Wiadomości

21 Wrz 2019

Piętnasty półmaraton

10 listopada w Kościanie odbędzie się Międzynarodowy Kościański Półmaraton im. dra Henryka Florkowskiego.

O szczegółach tegorocznej edycji mówiono podczas konferencji prasowej w Starostwie Powiatowym w Kościanie. Z dziennikarzami spotkali się członkowie komitetu organizacyjnego: jego przewodniczący Edward Strzymiński, starosta Henryk Bartoszewski, dyrektor biegu Roman Talikadze i Radosław Bobkiewicz – odpowiedzialny za sprawy finansowe.

Tradycyjnie półmaraton poprzedzi Święto Biegania z Coccodrillo. W sobotniej imprezie wezmą udział przedszkolaki i uczniowie szkół podstawowych.

Trasa niedzielnego półmaratonu nie zmienia się i będzie prowadzić ulicami miasta. Na wysokości domu dra Florkowskiego, przy ul. Maya znajdować się będzie lotna premia. Najszybsza kobieta i najszybszy mężczyzna w tym miejscu otrzymają nagrody ufundowane przez Wojciecha Florkowskiego, syna patrona biegi.

Jak co roku start i meta znajdować się będzie przy Zespole Szkół im. Marii Konopnickiej w Kościanie, ul. Konopnickiej 1. Uczestnicy półmaratonu będą mieli do pokonania dystans 21,097 km, a towarzyszącemu mu Biegu Coccodrillo 6,5 km.

Nie zmieniły się wysokości nagród finansowych. Powrócono do premii dla najlepszych Polaków. Nagrody dla trzech najlepszych zawodniczek i zawodników ufunduje firma Magik Piotra Domagały.

Dla wszystkich, którzy ukończą bieg będzie pamiątkowy medal. Nawiązuje on do obchodzonego w tym roku stulecia powiatu: wpisana jest w niego archiwalna pieczęć, budynek starostwa, portret patrona i biało-czerwona flaga.

Zapisy już trwają. Limit zgłoszeń ustalono na 1500 osób. Zgłoszenia przyjmowane są za pośrednictwem strony www.koscianskipolmaraton.pl.

Organizatorami półmaratonu są samorządy: powiatu kościańskiego, miasta Kościana i gminy Kościan oraz LKS Sana Kościan.

Edward Strzymiński prezentuje  medal tegorocznego półmaratonu Edward Strzymiński prezentuje medal tegorocznego półmaratonu

Już głosowałeś!

Komentarze (16)

w dniu 21-09-2019 09:46:50 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Hejterzy za 3..2..1..

Hejterzy za 3..2..1..

w dniu 21-09-2019 11:25:33 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

no i znowu całe miasto zablokują żyć się nie chce dlaczego nie biegają po parku i polach tylko blokują drogi

no i znowu całe miasto zablokują żyć się nie chce dlaczego nie biegają po parku i polach tylko blokują drogi

w dniu 21-09-2019 11:48:46 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Dlaczego w ogóle biegają? Przecież lepiej byłoby zorganizować przejazd samochodami bez zamykania ulic i dojazdów do posesji. Tzw. zawody w ruchu drogowym. Co? Nie stać tych obdartusów w leginsach z biedronki na jakąś furę? Niedzielne zawalidrogi.

Dlaczego w ogóle biegają? Przecież lepiej byłoby zorganizować przejazd samochodami bez zamykania ulic i dojazdów do posesji. Tzw. zawody w ruchu drogowym. Co? Nie stać tych obdartusów w leginsach z biedronki na jakąś furę? Niedzielne zawalidrogi.

w dniu 21-09-2019 12:09:49 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Cały rok czeka się na tą imprezę biegową :) już się nie mogę doczekać :) te 3 h w roku ludzie sobie poradzą z utrudnieniami w mieście. To mega promocja naszego miasta :) brawa dla organizatorów

Cały rok czeka się na tą imprezę biegową :) już się nie mogę doczekać :) te 3 h w roku ludzie sobie poradzą z utrudnieniami w mieście. To mega promocja naszego miasta :) brawa dla organizatorów

w dniu 21-09-2019 12:13:43 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Biegalem w 2017 roku... minely prawie 2 lata i nadal nie ma wynikow na oficjalnej stronie zawodow.

Biegalem w 2017 roku... minely prawie 2 lata i nadal nie ma wynikow na oficjalnej stronie zawodow.

w dniu 21-09-2019 13:29:42 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

i znowu ochotnicy postoja za darmo...

i znowu ochotnicy postoja za darmo...

w dniu 21-09-2019 15:13:36 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

ktoś kto potrafi myśleć wie że niby hejt to tylko ściema i po co sie wkurwiać

ktoś kto potrafi myśleć wie że niby hejt to tylko ściema i po co sie wkurwiać

w dniu 22-09-2019 18:54:14 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

A tak to wygląda od środka: " Przeciętny biegacz z Kenii kosztuje cztery tysiące złotych. Zwraca się już po pierwszym biegu – oto kulisy kontrowersyjnego procederu z polskiego światka biegaczy. Czerwiec, mała gmina pod Białymstokiem. Do organizatora półmaratonu w Korycinie dzwoni telefon. - Co by państwo powiedzieli na dodatkową reklamę dla biegu? – słyszy. – Przywożę Kenijczyków, dodadzą kolorytu. Potrzeba kilkaset złotych: paliwo, nocleg itp. Organizator oferty nie przyjmuje, Kenijczycy przyjeżdżają i tak. I wygrywają w cuglach, zajmując wszystkie miejsca na podium. Żywej krowy – tradycyjnie głównej nagrody w korycińskim biegu – nie zabierają. Kasują za to ekwiwalent, w sumie 3 tys. zł z nagród. Materiał o krowie i Kenijczykach publikuje nawet "Fakt". Wszyscy trzej zawodnicy należą do Benedek Team. To nieformalna węgierska grupa sportowa, założona przez Zsoltana Benedeka. Od dwóch lat obstawia mniej prestiżowe biegi w Polsce. Wszędzie tam, gdzie jest do wygrania 1000 zł i bieg na 10 kilometrów czy półmaraton, są i oni. Jeśli są nagrody, a nie ma ekipy Benedeka, to znaczy, że przyjeżdża SKKS Dorcus, konkurencyjna grupa prowadzona przez Polaka. Na rynku jest jeszcze trzeci gracz - Sylwester Niebudek z Bydgoszczy. On i jego Kenijczycy specjalizują się jednak w zawodach bardziej elitarnych, obstawiając maratony. Biznes się kręci, bo z roku na rok nagrody w polskich biegach są coraz wyższe. Według wyliczeń biegacza Krzysztofa Bartkiewicza, związanego z Benedek Team, tylko w zeszłym roku było to ponad 2,2 mln zł. I to tylko w biegach, które płacą za zwycięstwo powyżej 1500 zł. Na dodatek pula cały czas rośnie. KENIJCZYK BIEGNIE NA ZMYWAKU Żeby sprowadzić zawodnika z Kenii, trzeba się nagimnastykować. Polska ambasada z Nairobi akceptuje jedynie wnioski wizowe co trzeciego biegacza. Resztę odrzuca. Z - jak twierdzą nasi rozmówcy - nie do końca jasnych powodów. - Ile kosztuje Kenijczyk? Niezbyt dużo. Za 4 tys. złotych można kupić mu bilety z Nairobi do Polski - przyznaje Piotr Szurowski, założyciel SKKS Dorcus. Zwraca się szybko. W sierpniu zawodnicy Benedek Team zarobili z nagród blisko 50 tys. zł. I to tylko w Polsce, a obstawiają też biegi od Chorwacji, przez Słowację, Czechy aż po Węgry. - Jeden zawodnik potrafi wystartować w tydzień w czterech zawodach. W weekend są to imprezy biegowe, a w dni powszednie mityngi – mówi Bartkiewicz. A tempo Kenijczycy narzucili w Polsce mordercze. 5 lipca 2014 r. Elias Maindi wygrywa siedomiokilometrowy Bieg 12 Mostów w Koszalinie, drugi na mecie jest Charles Toroitich. Wśród kobiet zwycięża Consalater Chemta Yadda, wyprzedzając Gladys Cerubo. Wszyscy to zawodnicy Benedek Team. Dzień później są już w Jarosławcu i uczestniczą w trudnym 15-kilometrowym biegu po plaży. Tu wyprzedza ich jedynie rodak Daniel Muteti, który biega dla Niebudka. Po tym weekendzie konto Benedek Team rośnie o kolejne kilka tysięcy złotych. Kolejny terminator: Abel Rop. Na początku września podczas prestiżowego Festiwalu Biegowego w Krynicy dzień po dniu wygrywa: najpierw bieg na 15 km, potem 10 km, w niedzielę kończąc z najlepszym czasem półmaraton. W tych samych biegach startują też koledzy i koleżanki z drużyny, za każdym razem zajmując miejsca na podium. W sumie drużyna w trzy dni zgarnia 36 tys. zł. Tydzień później zawodnicy są już na maratonie we Wrocławiu oraz mniejszych biegach w Tarczynie czy Płocku. Scenariusz się powtarza: wchodzą na podium. I nie ma znaczenia, że przez cały sierpień startowali co tydzień w dziesiątkach innych miejscowości, które - zachęcone boomem na bieganie - organizują zawody. Do Polski tak naprawdę przyjeżdża trzecia liga Kenijczyków. Na mistrzostwo świata, ani wygraną w dużym i wysokopłatnym maratonie szans nie mają. Ich przeciętność wystarcza jednak na nasze zawody i biegaczy z Polski czy krajów wschodnich jak Litwa czy Ukraina. - Ci zawodnicy przyjeżdżają do nas nie po to by uczestniczyć w sportowej rywalizacji, ale pracować. Dla nich jest to zwykła robota. Tak jak my jeździmy do Londynu na zmywak, tak oni przyjeżdżają do nas na zawody - mówi nam jeden z organizatorów biegów, chcąc jednak zachować anonimowość. Dla grup sportowych to świetny interes. Menedżer kasuje prowizję, najczęściej też wynajmuje swoim biegaczom mieszkanie, do niego należy też samochód, którym jeżdżą na zawody. Kenijczycy sami kupują tylko jedzenie. ILE SIĘ NA TYM ZARABIA? Piotr Szurowski twierdzi, że on sam swoim zawodnikom zabiera 15-20 proc. z nagród. Marek Tronina, który organizuje PZU Maraton Warszawski mówi, że stawki są wyższe i oscylują w granicach 20-30 proc. Czasem nawet więcej. - Mam wrażenie, że w przypadku menadżerów obstawiających te mniejsze zawody, rozliczenia wyglądają nieco inaczej - dodaje. Tronina przypomina głośną w branży anegdotę. Menadżer spytał swojego zawodnika czy za dwa tysiące złotych zrezygnuje z rywalizacji i pobiegnie jako zając, czyli będzie utrzymywał stałe, wysokie tempo do pewnego kilometra i pomoże najlepszym poprawić rekord trasy. Zawodnik się zgodził. Po maratonie organizator biegu podchodzi do menadżera i na oczach biegacza wręcza mu 10 tys. zł. Ten odlicza dla siebie osiem tysięcy. Resztę oddaje robiącemu wielkie oczy zawodnikowi, dodając, że nie ma się co burzyć, bo przecież po dżentelmeńsku umówili się na dwa tysiące. - Warunki współpracy na linii zawodnik-menadżer są dość okrutne. I to nie tylko w Polsce. Słyszałem o Polkach, które na Zachodzie mieszkały w barakach po 8-10 osób, a po mityngach ze względu na cięcia kosztów spały po dwie w jednym hotelowym łóżku. To jest sport, ale też gra rynkowa - stwierdza Tronina. Nie wszyscy tę grę wytrzymują. Podczas Półmaratonu Henrykowskiego zasłabła jedna z zawodniczek. - Skończyło się wizytą w szpitalu i podłączeniem pod kroplówkę - mówi nam Jacek Szpunt, organizator biegu. Zdaniem Krzysztofa Bartkiewicza, który czasami pomaga Benedek Team w organizowaniu startów w Polsce, zasłabnięcia to wynik skrajnej oszczędności zawodników z Afryki. Zamiast jeść, wolą przyoszczędzić i zawieźć pieniądze zimą do domu. TABLETKA NA 2:40 NA KILOMETR Kenijczycy budzą wiele kontrowersji. Polscy biegacze są przekonani, że używają niedozwolonych środków dopingujących. Ale też zespoły oskarżają się nawzajem o grę nie fair. - Postanowiłem walczyć z tym Węgrem. On formalnie nie ma pod sobą nic. Żadnej zarejestrowanej grupy, umowy z żadnym zawodnikiem. A jednak ci Kenijczycy startują na niego. On nawet nie jest menadżerem. On jest tylko egzekutorem - denerwuje się Szurowski. Założyciel SKKS Dorcus twierdzi, że jego zawodnicy są lepsi i mogą wygrać z Kenijczykami Węgra. Pod jednym warunkiem - muszą startować na świeżo. - Nie mam dowodów, ale moi zawodnicy mówią mi wprost, że kilka razy widzieli jak zawodnicy od Benedek Team brali na punkcie z wodą jakieś tabletki i zaczynali biegać w tempie 2:40 na kilometr. A to jest bieg na rekord świata! – mówi nam otwarcie polski menadżer. Zwraca też uwagę, że zawodnicy Węgra nie pocą się w trakcie biegu. A to nie jest normalne zachowanie organizmu. Dlaczego wygrywają? Radek Kłeczek, jeden z lepszych polskich biegaczy komentując zawody Festiwalu Biegowego w Krynicy pisał, że zawodnik od Benedeka "odkrył tajemniczą miksturę na wygrywanie". Dodał jednocześnie, że jest za kontrolą antydopingową podczas tej największej imprezy biegowej w kraju. - Podstawowe pytanie brzmi czy na małych imprezach są badania antydopingowe? Odpowiedź brzmi oczywiście nie. Po pierwsze są drogie, po drugie nikt nie chce by w razie wpadki przykleiła się do tych zawodów łatka "dopingu". I nie ma znaczenia, że organizator był jedynym uczciwym i wykrył doping. Jak w tym powiedzeniu: nieważne czy ciebie okradli, czy ty okradłeś, sprawa i tak jest śmierdząca - mówi Marek Tronina. Problem w tym, że nawet złapanie kenijskiego biegacza na dopingu niczego nie załatwia. Większość z nich startuje u nas jako amatorzy, czyli na takich samych warunkach jak Kowalski, który metę maratonu przekracza w pierwszej setce od końca. Dyskwalifikacja nie będzie więc na dwa lata, ale tylko na ten jeden, konkretny bieg. Następnego dnia biegacz zasadniczo może startować bez żadnych przeszkód. O samym Benedeku w branży mówi się, że był zawodnikiem, którego dwukrotnie przyłapano na dopingu. Bartkiewicz twierdzi jednak, że to plotki. - Narzekają ci, co nie mają menadżera. Ale żeby go mieć, trzeba reprezentować pewien poziom sportowy. Przecież nikt nie przygarnie do siebie zawodnika, na którym nie można zarobić - mówi wprost. Kenijczycy Węgra byli ostatnio kontrolowani na zawodach w Czechach i nie było żadnych problemów. Z samym Benedekiem – mimo prób – nie udało nam się skontaktować. A GDZIE BIEG PO ZDROWIE? Utrzymanie polskiego zawodnika to nawet 100 tys. zł rocznie. Najlepsi tacy jak Henryk Szost czy naturalizowany Yared Shegumo, wicemistrz Europy w maratonie, potrafią zarabiać nawet więcej. Oni z Kenijczykami problemu nie mają. Gorzej z polską młodzieżą. - Możemy dziś narzekać, że Kenijczycy zabierają nam nagrody w biegach. Pamiętam jednak czasy, gdy nasi najlepsi zawodnicy jeździli do Niemiec tylko po to, by dostać 100 dolarów. Ja mam pretensje do organizatorów. Można przecież ustalić, że jest jedna nagroda dla zwycięzcy i druga dla najlepszego Polaka. Taka dodatkowa klasyfikacja załatwi sprawę – mówi nam Marek Tronina. Na razie takich biegów w Polsce nie ma. Organizatorzy Półmaratonu Henrykowskiego po incydencie z mdlejącą Kenijką zdecydowali, że w przyszłym roku nagród finansowych nie będzie w ogóle. Nie zarobią ani Kenijczycy, ani Polacy, ani menadżerowie. Biegacze pobiegną bez pieniędzy. Po prostu po zdrowie."

A tak to wygląda od środka: " Przeciętny biegacz z Kenii kosztuje cztery tysiące złotych. Zwraca się już po pierwszym biegu – oto kulisy kontrowersyjnego procederu z polskiego światka biegaczy. Czerwiec, mała gmina pod Białymstokiem. Do organizatora półmaratonu w Korycinie dzwoni telefon. - Co by państwo powiedzieli na dodatkową reklamę dla biegu? – słyszy. – Przywożę Kenijczyków, dodadzą kolorytu. Potrzeba kilkaset złotych: paliwo, nocleg itp. Organizator oferty nie przyjmuje, Kenijczycy przyjeżdżają i tak. I wygrywają w cuglach, zajmując wszystkie miejsca na podium. Żywej krowy – tradycyjnie głównej nagrody w korycińskim biegu – nie zabierają. Kasują za to ekwiwalent, w sumie 3 tys. zł z nagród. Materiał o krowie i Kenijczykach publikuje nawet "Fakt". Wszyscy trzej zawodnicy należą do Benedek Team. To nieformalna węgierska grupa sportowa, założona przez Zsoltana Benedeka. Od dwóch lat obstawia mniej prestiżowe biegi w Polsce. Wszędzie tam, gdzie jest do wygrania 1000 zł i bieg na 10 kilometrów czy półmaraton, są i oni. Jeśli są nagrody, a nie ma ekipy Benedeka, to znaczy, że przyjeżdża SKKS Dorcus, konkurencyjna grupa prowadzona przez Polaka. Na rynku jest jeszcze trzeci gracz - Sylwester Niebudek z Bydgoszczy. On i jego Kenijczycy specjalizują się jednak w zawodach bardziej elitarnych, obstawiając maratony. Biznes się kręci, bo z roku na rok nagrody w polskich biegach są coraz wyższe. Według wyliczeń biegacza Krzysztofa Bartkiewicza, związanego z Benedek Team, tylko w zeszłym roku było to ponad 2,2 mln zł. I to tylko w biegach, które płacą za zwycięstwo powyżej 1500 zł. Na dodatek pula cały czas rośnie. KENIJCZYK BIEGNIE NA ZMYWAKU Żeby sprowadzić zawodnika z Kenii, trzeba się nagimnastykować. Polska ambasada z Nairobi akceptuje jedynie wnioski wizowe co trzeciego biegacza. Resztę odrzuca. Z - jak twierdzą nasi rozmówcy - nie do końca jasnych powodów. - Ile kosztuje Kenijczyk? Niezbyt dużo. Za 4 tys. złotych można kupić mu bilety z Nairobi do Polski - przyznaje Piotr Szurowski, założyciel SKKS Dorcus. Zwraca się szybko. W sierpniu zawodnicy Benedek Team zarobili z nagród blisko 50 tys. zł. I to tylko w Polsce, a obstawiają też biegi od Chorwacji, przez Słowację, Czechy aż po Węgry. - Jeden zawodnik potrafi wystartować w tydzień w czterech zawodach. W weekend są to imprezy biegowe, a w dni powszednie mityngi – mówi Bartkiewicz. A tempo Kenijczycy narzucili w Polsce mordercze. 5 lipca 2014 r. Elias Maindi wygrywa siedomiokilometrowy Bieg 12 Mostów w Koszalinie, drugi na mecie jest Charles Toroitich. Wśród kobiet zwycięża Consalater Chemta Yadda, wyprzedzając Gladys Cerubo. Wszyscy to zawodnicy Benedek Team. Dzień później są już w Jarosławcu i uczestniczą w trudnym 15-kilometrowym biegu po plaży. Tu wyprzedza ich jedynie rodak Daniel Muteti, który biega dla Niebudka. Po tym weekendzie konto Benedek Team rośnie o kolejne kilka tysięcy złotych. Kolejny terminator: Abel Rop. Na początku września podczas prestiżowego Festiwalu Biegowego w Krynicy dzień po dniu wygrywa: najpierw bieg na 15 km, potem 10 km, w niedzielę kończąc z najlepszym czasem półmaraton. W tych samych biegach startują też koledzy i koleżanki z drużyny, za każdym razem zajmując miejsca na podium. W sumie drużyna w trzy dni zgarnia 36 tys. zł. Tydzień później zawodnicy są już na maratonie we Wrocławiu oraz mniejszych biegach w Tarczynie czy Płocku. Scenariusz się powtarza: wchodzą na podium. I nie ma znaczenia, że przez cały sierpień startowali co tydzień w dziesiątkach innych miejscowości, które - zachęcone boomem na bieganie - organizują zawody. Do Polski tak naprawdę przyjeżdża trzecia liga Kenijczyków. Na mistrzostwo świata, ani wygraną w dużym i wysokopłatnym maratonie szans nie mają. Ich przeciętność wystarcza jednak na nasze zawody i biegaczy z Polski czy krajów wschodnich jak Litwa czy Ukraina. - Ci zawodnicy przyjeżdżają do nas nie po to by uczestniczyć w sportowej rywalizacji, ale pracować. Dla nich jest to zwykła robota. Tak jak my jeździmy do Londynu na zmywak, tak oni przyjeżdżają do nas na zawody - mówi nam jeden z organizatorów biegów, chcąc jednak zachować anonimowość. Dla grup sportowych to świetny interes. Menedżer kasuje prowizję, najczęściej też wynajmuje swoim biegaczom mieszkanie, do niego należy też samochód, którym jeżdżą na zawody. Kenijczycy sami kupują tylko jedzenie. ILE SIĘ NA TYM ZARABIA? Piotr Szurowski twierdzi, że on sam swoim zawodnikom zabiera 15-20 proc. z nagród. Marek Tronina, który organizuje PZU Maraton Warszawski mówi, że stawki są wyższe i oscylują w granicach 20-30 proc. Czasem nawet więcej. - Mam wrażenie, że w przypadku menadżerów obstawiających te mniejsze zawody, rozliczenia wyglądają nieco inaczej - dodaje. Tronina przypomina głośną w branży anegdotę. Menadżer spytał swojego zawodnika czy za dwa tysiące złotych zrezygnuje z rywalizacji i pobiegnie jako zając, czyli będzie utrzymywał stałe, wysokie tempo do pewnego kilometra i pomoże najlepszym poprawić rekord trasy. Zawodnik się zgodził. Po maratonie organizator biegu podchodzi do menadżera i na oczach biegacza wręcza mu 10 tys. zł. Ten odlicza dla siebie osiem tysięcy. Resztę oddaje robiącemu wielkie oczy zawodnikowi, dodając, że nie ma się co burzyć, bo przecież po dżentelmeńsku umówili się na dwa tysiące. - Warunki współpracy na linii zawodnik-menadżer są dość okrutne. I to nie tylko w Polsce. Słyszałem o Polkach, które na Zachodzie mieszkały w barakach po 8-10 osób, a po mityngach ze względu na cięcia kosztów spały po dwie w jednym hotelowym łóżku. To jest sport, ale też gra rynkowa - stwierdza Tronina. Nie wszyscy tę grę wytrzymują. Podczas Półmaratonu Henrykowskiego zasłabła jedna z zawodniczek. - Skończyło się wizytą w szpitalu i podłączeniem pod kroplówkę - mówi nam Jacek Szpunt, organizator biegu. Zdaniem Krzysztofa Bartkiewicza, który czasami pomaga Benedek Team w organizowaniu startów w Polsce, zasłabnięcia to wynik skrajnej oszczędności zawodników z Afryki. Zamiast jeść, wolą przyoszczędzić i zawieźć pieniądze zimą do domu. TABLETKA NA 2:40 NA KILOMETR Kenijczycy budzą wiele kontrowersji. Polscy biegacze są przekonani, że używają niedozwolonych środków dopingujących. Ale też zespoły oskarżają się nawzajem o grę nie fair. - Postanowiłem walczyć z tym Węgrem. On formalnie nie ma pod sobą nic. Żadnej zarejestrowanej grupy, umowy z żadnym zawodnikiem. A jednak ci Kenijczycy startują na niego. On nawet nie jest menadżerem. On jest tylko egzekutorem - denerwuje się Szurowski. Założyciel SKKS Dorcus twierdzi, że jego zawodnicy są lepsi i mogą wygrać z Kenijczykami Węgra. Pod jednym warunkiem - muszą startować na świeżo. - Nie mam dowodów, ale moi zawodnicy mówią mi wprost, że kilka razy widzieli jak zawodnicy od Benedek Team brali na punkcie z wodą jakieś tabletki i zaczynali biegać w tempie 2:40 na kilometr. A to jest bieg na rekord świata! – mówi nam otwarcie polski menadżer. Zwraca też uwagę, że zawodnicy Węgra nie pocą się w trakcie biegu. A to nie jest normalne zachowanie organizmu. Dlaczego wygrywają? Radek Kłeczek, jeden z lepszych polskich biegaczy komentując zawody Festiwalu Biegowego w Krynicy pisał, że zawodnik od Benedeka "odkrył tajemniczą miksturę na wygrywanie". Dodał jednocześnie, że jest za kontrolą antydopingową podczas tej największej imprezy biegowej w kraju. - Podstawowe pytanie brzmi czy na małych imprezach są badania antydopingowe? Odpowiedź brzmi oczywiście nie. Po pierwsze są drogie, po drugie nikt nie chce by w razie wpadki przykleiła się do tych zawodów łatka "dopingu". I nie ma znaczenia, że organizator był jedynym uczciwym i wykrył doping. Jak w tym powiedzeniu: nieważne czy ciebie okradli, czy ty okradłeś, sprawa i tak jest śmierdząca - mówi Marek Tronina. Problem w tym, że nawet złapanie kenijskiego biegacza na dopingu niczego nie załatwia. Większość z nich startuje u nas jako amatorzy, czyli na takich samych warunkach jak Kowalski, który metę maratonu przekracza w pierwszej setce od końca. Dyskwalifikacja nie będzie więc na dwa lata, ale tylko na ten jeden, konkretny bieg. Następnego dnia biegacz zasadniczo może startować bez żadnych przeszkód. O samym Benedeku w branży mówi się, że był zawodnikiem, którego dwukrotnie przyłapano na dopingu. Bartkiewicz twierdzi jednak, że to plotki. - Narzekają ci, co nie mają menadżera. Ale żeby go mieć, trzeba reprezentować pewien poziom sportowy. Przecież nikt nie przygarnie do siebie zawodnika, na którym nie można zarobić - mówi wprost. Kenijczycy Węgra byli ostatnio kontrolowani na zawodach w Czechach i nie było żadnych problemów. Z samym Benedekiem – mimo prób – nie udało nam się skontaktować. A GDZIE BIEG PO ZDROWIE? Utrzymanie polskiego zawodnika to nawet 100 tys. zł rocznie. Najlepsi tacy jak Henryk Szost czy naturalizowany Yared Shegumo, wicemistrz Europy w maratonie, potrafią zarabiać nawet więcej. Oni z Kenijczykami problemu nie mają. Gorzej z polską młodzieżą. - Możemy dziś narzekać, że Kenijczycy zabierają nam nagrody w biegach. Pamiętam jednak czasy, gdy nasi najlepsi zawodnicy jeździli do Niemiec tylko po to, by dostać 100 dolarów. Ja mam pretensje do organizatorów. Można przecież ustalić, że jest jedna nagroda dla zwycięzcy i druga dla najlepszego Polaka. Taka dodatkowa klasyfikacja załatwi sprawę – mówi nam Marek Tronina. Na razie takich biegów w Polsce nie ma. Organizatorzy Półmaratonu Henrykowskiego po incydencie z mdlejącą Kenijką zdecydowali, że w przyszłym roku nagród finansowych nie będzie w ogóle. Nie zarobią ani Kenijczycy, ani Polacy, ani menadżerowie. Biegacze pobiegną bez pieniędzy. Po prostu po zdrowie."

w dniu 23-09-2019 09:22:01 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

I dlatego trzeba znowu zablokować całe miasto bo firmy mające Kenijczyków chcą zarobić a paru pożytecznych idiotów z kraju łudzi się, że im się uda z nimi wygrać ? Stanowczo protestuję. Ciekawe co będzie jak przy obecnym stanie układu komunikacyjnego w mieście i związanej z tym biegiem blokadzie miasta karetka nie dojedzie na czas do chorego albo poszkodowanego w wypadku ??? Przemyślał to ktoś z organizatorów ? Czy jak rodzina wytoczy wam proces, że to z Waszej winy to może wtedy się Wam oczy otworzą ??

I dlatego trzeba znowu zablokować całe miasto bo firmy mające Kenijczyków chcą zarobić a paru pożytecznych idiotów z kraju łudzi się, że im się uda z nimi wygrać ? Stanowczo protestuję. Ciekawe co będzie jak przy obecnym stanie układu komunikacyjnego w mieście i związanej z tym biegiem blokadzie miasta karetka nie dojedzie na czas do chorego albo poszkodowanego w wypadku ??? Przemyślał to ktoś z organizatorów ? Czy jak rodzina wytoczy wam proces, że to z Waszej winy to może wtedy się Wam oczy otworzą ??

w dniu 23-09-2019 15:42:01 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

I dlatego trzeba strzelać do czarnych.

I dlatego trzeba strzelać do czarnych.

w dniu 24-09-2019 07:05:39 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Od kilku lat czytam te same komentarze...APELUJĘ więc do wszystkich, którym nie podoba się niedzielne blokowanie miasta i boją się o dojazd karetki czy innych służb do potrzebujących, UWAGA: powiedzcie (napiszcie) te uwagi komuś, kogo one interesują...Zaśmiecacie tylko jakimiś g.wnami całkiem przyjemny wątek o świetnej imprezie.

Od kilku lat czytam te same komentarze...APELUJĘ więc do wszystkich, którym nie podoba się niedzielne blokowanie miasta i boją się o dojazd karetki czy innych służb do potrzebujących, UWAGA: powiedzcie (napiszcie) te uwagi komuś, kogo one interesują...Zaśmiecacie tylko jakimiś g.wnami całkiem przyjemny wątek o świetnej imprezie.

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.188.103.162

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.