Magazyn koscian.net

2009-10-07

Na pograniczu kiczu i sztuki

Trzy tygrysy bengalskie przeciągają się leniwie. Do pracy ruszą dopiero za kilka godzin. Wokół namiotu cisza. Za to ulicami Kościana jeździ samochód z megafonem. Głos wydobywający się z jego wnętrza informuje mieszkańców o przybyciu cyrkowej trupy. W poniedziałkowy wieczór wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Publiczności prezentują się cyrkowcy. Kościan to jedno z ponad dwustu miast, które w tym roku odwiedził Cyrk Europa

W ciągłym ruchu

    - Transporty się usprawniły, ale place są coraz mniejsze – stwierdza Daniel Woźniak, dyrektor Cyrku Europa. - W Kościanie macie ładniejszy plac niż w Lesznie.

    W Kościanie cyrkowa trupa pojawiła się w poniedziałkowy poranek. Łącznie około pięćdziesięciu osób. Wśród nich artyści i pracownicy obsługi. Tabor liczący dziesięć ciężarówek i szesnaście przyczep kempingowych zatrzymał się na Osiedlu Konstytucji 3-go Maja.

    Przed południem atmosfera jest dość senna. Cyrkowcy pochowani są w swoich „domach”. Pracuje ekipa techniczna. Na rozłożenie namiotu, który może pomieścić blisko tysięczną publiczność, potrzebuje około 4 – 5 godzin. Wszystko musi być gotowe na wieczorny występ. Arenę przygotowują sami artyści. O swoje miejsce pracy dba też orkiestra. Przed występem jest czas na próbę.

    Jedną z największych przyczep zajmuje dyrektor i zarazem właściciel. Wnętrze to połączenie biura z mieszkaniem. Biurko, komputer. Dalej aneks kuchenny, sofa i stół. Warunki zbliżone do domowych.

    - Sezon zaczyna się pod koniec lutego. Trwa tak długo, jak pozwolą na to warunki atmosferyczne. W ubiegłym roku już w drugiej połowie listopada zaskoczył nas śnieg – mówi dyrektor popijając kawę z dużego kubka. - Zdarza się jednak, że do domów zjeżdżamy na kilkanaście dni przed Bożym Narodzeniem.

    W Polsce nie ma tradycji cyrków zimowych. Ale już u naszych najbliższych sąsiadów, w Niemczech, na miesiące zimowe przygotowuje się specjalne programy. Specjalne opracowane bożonarodzeniowe występy nie należą do rzadkości.

    Cała cyrkowa trupa zatrudniana jest na sezon. Zdarza się, że ktoś z pracowników obsługi postanowi w jakimś mieście zatrzymać się na dłużej lub wzywa go rodzina. Artyści często podróżują z rodzinami.
    - Prawie codziennie jesteśmy gdzieś indziej. Trochę mała ta Polska – śmieje się Woźniak.

    W miesiącu cyrk daje około 25 występów. W sezonie odwiedza około 220 – 230 miast. I to miast przeróżnych, od tych cztero- pięciotysięcznych po metropolie takie jak Kraków czy Wrocław. Do tego dochodzą jeszcze wyjazdy na występy cyrków do sąsiednich państw. Tam można coś podpatrzeć. Znaleźć interesującego artystę.
    - Często pytam o zdanie zwykłych widzów. To co mi się podoba nie zawsze jest zgodne z gustami publiczności – zdradza dyrektor Cyrku Europa.

    Cyrk odrzucił propozycję wyjazdu na sezon do Turcji.
    - Nasz cyrk podobał się Turkom pod względem estetycznym – podkreśla dyrektor Woźniak. - Ale w przyszłym roku będziemy świętować pięciolecie działalności. Chcemy zostać w kraju i występować dla Polaków. Przygotowujemy specjalny program.
     
Cyrk jak narkotyk

    - Jeszcze dziesięć lat temu jeździły barakowozy. Cyrki wyglądały jak cygańskie tabory – przyznaje Woźniak. W branży działa od dziesięciu lat. Najpierw był dyrektorem jednego z cyrków. W 2006 roku postanowił założyć własny. - Gdy zmieniałem tabor wszyscy się śmiali, że z cyrku robię wesołe miasteczko.

    Chce żeby cyrk był postrzegany jako coś dobrego. Nie kojarzył się z ubóstwem.
    - Ludzie chcą przychodzić do cyrku. Nie narzekamy na brak publiczności – dodaje dyrektor cyrku.

    Bo cyrk podobno uzależnia. Otwarcie mówią o tym cyrkowi artyści. Patrycja Czul, treserka zwierząt, z wykształcenia ekonomistka. Trenuje kuce i kozy. Przygodę z cyrkiem zaczęła dziewięć lat temu. Po skończeniu studiów przyjaciółka pracująca w cyrku zaprosiła ją na wakacje. W cyrku została na dłużej. W Cyrku Europa jest już trzeci sezon. Na kilka godzin przed występem ani śladu świecącego stroju.
    - Kiedyś będzie trzeba z tym skończyć – stwierdza. Na razie jeszcze o tym nie myśli.    
    Do pracy ze zwierzętami przydaje się dużo cierpliwości i... słodkości. Łakocie są często nagrodą za dobrze wykonane zadanie.
    - Rzadko coś nie wychodzi. Zwierzęta są raczej posłuszne. Chyba, że stanie się coś niespodziewanego. Kiedyś jakieś dziecko wychyliło się z loży i uderzyło kuca zabawką. Pół roku uczyłam go nie omijać tego miejsca – mówi o swojej pracy pani Patrycja.
    Smak cyrkowego życia poznał już jej siedmioletni synek. Interesowało go wszystko co nowe. Gdy pojawili się żonglerzy próbował nauczyć się ich sztuczek.
    - Przynajmniej jest wysportowany – śmieje się pani Patrycja.

    - Urodziłem się w trocinach – żartuje Arnosz Kopecki. - Moi rodzice pracowali w cyrku. Byli akrobatami. To z kolana na kolano przechodzi. Człowiek od małego poznawał takie życie.
    W cyrkach pracuje od piętnastu lat. Jest trenerem wielbłądów i zwierząt egzotycznych. Wielbłądy ma dwa. Reszta stada to dwa osiołki, dwie lamy i krowa amerykańska. Z jego doświadczenia wynika, że osły wcale nie są uparte. Wręcz przeciwnie. I do tego bardzo szybko się uczą. Podobnie jest z wielbłądami. Zaczynał z bratem, który jest właścicielem jednego z czeskich cyrków. To właśnie tam poznał swoją przyszłą żonę – akrobatkę. Czy w ślady Arnosza pójdzie jego synek jeszcze nie wiadomo. Ma dopiero dwa miesiące. Za to piętnastoletnia córka już trenuje żonglerkę nogami.

    - To nie jest praca. To jest sposób na życie – podkreśla dyrektor Woźniak. - Tu się żyje jak w jednej wielkiej rodzinie. Moja mama pytała mnie kiedyś, jak mogę tak żyć. Zrozumiała, gdy sama zaczęła tu pracować. Gdy wracamy po sezonie do domu, robi się gruntowne porządki. Ale już po świętach zaczyna się tęsknić za wyjazdami. Wędrowne życie trzeba pokochać. Codziennie spotykamy innych ludzi, inne problemy. Gdy ktoś szuka pracy w cyrku, zawsze zadaję pytanie o rodzinę.

    Uzależnienie dotyka często także i samych widzów.
    - Jest w Polsce grupa miłośników sztuki cyrkowej. Są to zarówno dzieci, jak i osoby starsze – zapewnia dyrektor Cyrku Europa.

Akrobaci i tygrysy

    Cyrk w każdym sezonie stara się zaskoczyć czymś widzów. W każdy nowy sezon wchodzi z gruntownie zmienionym dwugodzinnym programem. W tym roku furorę robi hiszpańska rodzina  Műnoz. To cyrkowcy od kilku pokoleń.

     - Ludzie, którzy przychodzą do cyrku szukają czegoś czego nie ma w normalnym życiu, czegoś co w życiu się nie dzieje – ocenia gusta publiczności Daniel Woźniak.-  Publiczność chce wejść w magiczny świat z pogranicza kiczu. Niezmiennie od lat ludzie zwracają uwagę na kostiumy. Muszą się błyszczeć i mienić. To się podoba. 
    Do tego dochodzi jeszcze oprawa: cyrkowe pamiątki, wata cukrowa, balony, świecące peruki, nosy klaunów, firmowe gadżety. 

    - Mówi się, że cyrk jest dla dzieci, ale często zdarza się, że gdy starsi ludzie dowiadują się, że przyjechał dobry cyrk, to potrafią przyjść sami. Gdy wychodzą gratulują nam występu i dziękują za przypomnienie dzieciństwa – wyjaśnia dyrektor.

    Mężczyźni przy kasach często pytają, czy będą jakieś ładne panie w skąpych strojach. Nie przeszkadza im to, że przychodzą z dziećmi. Często pada także pytania jakie zwierzęta będzie można zobaczyć. Zwierzęta od lat cieszą się zainteresowaniem. Publiczność czeka na ich występy.

    Zdaniem Woźnika zwierzęta w cyrku to „śliski temat”. Utarło się bowiem, że cyrkowcy często niewłaściwie o nie dbają. Powoli zaczyna się to zmieniać.
    - Nie po to kupuję tygrysy za duże pieniądze, żeby nie dawać im jedzenia. To bardzo wielka odpowiedzialność. Często ludziom się wydaje, że są chude. Nie znają się na tym. Przychodzi weterynarz i mówi, żeby im trochę mniej mięsa dawać, bo za bardzo obrosły tłuszczykiem – wyjaśnia dyrektor. - Celowo mamy wolną przestrzeń z tyłu cyrku. Można przyjść popatrzeć na  zwierzęta.

    Zdaniem dyrektora Woźniaka cyrk w Polsce odradza się. Coraz chętniej występują u nas zagraniczni artyści. Odpowiada im publiczność. Problemem są tylko ich europejskie stawki. Podczas poniedziałkowego show publiczność obejrzała występ polskich i zagranicznych artystów cyrkowych. W programie znalazły się pokazy tresury zwierząt, żonglerka, akrobacja na trapezie oraz linach. Całości programu towarzyszyła muzyka na żywo w wykonaniu orkiestry cyrkowej.

HANNA DANEL



Już głosowałeś!

Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.