Magazyn koscian.net

2007-08-01 12:07:57

Nie bądź obojętny!

Wielu z nas zdarzyło się przejść obok człowieka leżącego na ulicy, ławce w parku, czy na klatce schodowej

Pijany, to pierwsza myśl, która się nasuwa. Takie obrazki to codzienność dużych i małych miast. Nie inaczej jest w Kościanie. Jak twierdzą służby ratownicze, problem ten narasta i staje się coraz bardziej dokuczliwy.

 - Gdziekolwiek leży człowiek, na chodniku, na ławce czy na jezdni należy podejrzewać, że coś mu się stało. Wówczas należy wezwać którąś ze służb ratowniczych ze wskazaniem na pogotowie, bo choć wymieniamy się informacjami, to wtedy dwie, trzy minuty uciekają. Taki człowiek musi być przebadany przez lekarza, który oceni czy potrzebuje hospitalizacji. Jeśli nie, to zabieramy go do siebie - informuje Mateusz Marszewski, oficer prasowy kościańskiej Komendy Powiatowej Policji, dodając, że telefonujący bezwzględnie powinien się przedstawić i podać miejsce, w którym znalazł nietrzeźwego. Jednak w zdecydowanej większości telefony są anonimowe. – Odbierający zgłoszenie powinien wypytać o szczegóły i poinstruować co robić. Ale jest jak jest - telefony są anonimowe, bo nikt nie chce być świadkiem. Czy zgłaszający powinien poczekać na przyjazd służb? To zależy od sytuacji. Gdybym ja był dyżurnym, to bym poprosił o pozostanie, by zapytać o okoliczności i podziękować za obywatelską postawę.

 Służby odnotowują też przypadki, gdy po odebraniu zgłoszenia i wysłaniu patrolu pod wskazany adres, po nietrzeźwym nie było śladu.
 - Była taka sytuacja, że ktoś zatelefonował informując: - Panie na Kościuszki leży pijak. Po czym się rozłączył. Patrol trzykrotnie objechał Kościuszki, ale pijaka nie znalazł, bo był, ale nie w Kościanie tylko w Śmiglu – relacjonuje podkom. Marszewski.

Nie wszyscy pijani z ulicy trafiają na tzw. policyjny dołek. Zgodnie z art. 40 pkt. 1 ustawy o wychowaniu w trzeźwości... osoby w stanie nietrzeźwości, które swoim zachowaniem dają powód do zgorszenia w miejscu publicznym lub w zakładzie pracy, znajdują się w okolicznościach zagrażających ich życiu lub zdrowiu albo zagrażają życiu lub zdrowiu innych osób, mogą zostać doprowadzone do izby wytrzeźwień, zakładu opieki zdrowotnej lub innej właściwej placówki utworzonej lub wskazanej przez jednostkę samorządu terytorialnego albo do miejsca zamieszkania lub pobytu. A w razie braku izby wytrzeźwień do jednostki policji.

 - Jedna trzecia osób zostaje odwiezionych do domu. Bardzo mały odsetek trafia do szpitala – informuje Marszewski, wyliczając, że tylko w tym roku do wytrzeźwienia (na 24 godziny) zatrzymano już 38 osób. W większości byli to mężczyźni. – Odpowiadają one za złamanie artykułu 140 Kodeksu Wykroczeń, który mówi: kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych lub karze nagany. Osoby zatrzymane do wytrzeźwienia muszą, na życzenie, dostać ciepłe napoje.

Po 24 godzinach alkomatem sprawdzana jest trzeźwość zatrzymanego. Po odbyciu z dzielnicowym rozmowy profilaktyczno-ostrzegawczej aresztant wypuszczany jest na wolność. Za popełnienie wykroczenia zostaje też ukarany mandatem karnym (najczęściej w wysokości 100 zł).

 - Bywały przypadki, że doba okazywała się zbyt krótka, by klient wytrzeźwiał, lecz - zgodnie z prawem - i tak musiał zostać wypuszczony z aresztu – przypomina Marszewski.

Są stali klienci, którzy regularnie trzeźwieją „na dołku” lub w szpitalu. W takich przypadkach powiadamiana jest miejscowa komisja rozwiązywania problemów alkoholowych, która może skierować wniosek o przymusowe leczenie.

 - Jeśli osoba zatrzymana nie ma stałego miejsca zamieszkania kierujemy sprawę w trybie przyspieszonym do sądu grodzkiego. Bywało, że osoby te trafiały do aresztu – zdradza Marszewski, dodając, że spośród 38 tegorocznych przypadków pięć rozpatrywanych było przez sąd.

Za doprowadzenie i pobyt w izbie wytrzeźwień lub jednostce policji pobierane są opłaty. W Wielkopolsce od 2004 r. obowiązuje zarządzenie komendanta wojewódzkiego określające wysokość opłaty za pobyt nietrzeźwego w policyjnej izbie zatrzymań. Stawka to 210 zł przy maksymalnej stawce 250 zł określonej w rozporządzeniu ministra zdrowia. Jeśli z różnych przyczyn egzekucja należności za pobyt w policyjnej izbie zatrzymań jest bezskuteczna, komendant wydaje decyzję o umorzeniu wezwania. Rodzina w trudnej sytuacji materialnej może złożyć wniosek o rozłożenie należności na raty. W całej Wielkopolsce w 2006 r. wystawiono około 4,2 tys. takich wezwań. Opłatę wniosło ponad 800 osób, a 56 spraw umorzono. Do końca maja 2007 r. wystawiono 1,6 tys. wezwań, z czego zapłacono zaledwie 270.

- To duży problem i utrapienie dla nas. Prawie codziennie zdarza się, że pijany z ulicy trafia na nasz oddział – przyznała w rozmowie z ,,GK’’ Gabriela Krzyżaniak, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Kościanie, przekonując, że problem ten istnieje także w dużych miastach. – Pijany zajmuje nam łóżko, które powinno być wolne w razie nagłego wypadku. Trzeba go umyć, bo jest brudny i zawszawiony. Pijani są wulgarni, a bywa, że i agresywni. Wtedy o pomoc prosimy policję. Absorbują czas i personel. Zanim przechodzień zadzwoni po pogotowie powinien sprawdzić czy pomoc jest potrzebna, ale nie sprawdzają. Społeczeństwo nie jest wyedukowane.

Laikowi trudno jednak na pierwszy rzut oka stwierdzić, czy człowiek leżący na ulicy to po prostu pijany, który przysnął pod murem, czy ktoś, kto zasłabł i potrzebuje pomocy.

- Wystarczy takiego człowieka obejrzeć i zapytać. Przecież po twarzy widać czy to alkoholik. Bezdomnego można poznać po sposobie ubierania i siatkach – uważa ordynator Krzyżaniak. – Pragnęlibyśmy mieć mniej takich pacjentów.

Lekarze z kościańskiego pogotowia są wzywani do takich przypadków raz, czasem nawet dwa lub trzy dziennie. Na tutejszym SOR-ze nie ma osobnej sali, do której mogliby trafić upojeni alkoholem. Nietrzeźwi leżą więc razem z innymi pacjentami. Odgradzają ich jedynie parawany.

W redakcji odbieraliśmy wiele telefonów, od czytelników skarżących się na opieszałość bądź brak reakcji służb.

 - Jesteśmy zobowiązani do dbania o bezpieczeństwo, życie i zdrowie mieszkańców powiatu, dlatego reagujemy na każde zgłoszenie - przekonuje podkom. Marszewski, informując, że w Kościanie patrol powinien dotrzeć na miejsce zdarzenia w optymalnym czasie pięciu minut, a w powiecie – 15 minut. – To wyliczenia ze strategii komendanta, do których staramy się dążyć. Jesteśmy bliscy ideału. Jeśli jednak przypadki, o jakich pani mówi się zdarzają, to może wynikać na przykład z tego, że akurat nasze siły i środki zaangażowane były w innym miejscu, gdzie w ocenie dyżurnego zagrożenie życia i zdrowia było większe. Prosimy więc o wyrozumiałość, bo to naprawdę nie wynika z naszej niechęci.

Reasumując, gdy zobaczymy leżącą na ulicy, na parkowej ławce lub na klatce schodowej osobę zatrzymajmy się, chwyćmy za telefon i zawiadommy pogotowie lub policję. To nie kosztuje zbyt wiele, a może przecież uratować komuś życie.  (kar)

GK 31/2007

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.117.120.171

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.