Magazyn koscian.net

2004-10-19 13:28:42

Mur niezgody

W Mościszkach, na drodze dojazdowej do pól, stanął murek. - Kupiłem tę ziemię, więc ją ogrodziłem – wyjaśnia Stanisław B. właściciel murka. - To przecież moja ziemia! Gmina sprzedała moją ziemię! – krzyczy wojowniczo Jan K. Gmina twierdzi, że drogi nigdy nie było, więc nie ma o co się kłócić. Kto ma rację?

Drogi nie ma, to fakt. Zygmunt S. właściciel jednej z działek do których kiedyś sporna droga miała prowadzić, wskazuje, że ta przebiegała dokładnie między pierwszym, a drugim słupkiem murka. Murek okala nowy dom na działce wydzielonej z gminnych gruntów. Kiedyś było tu szkolne boisko.
 - Na boisko kiedyś jako chłopak chodziłem i pamiętam, że kamień graniczny kiedyś był tutaj. Dokładnie tu, gdzie teraz drugi słupek stoi – mówi Antoni P. dzierżawca działki Zygmunta S. 
 - Kiedy w 1918 roku dziedzic robił tu parcelę zapowiedział, że każdy będzie musiał oddać około 3 metrów, aby kolejni mogli dojechać do swojej ziemi. I droga taka była ponad osiemdziesiąt lat, aż urzędnicy jej nie zabrali. Zabrali ziemię sąsiada  – mówi pan Zygmunt S. i  wskazuje na mężczyznę w sweterku.
 - Żebym ja wiedział, kiedy oni ten kamień przesuwali, to bym tu z łopatą przyszedł i im dał! – odgraża się Jan K..
 - Nocą pewnikiem kopali, bo w dzień by się bali. Nie pozwolili by my -  mówi wzburzona matka Jana K.
 Droga gwarantowała dojazd do trzech działek. Zygmunt S. pokazuje załamanie  płotu dokładnie przy drugim kamieniu granicznym.
 - Kiedyś granica szła równo, a teraz przy drugim kamieniu nagle odbija o jakieś trzy metry. Na mapie jest skos, ale cały czas pod takim samym kątem. Kamień graniczny przy drodze na Dalewo kiedyś był tu gdzie drugi słupek płotu. Jak to się stało, że jest w innym miejscu, kto go przestawił i dlaczego nie zawiadomiono nas o zmianie granic, nie wiem...  –  stwierdza Zygmunt S.
 Jan K. i Zygmunt S. zgodnie twierdzą, że żadnego pisma zawiadamiającego o wytyczeniu nowej działki nie otrzymali. 
 - Przyjechałem tu latem, żeby swoje pole zobaczyć. Jak uprawiane i co rośnie – bo ja je dzierżawię. Przyjeżdżam więc, a tu mur – mówi wzburzony Zygmunt S.
 - Jeszcze trochę i będzie tu musiał być helikopter – ocenia sytuację Antoni P. – Najstarsi mieszkańcy Mościszek pamiętają, że ta droga była tu od zawsze. Komu przeszkadzała?
 W gorączkowej dyskusji pojawiają się pomówienia, że na płot nie ma zezwolenia, że mierniczy był pijany, jak mierzył granice, że w ogóle wszędzie jedno złodziejstwo na świecie. Wszyscy zgodnie jednak twierdzą, że do właściciela domu i murka nie mają pretensji.
 - Murek elegancki, nie można powiedzieć. Wymierzyli im tak, to oni tak płot postawili. Winni moim zdaniem są miernicy i gmina też trochę, bo to ona sprzedała ziemię - twierdzi Antoni P.
 - Tam nigdy nie było drogi – argumentuje urzędnik gminy. – Ludzie mają żal, że zabrano im coś, czego tam nigdy nie było. Podejrzewam, że całe życie jeździli po gminnej ziemi, bo co gminne to niczyje i teraz jak prywatny właściciel porządnie ogrodził działkę – krzyk. Tak często się zdarza...
 - Na mapie drogi nie ma, bo ta droga była na ziemi K. – woła Zygmunt S.
 - Gdyby tak było, to to by była zwykła kradzież – stwierdza urzędnik. - Gdyby mi ukradziono ziemię, to ja bym nie darował. Trudno mi jednak uwierzyć w taki scenariusz. Dzielenie działki zleciliśmy specjalistom i ufamy, że zrobiono to solidnie. Gdyby istotnie był błąd w pomiarze i komuś zabrano kawałek ziemi, dlaczego jej właściciel nie wniósł sprawy do sądu?
 Działkę od prywatnego już właściciela trzy lata temu kupił Stanisław B. Twierdzi, że ani podczas prac projektowych, ani starań o kolejne pozwolenia nikt nie odkrył żadnej niezgodności wymiarów i kształtu jego działki z historycznymi mapkami. Kiedy jednak dowiedział się o pretensjach sąsiadów, zgodził się oddać im drogę, ale po zwrocie kosztów kupna.
 - Ja zapłaciłem za ziemię. Obliczyłem więc ile kosztował mnie metr działki, wyliczyłem, ile potrzeba na drogę i zaproponowałem sąsiadom wykup. Nikt się nie zgodził. To było w zeszłym roku. Jeszcze nie było murka – wyjaśnia pan Stanisław.
 - Jak mierniczy źle zmierzył, to niech on płaci teraz za ziemię. Przecież ona moja – woła na to Jan K.  – Mam kupować, to co moje? – pyta i stwierdza, że nie zapłaci też za geodetę, by ten potwierdził jego roszczenia. – Jak gmina źle zrobiła, niech teraz naprawia – mówi
 Gmina sprawę uważa za zamkniętą. Drogi na mapach geodezyjnych nie ma i nie było. Po interwencji mieszkańców Mościszek wytyczyła dojazd do działek przez ostatnią gminną działkę, ogrodem dawnej szkoły.
 - Ja uważam, że stanęliśmy na wysokości zadania – ocenia urzędnik. - My, gmina, nie jesteśmy od wytyczania dróg, ale żyjemy z pieniążków podatnika i staramy się, by mu było w naszej gminie dobrze, dlatego interweniujemy.
  - To tylko czasowe zezwolenia na przejazd przez ogrody nauczycielskie. A co jak się burmistrz zmieni? A co jak gmina sprzeda ogrody? Będziemy latać? – pyta Antoni P.
 - Nie chcemy jakiegoś dojazdu, ale z powrotem tę drogę – mówi Zygmunt S.
 Stanisław B. milczy. Zygmunt S. wysłał w tej sprawie list do starosty kościańskiego Andrzeja Jęcza i do burmistrza Krzywinia Pawła Buksalewicza. Ma pretensje, że burmistrz mu nie odpisał.
 - List był do starosty, a my otrzymaliśmy go tylko do wiadomości. To nie był list do nas, więc nie mieliśmy podstaw do odpowiedzi - wyjaśnia urzędnik gminy.
- Niepotrzebnie skłócony jest teraz sąsiad z sąsiadem. Wszystko przez urzędników  -  stwierdza Antoni. - Niech gmina miernika wezwie, sąsiadów zawiadomi i wszystko sprawdzimy. Po co się kłócić – zauważa.
 - Gmina zleciła geodecie podział działki i nie mamy podstaw by podejrzewać, że wykonał swoją pracę źle – stwierdza urzędnik.
 - Nie mamy żadnych kompetencji geodezyjnych. Jeśli ktoś ma pretensje, powinien dochodzić swoich praw drogą prawną. Nie uważam, aby gmina była stroną w tej sprawie – twierdzi burmistrz Buksalewicz.  
 Wszyscy – i gmina, i czujący się pokrzywdzonymi – uważają, że by rozwikłać problem, powinno się wezwać geodetę. Kłopot w tym, że nikt nie chce mu zapłacić. 
* * *
 - Wszystko jest możliwe. Nie mogę powiedzieć, że to co zrobiono w terenie jest zrobione prawidłowo, ale też nie mam podstaw do tego, by nie wierzyć specjaliście, czyli geodecie. Jeśli ktoś podważa wytyczone przez niego granice, powinien udowodnić, że ma rację zlecając ponowny pomiar. Nie ma innego sposobu - powiedział nam Czesław Marcinkowski, naczelnik Wydziału Geodezji, Kartografii, Katastru i Gospodarki Nieruchomościami Starostwa Powiatowego w Kościanie. Niepowiadomienie sąsiadów o podziale gminnej działki, uznał za uchybienie geodety. Nie jest ono jednak podstawą do uchylenia decyzji o wznowieniu granic. Niezadowoleni muszą sądownie podważyć murek i sądownie powinni ubiegać się o ustalenie służebności w sprawie wytyczenia dojazdu  przez nauczycielskie ogrody.
ALICJA MUENZBERG
Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.117.152.26

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.