Magazyn koscian.net

2005-12-07 11:02:06

Pakt „44”

Czy rolnikom z Solidarnej Grupy Rolników z okolic Lubinia uda się trzeci rok uprawiać ziemię Agencji Nieruchomości? Decyzja zapaść ma lada dzień. - Zaoraliśmy, zasialiśmy, zadbaliśmy jak o swoją - mówi Leszek Jagiełło

Przypomnijmy, od lat rolnicy z gminy Krzywiń zabiegają o ziemię dawnych pegeerów. Solidarna Grupa Rolników z okolic Lubinia rozrosła się już do 44 osób. 31 sierpnia ubiegłego roku zorganizowali spektakularny protest z pługami, odmawiając oddania ziemi Agencji Nieruchomości w obawie przed przetargiem. Kilka tygodni wcześniej w takim przetargu dzierżawy ziemi gospodarstwa w Cichowie  sięgnęły niebotycznych kwot, a większość ziemi przejęli - jak twierdzą rolnicy - przedsiębiorcy i spekulanci. Rolnicy zorganizowali debatę na temat zmiany ustawy o obrocie ziemią. Zaprosili na nią parlamentarzystów i przedstawicieli Agencji. Kilka godzin dyskusji zaowocowało użyczeniem ziemi na kolejny rok. Ponieważ prawo nie pozwalało w takiej sytuacji rolnikom płacić za ziemię, ci sami się opodatkowali i zamiast płacić Agencji ufundowali stypendia dla popegeerowskich rodzin i kupili sprzęt do gabinetu rehabilitacyjnego. 

 - Nie chcemy ziemi za darmo - mówili wówczas i powtarzają dziś.
 - Na rok dostaliśmy ziemię, i mieliśmy zmienić ustawę. Rok czasu czekaliśmy, ale panowie posłowie zajęli się swoimi sprawami, a nie naszymi -  mówi teraz Leszek  Jagiełło. - Dlatego postanowiliśmy zająć się tym od początku. Wybraliśmy naszego posła, mamy go i teraz oczekujemy, że poprawi  ustawę.

 A szanse na poprawę ustawy są - jak przekonuje poseł Bernard Ptak - spore.
 - W Unii  Europejskiej obrót ziemią jest regulowany, na przykład w Niemczech przez izby rolnicze. W Polsce Krzysztof Ardonowski, wiceminister rolnictwa, były szef Izby Rolniczych, ogłosił, że ustawę zmieni i że ziemia będzie regulowana - mówi poseł. - Nasze czteroletnie zabiegi mają szansę na sukces.  W ciągu roku, myślę, że uda nam wprowadzić zmiany.

    Tymczasem we wrześniu zanosiło się na kolejny protest na polach.  Zasady dystrybucji ziemią się zmieniły i nie dawały szans na kolejny rok użytkowania. Tym razem protest zapowiadały żony rolników. Udało się sprawę załagodzić i rolnicy zdecydowali się wziąć udział w przetargu.
 - Po fali naszych protestów poszła fama na całą Unię Europejską i Agencja odgórnie zlikwidowała możliwość użyczenia ziemi rolnikom. Musieli stanąć do przetargu  - opowiada  Ptak.

  Przetarg miał się odbyć 18 listopada. Stanęła do niego Solidarna Grupa Rolników podzieliwszy między swoich 44 członków ziemię tak, by każdy dostał choć kawałek. Do przetargu stanęli jednak też rolnicy niezrzeszeni, ubiegając się o większość działek. Tym razem przetarg oprotestowali  rolnicy, którzy do niego nie stanęli.

   - Rolnicy z lubińskiej grupy od lat zabiegają o ziemię lubińskiego gospodarstwa. Uszanowaliśmy to i choć sami też chcielibyśmy powiększyć nasze gospodarstwa, ze względu na nich nie stanęliśmy do przetargu - wyjaśnia Andrzej Małecki, rolnik z Jerki. - Ja jestem w stanie rozszerzyć gospodarstwo o sześćdziesiąt hektarów. Dałbym radę tyle jeszcze uprawiać, ale rozumiem głód ziemi w naszej gminie. Nie chcę wszystkiego dla siebie. Musimy się podzielić po pięć, dziesięć hektarów. Powinno starczyć dla wszystkich. Solidarność, to solidarność. Jestem w grupie inicjatywnej zabiegającej o ziemie dawnego gospodarstwa w Czerwonej Wsi. Nie będę starał się o ziemię w Lubiniu, gdy wiem, że koledzy walczą o nią od czterech, a od dwóch lat już ją uprawiają.

 Pod listem do Agencji podpisało się ponad dziewięćdzisiąt osób. Napisał tam też poseł Bernard Ptak. Okazało się, że mogą jeszcze rok uprawiać otrzymaną w ubiegłym roku ziemią i to odpłatnie.  Rolnicy wystąpili do Agencji o bezumowne użytkowanie gruntów za odpłatnością. Zaproponowali cenę o 25% wyższą, niż średnia w Wielkospolsce, czyli około 5 kwinatli za hektar przeliczeniowy. Teraz czekają na decyzję Agencji.

 - Sądziliśmy, że solidaryzm społeczny będzie tak duży, że inni rolnicy nie będą próbowali rozbić tej inicjatywy od dołu. Stało się inaczej. Sześciu rolników złożyło wnioski konkurencyjne do Solidarnej Grupy Rolników - mówi poseł Ptak. Jego zdaniem nie zmienia to faktu, że rolnicy w gminie Krzywiń udowodnili, że potrafią mówić jednym głosem, potrafią być solidarni i realizować wspólne przedsięwzięcia.
 - Gospodarstw rolnych jest w gminie około siedemset, a wniosek złożyło sześciu rolników. Jest to więc jeden procent oponentów wobec czterdziestoczteroosobowej grupy.  Jeden procent, to błąd statystyczny. Rolnicy potrafią wspólnie działać...

 - W przetargu mogą rzekomo brać udział tylko rolnicy. Jesteśmy rolnikami, ale ziemi nie możemy uzyskać. Mówi się, że rolnicy mówią wieloma głosami, a my tu mówimy jednym głosem - czterdziestu czterech rolników! Ale ziemia znowu nie jest dla nas. My nie chcemy łamać prawa. Chcemy  je zmienić, żeby móc godnie i sprawiedliwie podzielić ziemię. To byłby pierwszy taki przykład, gdzie nie byłoby rabunkowej gospodarki. Rabunkowa jest wtedy, gdy ktoś bierze sto pięćdziesiąt hektarów,  potem okazuje się niewypłacalny i pisze listy do Agencji, żeby ta obniżyła dzierżawę. My wiemy na co nas stać.  Prowadząc rodzinne gospodarstwa ryzykujemy utratą źródła utrzymania rodziny i majątkiem rodowym. Nie stać nas na nieodpowiedzialność.  Jesteśmy najpewniejszym partnerem – mówi Jagiełło.

 Wszyscy rozmówcy podkreślają, że podział ziemi dawnych gospodarstw popegeerowskich to najprawdopodobniej jedyna szansa na powiększenie rodzinnych gospodarstw.

  – Jeśli się starci tę szansę, to ona już nigdy się nie powtórzy - przekonuje krzywiński burmistrz Paweł Buksalewicz. Stał z rolnikami na polach w ubiegłym roku. On i starosta kościański - Andrzej Jęcz -  popierają dążenia rolników.

 - Dostęp do ziemi nie jest równy - przekonuje dalej burmistrz. - Jeśli w Agencji poznańskiej średnia dzierżawa wynosi 3,9 kwintala, to średnia dla wielkich dzierżawców, a w Cichowie sięgnęło to szesnastu, osiemnastu kwintali, a nawet dwudziestu pięciu, to gdzie jest ta równość? - pyta. - Jeśli to cena rynkowa, to niech Agencja wystawi na przetarg wszystkie gospodarstwa. To jest tak jak byśmy mieli dziesięć kożuchów. Na osiem dalibyśmy talony ludziom i sprzedali je po cenie wywoławczej, a te dwa, wystawimy na przetarg. Cena byłaby cztery razy taka, jak powinna być. Gdybyśmy tymczasem wszystkie wystawili na przetarg, cena byłaby bardziej zrównoważona. Nie może być tak, że trzecia klasa ziemi w Lubiniu dajmy na to, kosztowałaby dwadzieścia pięć kwintali, a obok, pięć kilometrów dalej, ziemia tej samej klasy kosztowałaby cztery kwintale. To jest sprawiedliwe?

 - Nie mamy pretensji do rolników, którzy stanęli do przetargu, nie traktujemy jako wroga Agencji Nieruchomości. Zła jest ustawa. Zła, bo pozwala na przejmowanie ziemi przez spekulantów, a rolników stawia w takiej sytuacji, że zaczynają działać przeciwko sobie. Minister rolnictwa zapowiedział, że ją zmieni. Będę o to walczył. To ustawa jest zła i skłóca, ale nas nie skłóci. Nie damy się  - mówi poseł Bernard Ptak.

 Przypomnijmy, rolnicy z Krzywinia domagają się wprowadzenia w Polsce regulowanego dostępu do ziemi. Chcą, by o tym , kto będzie mógł ją wydzierżawić decydowały lokalne organizacje. Że tak się da, udowodnili - jak twierdzą - dzieląc ziemię w ubiegłym roku.

  - Powołałem komisję składającą się z przedstawicieli wszystkich związków rolniczych, czyli: Samoobrony, Centrum Młodych Rolników i Kółka Rolnicze, był tam szef komisji gospodarczej Rady Miejskiej, była też radna miejscowa z Lubinia. Były osoby z wyższym wykształceniem rolniczym i ekonomicznym. Trzy noce się kłócili, jakie ustalić zasady przydziału ziemi. Wzięli pod uwagę elementy gospodarcze i socjalne. Były punkty, które potem sumowano. I udało się.  Tak trzeba to rozwiązywać - ustalić obiektywne kryteria. Nie może być tak, że dwóch, trzech dostanie wszystko - argumentuje burmistrz Buksalewicz.
 Historia walki krzywińskich rolników o ziemię ma być jednym z argumentów przedstawionych w Sejmie na konieczność zmian ustawy i dowodem na to, że w Polsce można wprowadzić bardziej szczegółowe regulacje dotyczące dostępu do ziemi. 

 - To nie tak, że wam się należy, a wam nie. Należy się wszystkim, ale w sytuacji, jaka jest w Polsce i jaka jest w naszej gminie, gdzie jest taki głód ziemi, nie może być tak, że zapis mówi, że rolnikiem  jest ktoś, kto ma trzysta hektarów – twierdzi burmistrz.

  Ziemia dla rodzinnych gospodarstw to być albo nie być wielu rodzin w gminie. Teraz pozostaje wszystkim czekać na efekty działań posłów i nowego ministra rolnictwa. Solidarna Grupa Rolników czeka też na rejestrację  Zrzeszenia Producentów Rolnych ,,Lubiń’’. Chcą założyć spółdzielnię.  (Al)

GK nr 49/2005

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.14.6.59

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.