Magazyn koscian.net

2006-02-14 15:02:25

Pieskie życie, pieska śmierć cd.

W niedzielne popołudnie w  Kościanie potrącono psa. Zwierzę wyło z bólu na ulicy Wielichowskiej ponad dwie godziny i nie udało się znaleźć dla niego pomocy

-  Musimy pewne sprawy uzgodnić, by już więcej nie było takiej bezsilności – mówi Andrzej Ziegler, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej  Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie.

 Zacznijmy od tego, że ktoś potrącił psa i odjechał. Nie udzielił mu pomocy. Pies prawdopodobnie sam zdołał jeszcze zejść z jezdni i położył się na chodniku przed domem pana Stanisława. Wył z bólu. Było po siedemnastej.

 - Nie znałem psa - relacjonuje pan Stanisław. - Nie wiedziałem kogo mam zawiadomić, więc zadzwoniłem na sto dwanaście. Pomyślałem, że tam będą wiedzieli jakie służby powinny zająć się rannym psem. Zgłoszenie przyjęto, wszystkie moje dane spisano. Minęło około godziny. Nikt nie przyjechał. Pies wył niemiłosiernie. Zagadywałem go, chciałem uspokoić, ale bałem się ruszyć.

 Dyżur pełnił tego popołudnia Szymon Pracharczyk.
 - Zawiadomiłem najpierw zarząd dróg powiatowych, ale tam dowiedziałem się, że za psa odpowiada miasto. Zadzwoniłem więc do Urzędu Miejskiego w Kościanie. Pani odebrała telefon i powiedziała, że tym zajmuje się Miejski Zakład Oczyszczania. Tam jednak nie mogłem się dodzwonić. Nikt nie odbierał telefonu. Wtedy zadzwoniłem do powiatowego lekarza weterynarii. Lekarz nie mógł pomóc. Nie wiedział, który z weterynarzy  ma dziś dyżur. Oddzwoniłem więc do Urzędu Miasta, że nic nie udało mi się załatwić - relacjonuje strażak.

Tymczasem pies nadal leżał na chodniku i skowyczał.
 - Traumatyczne przeżycie. Najgorsza była ta bezsilność - mówi pan Stanisław.  Po godzinie oczekiwania zadzwonił do straży ponownie z zapytaniem, co dalej?  Dowiedział się, że straż zawiadomiła urząd miejski.
 - Ktoś miał przyjechać - relacjonuje.

 Nikt jednak się nie pojawił. Nad psem zlitował się Krzyś, chłopiec z sąsiedztwa. Zawinął cierpiące zwierzę w koc i zaniósł do domu.
 - Zięć przygotował dla niego skrzynkę. Tam go położyliśmy. Nie wiedzieliśmy gdzie o tej porze można znaleźć dla niego pomoc. Było już po dwudziestej. Postanowiliśmy, że rankiem zawieziemy go do weterynarza - opowiada babcia Krzysia.

 Dwadzieścia minut później pieska szukali młody mężczyzna i kobieta. Zajrzeli do skrzynki, rozpoznali i zabrali. Tu trop się urywa. Nie wiemy, czy piesek przeżył.   - Gdy Krzyś zabrał pieska, zadzwoniłem do straży po raz trzeci, żeby zawiadomić, że nie ma go już na ulicy - informuje pan Stanisław. -  W telewizji kiedyś podawano, że ktoś jak ja zawiadomił służby, ale zanim one przyjechały, pies gdzieś poszedł. Ten kto wzywał pomoc musiał zapłacić za ,,nieuzasadnione’’ wezwanie. Teraz sobie myślę, że zagrożenia nie było. Służby miejskie przyjechałyby, ale najwcześniej następnego dnia - sprzątnąć ciało. Zastanawiam się, kto powinien pomóc rannemu zwierzęciu. W przypadku ludzi wzywa się pogotowie, a w przypadku psa? Takie rzeczy muszą być uregulowane!

 - Są uregulowane. Ustawa o zachowaniu porządku to reguluje. Odpowiada za to burmistrz. Tylko w Kościanie tej sprawy jakoś nie można rozwiązać. Jest za duży opór urzędniczy - mówi Tadeusz Grygier, powiatowy lekarz weterynarii.

 - Okazało się, że byliśmy bezsilni. Bezsilna była pani w urzędzie - mówi Andrzej Ziegler, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej  Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie. - Do tej pory nie było problemów. Jeśli mieliśmy informacje o potrąconym dzikim zwierzęciu, zawiadamialiśmy powiatowego lekarza weterynarii, a on wskazywał do kogo mamy się zwrócić. Niedzielne szukanie pomocy dla psa pokazało, że musimy pewne sprawy uzgodnić, by już więcej nie było takiej bezsilności.

 Przypomnijmy, 24 stycznia w miejskim przytulisku dla psów uśpiono wszystkich podopiecznych. Jeden - ofiara wypadku - przez ponad tydzień czekał na pomoc weterynaryjną. Weterynarz przyjechał dopiero, by go  uśpić. Uśpił też słynną Żabkę-Ulę, suczkę z psiego pola przy ulicy Surzyńskiego.

 – To była interwencja humanitarna. Chore psy nie mogły dłużej przebywać w takich warunkach – twierdzi Tadeusz Grygier, powiatowy lekarz weterynarii (,,Pieskie życie, pieska śmierć’’ - ,,GK’’ z 1 lutego).
 To już trzeci artykuł, który zakończymy stwierdzeniem strażników miejskich ze Śmigla. 
- To nie z psami jest problem, ale z ludźmi. Psy tylko na tym cierpią. (Al)

GK nr 7/2006

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.118.205.165

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.