę psów... Pięć sztuk jednocześnie. Stadem łaziły... aż strach było... Powoli wyzdychały albo się zażarły i jakoś ostatnio mamy spokój...

Muchy, wiadomo, ale bez przesady. W zeszłym roku była plaga os.
- Wkurzały się, że im przeszkadzamy i do kabiny kompaktora właziły – śmieje się pan Jerzy.

Użądlenia? No może raz, dwa... Osa też stworzenie Boże, trzeba uszanować, nie ganiać, to sobie po prostu poleci. Chyba, że kontener z ciastkarni przyjedzie, to.... W głowie się nie mieści, ile może ich być w jednym miejscu... 

***

Zapętlone woreczki marketowe wypełnione gnijącą mazią z ziemniaczanych strużyn zalegają w kwitnących  rumiankach. Między betonowymi belkami a stertą  wielkogabarytowych śmieci – kanap, foteli, starych wersalek, szafką pamiętającą lata siedemdziesiąte i fragmentami meblościanki już z osiemdziesiątych minionego wieku i stertą krzeseł  - kwitnie dorodny słonecznik. Na zboczu pagórka z folii ,,przyjęła się’’  choinka  z któregoś Bożego Narodzenia. Miała szczęście. Większość świątecznych drzewek  - symboli życia, odnowy i  pomyślności - sterczy suchymi kikutami z foliowego syfu. Jest i karłowata śliwka...

- Mamy tu pomidory, ogórki, fasolę... - wszystko. Ludzie wywalają stare owoce i warzywa i tu się to wysieje. Rosną czasem nawet ładne, ale kto by tu coś zrywał. Toż to chyba w nocy świeci – śmieje się pan Jerzy.      

Wśród worków gnije trawa z eleganckich,  wypieszczonych ogródków, a na niej rozwija się nowy, pierwotny świat w którym znów króluje lebioda. Dorodna, wielka aż nie zasypie jej jakaś kolejna, chwilowa hałda folii, plastiku, gnijącej trawy, popiołu...

***

Przychodzą popołudniami. Kto? Nie wiadomo. Jakby nie było, złodzieje. Śmietnikowi złodzieje. Kabelki wybierają, albo co...
- Nie zdają sobie sprawy, jakie to niebezpieczne...

Kiedyś, śmietnikowi recyklingowcy legalnie zarabiali na śmieciach z wysypiska. Mieli nawet pozwolenia na wejście z OPS-u. Bywało, że nawet po pięciu kręciło  się po hałdach.
- Jeszcze śmieciara nie wywaliła, a już na niej wisieli. Podchodził mi taki pod samą łychę, bo akurat jakiś czajnik zobaczył... Ułamek sekundy i bym go ciachnął! Zanim wykonałem jakikolwiek manewr, musiałem ludzi policzyć, żeby mieć pewność, że żaden z boku, albo z tyłu mi nie stanął.
- Żeby tak jeszcze wszyscy trzeźwi byli.... - dodaje Michał.
Potem praktyk tych zakazano. Uznano, że to niebezpieczne.
- Bogu dzięki – wzdychają obaj pracownicy.
Przychodzą więc, jak wysypisko pustoszeje. Po szesnastej.  Dziury w płocie porobili.... Czasem uruchomią alarm, ale zanim ochroniarze przyjadą, nikogo już tu nie ma.

- Tu już niewiele można znaleźć. Teraz wózkowi wybierają co najcenniejsze ze śmieci, zanim śmieciara je zabierze. Na osiedlach głównie pracują. Czterech, sześciu... Nie wiem dokładnie. Jak ja kończę pracę, to oni już dawno są po pracy – uśmiecha się pan Jerzy. 
    - Jedną kobietę nawet widziałem... - dodaje pan Michał.
    - Tak, tak! Głównie z kartonami pracuje... Ale na kartonach to kiedyś był interes. Dziś chyba już nie... - krzywi się pan Jerzy, naciągając serdaczek od spodni na brzuchu...
    Za trzy godziny wyłączy komputer, włączy alarm, zamknie bramę i odjedzie. Wtedy znów przyjdą...
 
***

- To nasze królestwo! – mówi radośnie pan Krzysztof roztaczając ręką po hałdach foliowych worków. Ma na sobie schludny uniform i uśmiecha się od uch od do ucha... Jest kierowcą kontenerowca. Właśnie wjechał na teren wysypiska z 980 kilogramami śmieci z cmentarza komunalnego.
- Można się przyzwyczaić – dodaje zaraz z kolejnym uśmiechem.

Jeździ już ze śmieciami trzy lata. To dziś jego trzecia wizyta na wysypisku i co najmniej raz jeszcze tu przyjedzie. Dziennie pokonuje z pełnymi i pustymi kontenerami nawet ponad dwieście kilometrów. Ustawia się tyłem do sterty worków z wydatną ilością pozrywanych starych opakowań po paszach i nawozach, zatrzymuje auto, wyskakuje na schodek przy drzwiach, wychyla się, by widzieć kontener i naciska przycisk dźwigni. Dźwignia działa prawie bezszelestnie i gdy się przechyla, z kontenera sypią się obcięte gałęzie krzewów ozdobnych, suche kwiaty, sztuczne kwiaty, wypalone świeczniki, wiązanki i... zamotane węzełki foliowe...  Skończył. Może jechać.

Codziennie na wysypisko wjeżdża nawet po osiemnaście śmieciarek. W lipcu wwiozły 1096 ton. W kwietniu 1211 ton. To rekord. Jeszcze ubiegłego roku ilość nieczystości zwożonych do Bonikowa nie przekraczała 800 ton (lipiec 2009 – 765, sierpień – 696, wrzesień – 694, październik – 784, listopad – 688 i grudzień – 590).

- A ja pamiętam, jak było miesięcznie najwyżej czterysta ton. I to jeszcze niedawno – zauważa pan Michał, gdy siedzimy już znów we trójkę w biurze.

- Kiedyś śmieci było mniej i były inne. Folii tyle nie było...- dodaje.

Szybki wzrost ilości odpadów obserwuje się od 2006 roku – mieszkańcom miasta poprawiło się, zaczęli prowadzić bardziej konsumpcyjny styl życia, a dodatkowo zmieniać się zaczęły technologie używane do ogrzewania mieszkań. To, co kiedyś trafiało do pieca, teraz jedzie na miejski zsyp.

- Wystarczy segregować i byłoby tego mniej – zauważa pan Jerzy... Oni segregują? A jasne!

** *

- Nie śmierdzi... - kręci głową pan Jerzy. - Mnie już nie śmierdzi. Niektórym w oborze też śmierdzi. A przecież ludzie tam pracują od tysięcy lat. Śmierdzi wiele rzeczy, a jakoś z nimi żyjemy. Jak komu śmierdzi, to powinien zmienić pracę – wzrusza ramionami. - Praca jak praca – dodaje po chwili rozkładając ręce.

Idziemy betonowym trotuarem na hałdy popracować na kompaktorze. Jedno przednie koło tej maszyny waży 960 kilogramów. Na łyżce (jak w spychaczu) można przeciągnąć nawet dwie tony śmieci, a i tak bywa, że trzeba do ogarnięcia śmieciowego galimatiasu zamówić fadromę.   Ma wtedy roboty na cały dzień.

- O! Dzisiaj tu wyrzucają, bo dalej jest za miękko. Śmieciarki by się zakopały.  A ja to przepycham do komory – tłumaczy. - Jest co robić...

W kompaktorze trochę ciasno – jedno siodełko – i  rzuca, gdy wjeżdżamy na hałdę śmieci. Maszyna jednak bez problemu wbija się w zwałowisko i przepycha setki kilogramów o kilkanaście metrów dalej. Klimatyzacji nie ma, a że upał - drzwi są otwarte na oścież. Gdy ruszamy hałdę, dociera swąd...

- O! Tam teraz nie sypiemy – wskazuje na pagórki obrośnięte lebiodą kilkadziesiąt metrów dalej. Za nimi widać pola Bonikowa - Bo za miękko. Jak się trochę osuszy, będzie można wjechać.

Pachołki drogowe, ozdoby choinkowe, zabawki, worki ze starą paszą, cementem, skrawki materiałów z jakiejś szwalni, połamane, drewniane ramy okienne, dekiel z plastikowej beczki i kawałek beczki,  sterta słomek do picia oranżady, pojemników po piance montażowej, połamana doniczka, drewniany płotek ogrodowy, kartony, puszki, butelki po cocacoli, wodzie, winie, piwie, koc w kratkę, palto, dywan, połamany wiklinowy koszyk, opakowanie po pizzy, rura pcv, rama od roweru, koło od rowerka, rozłożony, przyzwoity  parasol z drewnianą rączką, połamane wiaderka plastikowe... itd. itd. itd. Wszystko to w setkach tysięcy foliowych węzełków, foliowych woreczków, worków i worów, folii walającej się luzem...   

- Nie patrzę już. Po co. Trzeba towar ubić, to się ubija...  Uważam tylko, żeby się coś w maszynę nie wkręciło. Ale folie wkurzają...

Metrową warstwę zgnieść można jeszcze o 1/3. Ubija się tak każdy metr.

Składowisko zajmuje ponad sześć hektarów, ale śmieci na stałe zgniata się i magazynuje w dwóch głębokich na jakieś cztery metry  komorach zajmujących nieco ponad dwa i pół hektara. Obie są już pełne. Z końcem lipca było tam już ponad 178 tys. ton. Przewidziano, że będzie najwyżej 180 tys. ton.

- Jeszcze nikt nie chciał ze mną jechać kompaktorem na śmieci! - śmieje się radośnie pan Jerzy. Nie, nie pamięta kto włożył za szybę kompaktora pluszowego Piotrusia Pana – bajkowe ucieleśnienie nieśmiertelności dzieciństwa i nieograniczonej fantazji. Albo on, albo kolega... Piotruś przyjechał tu jednym z transportów...

ALICJA MUENZBERG-CZUBAŁA

Miejskie Składowisko Odpadów Komunalnych w Bonikowie ma przestać działać w czerwcu przyszłego roku. To już ostatnie lato wysypiska. W 2011 roku śmieciami zajmie się Międzygminny Związek Selekt – mają być sortowane i to, czego nie da się ponownie użyć ma być spalane. Nowocześnie. Ale na razie wszystko trafia na zsyp. Ilość śmieci rośnie. Kościańskie wysypisko ma pozwolenie na przyjęcie 12 tys ton odpadów rocznie. W 2006 wjechały tam 7 833 tony, w 2007 już 9 061 ton, w 2008 – 10 435 ton a w tym roku prawie co miesiąc ponad 1000 ton. Może się okazać, że grudniu składowisko nie będzie mogło przyjąć śmieci... 

Gazeta Kościańska nr 35 /2010


Już głosowałeś!

Komentarze (2)

w dniu 10-09-2010 14:52:21 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Każdego powinni raz zawieźć w takie miejsce. To najlepsza edukacja ekologiczna

Każdego powinni raz zawieźć w takie miejsce. To najlepsza edukacja ekologiczna

w dniu 13-09-2010 01:00:33 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

A kto jest winny tego że na kazdym kroku wciskaja ODPŁATNIE plastikowe torby,a opakowania produktów sa tak wielkie,a zawartości opakowania tak mizerne-firma kaze sobie placic za opakowanie w cenie produktu i ja też drugi raz płace że to wyrzucam do smieci i jeszcze mam to segregowac,myc,białe osobne,ciemne osobno,plastiki osobno,papier tez-TO JA SIE PYTAM DLACZEGO TO POTEM WSZYSTKO I TAK LADUJE W JEDNYM MIEJSCU W SMIECIARCE,a czy ktos pomyslal żeby OBNIŻYC ceny za smieci tym ktorzy segregują odpady-nie ,bo wszyscy maja to gdzies warzne bys placil jak najwiecej za wywoz nieczystosci-MAM 5 OSOBOWA RODZINE I MIESIECZNIE PŁACIMY PRAWIE 50 ZL ZA SMIECI-TO SIE JUZ W GLOWIE NIE MIESCI ILE TO KOSZTUJE-a moze juz czas obciazyc rownierz producentow towarow kosztami za utylizacje opakowania-JA NIE MUSZE KUPOWAC OGORKOW W SLOIKU MOGE JE KUPIC LUZEM DO WLASNEGO OPAKOWANIA

A kto jest winny tego że na kazdym kroku wciskaja ODPŁATNIE plastikowe torby,a opakowania produktów sa tak wielkie,a zawartości opakowania tak mizerne-firma kaze sobie placic za opakowanie w cenie produktu i ja też drugi raz płace że to wyrzucam do smieci i jeszcze mam to segregowac,myc,białe osobne,ciemne osobno,plastiki osobno,papier tez-TO JA SIE PYTAM DLACZEGO TO POTEM WSZYSTKO I TAK LADUJE W JEDNYM MIEJSCU W SMIECIARCE,a czy ktos pomyslal żeby OBNIŻYC ceny za smieci tym ktorzy segregują odpady-nie ,bo wszyscy maja to gdzies warzne bys placil jak najwiecej za wywoz nieczystosci-MAM 5 OSOBOWA RODZINE I MIESIECZNIE PŁACIMY PRAWIE 50 ZL ZA SMIECI-TO SIE JUZ W GLOWIE NIE MIESCI ILE TO KOSZTUJE-a moze juz czas obciazyc rownierz producentow towarow kosztami za utylizacje opakowania-JA NIE MUSZE KUPOWAC OGORKOW W SLOIKU MOGE JE KUPIC LUZEM DO WLASNEGO OPAKOWANIA

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.145.172.213

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.