Magazyn koscian.net

12 marca 2013

Mam marzenie

- Mamo zostałem najlepszym sportowcem Ziemi Świętokrzyskiej. - Wiem, synku. Gratuluję! - Skąd wiesz?! Przecież dopiero co...! - Czytałam w internecie – wyjaśniam. Zdziwił się – śmieje się radośnie Aniela Jurecka – A co! Jestem nowoczesną mamą! Jak i czym żyje mama dwóch sztandarowych reprezentantów Polski w piłce ręcznej?

 

* * *

- No nie wiem... Tyle już o nich napisano... Co tu jeszcze opowiadać... O mnie?

Zgodziła się. Rankiem podaje pyszną kawę i upiera się, żeby zrobić kanapki. Kościan. Przez okno widać drogę numer pięć.

- Pewnie, jak te moje dziewczyny, śniadania nie zjadła? - pyta filuternie.

Na szafce fotografie wnucząt: Agatki, Oliwki i Mateusza.
    - Sprzedałam trzypokojowe mieszkanie. Kupiec stare wziął od ręki, razem z meblami, więc wyniosłam się z siatkami do rodziców, a tu kupowałam wszystko od nowa. Ładnie, pani mówi... Cieszę się. Synowe pomagały - rozgląda się po mieszkanku, a oczy jej się śmieją.  
   
Siedzimy w saloniku z aneksem kuchennym. W głębi widać sypialnię. Króluje biel, prostota i elegancja. Nowocześnie. Wielka, szara kanapa i zielone, włochate poduchy aż kuszą, by się rozgościć.  Na ławie laptop.
   
- Przydałby mi się kurs komputerowy... Internet przeglądam. Listy odbiorę, ale już z pisaniem mam kłopot... - rzuca mimochodem. - Muszę u wnuków się podszkolić – śmieje się. Daleko jej do stereotypu babci. Okulary co prawda nosi, ale bujanego fotela nie ma, kota też. Włosy ma  blond, radosną koszulkę, jeansową spódniczkę, a zamiast kominka i piecyka z fajerką – płytę indukcyjną. Wszystkiego razem 155 centymetrów.
   
- Nooo, jak mnie spotykają koledzy synów, to są lekko zdumieni. Michał ma 198 centymetrów, a Bartek 193. Wielcy po mężu. On miał 187 centymetrów... - uśmiecha się i zaczyna opowieść:  - U nas zawsze była piłka... - ale przerywa jej dzwoniący telefon.
   
- Przepraszam – sięga po niego. - Mamo, przecież mówiłam ci, że coś sobie ugotuję... Ale mówiłam... - broni się. - No dobrze. Tak koło pierwszej?  - kończy nieco bezradnie. - No widzi pani jak ja teraz mam?! Tyle się w życiu nagotowałam, a teraz chodzę sobie do mamy na obiadki... - śmieje się rozkładając  ręce. - Rodziców mam naprawdę kochanych... - kręci głową.
   
- O czym to ja...  Ach – piłka była zawsze...



* * *

Bramka była albo w futrynie drzwi, albo budowali ją z klocków. To w domu. Na podwórku oczywiście też grali. Całe dnie... Wtedy mieszkali na Osiedlu Piastowskim, niedaleko obecnej „dwójki” i jej boiska, ale pod blokiem też coś do gry było... Jakby co, zawsze był jakiś trzepak i w tym trzepaku była bramka...  Kopali, rzucali, biegali... Najstarszy – Marcin – stał na bramce, bo biegać z piłką nie mógł. Młodzi ganiali... Przychodzili potem tacy brudni... Lekko nie było. Trzech żywiołowych chłopców, jeden niepełnosprawny, a ona - do pracy.
   
- Pewnie, był taki czas, że na pół etatu, ale zawsze... Marcin urodził się z rozszczepem kręgosłupa. Ma niedowład prawej nogi.  Chodzi o kulach. Bartek, jak się okazało w czasie dojrzewania, też ma jedną nogę słabszą i to tę, z której się wybija. On, sportowiec, a na piętach nie umie przejść nawet kawałka. Bartek ważył 4900 jak się urodził, a Michał 4400. Nooo, smoki...
    
Wszyscy chłopcy chodzili do przedszkola i to bardzo wcześnie. Bartek był nawet w żłobku.
- To nie był mój najlepszy czas... Ta kołomyja..– wzdycha i macha ręką.
   
Pracę swą bardzo lubi. Zawsze lubiła. Lubi ludzi. Lubi ruch. Lubi pogadać.
- Teraz mam swoją firmę. Jestem sobie prezesem -  śmieje się. Wiele lat pracowała w drogerii na Rynku. Potem na Os. Jagiellońskim i sporo czasu w mięsnym na Osiedlu Konstytucji... Teraz sprzedaje pościele.
- Handlarka jestem – śmieje się przekornie. - Mam swoje klientki, swoje miejsce i sama daję sobie urlopy na wizyty u wnuków: w Kielcach, Koszalinie, w Magdeburgu...
   
W życiu chłopców wszystko zmienić mogła przeprowadzka na Osiedle Konstytucji w Kościanie. Mogła. „Dwójka” (Zespół Szkół nr 2) na Osiedlu Piastowskim była wtedy ukierunkowana na piłkę ręczną, a „czwórka” (Zespół Szkół nr 4) na Osiedlu Konstytucji - na nożną. Z nowym rokiem chłopcy poszli do „czwórki”. Michał ją skończył, Bartek nie.
   
- To już tyle razy było opisane... Pan Strzymiński przyszedł do mnie prosić, bym pozwoliła Bartkowi wrócić do „dwójki”, żeby znów mógł grać  w szkolnej drużynie piłki ręcznej. To wymagało od Bartka chodzenia do szkoły na drugi koniec miasta. Zapytałam go – chciał. Chyba mu brakowało tej drużyny.  O ile mnie pamięć nie myli, zmienił szkołę w trakcie roku szkolnego. Pewnie Bartkowi życie zupełnie inaczej by się potoczyło... Michałowi też.

* * *

Michał więc zaczął od kopania piłki. Kopał ją w szkole – i to z sukcesami - do szesnastego roku życia...
- Mówiłam Michałowi – zobacz, Bartka rzeczy tylko przepocone, a ty mi do domu pełno piachu znosisz – śmieje się pani Aniela. - Bo u  mnie ciągle pełne sznury prania były. Pełno białych skarpetek. Całe rzędy. Koszulki, spodenki... Te Bartka łatwiej było doprać...    
   
Bartek skończył „dwójkę”. Przy szkole powstała „Tęcza” – drużyna  piłki ręcznej, która zaczęła grać w drugiej lidze.
- Tam go zauważono. W jednym meczu strzelił trzynaście bramek, a na koniec sezonu był królem strzelców! Gdzieś tu mam pierwsze wycinki prasowe na ten temat...
   
Pani Aniela znosi teczki, w których po chwili tonie, co rusz wzdychając:
 – A! Tu już w Głogowie. .. Tu jestem z bratem na zdjęciu... W Głogowie mieliśmy swoje miejsce na trybunach, które nam inni kibice zajmowali.  To z jakiegoś meczu... Że też dat sobie nie popisałam.  Tu z Piekar...  No, nie widzę tego pierwszego. Może go nie wycięłam. Kto wtedy przypuszczał, że to się tak rozwinie...
   
Na kilkadziesiąt minut przepadamy w strzępkach pożółkłych już nieco gazet. Są tam relacje sportowe i ciepłe artykuły o wspaniałych braciach i ich rodzinie. Zdjęcia na całą stronę i malutkie. W biegu, wyskoku, w rzucie. Bartek, Michał, Michał, Bartek... Krótkie notatki i całe szpalty im poświęcone. Wycinki z gazet regionalnych i ogólnopolskich. Pierwsze strony, ostatnie. Trzy pękate teczki.
- Zna pani Jerzego Kuciaka? On ma wszystko pięknie opisane...
   
Z Tęczy Bartek poszedł do Piekar Śląskich – do Olimpii, a potem do Chrobrego w Głogowie. W Głogowie stał się gwiazdą i do swego klubu ściągnął ledwie pełnoletniego młodszego brata. Jureccy są tam do dziś bohaterami.

- Trochę tu miano w Kościanie do mnie pretensji, że się zgodziłam na to podkupienie. Trener przyjechał do mnie i mówił, że za młody, że za szybko... Też się niepokoiłam, ale ja wiedziałam, że będzie pod dobrą opieką - z Bartkiem... I był. Zgodziłam się. Wyprowadził mi się... Został mi w domu tylko jeden – Marcin - najstarszy syn, ale i ten nie na długo – uśmiecha się. - Jak zaczęły się śluby to przed ołtarz szli jeden za drugim...

* * *

- Jak szli na treningi, to ja już zabierałam się za szykowanie kanapek. Szło tego! Zjedli i po chwili znów byli głodni... Straszne! Prałam i szykowałam jedzenie – tyle pamiętam – śmieje się. -  Michał zwykł wracać ze szkoły, rzucać w kąt teczkę i oświadczać, że dziś, to na żaden trening nie idzie. Zbliżała się jednak osiemnasta i jakby nigdy nic ubierał się i szedł. A ja sobie myślałam - znów wygrał... To były te pierwsze zwycięstwa...  
   
Michał zaczął grać w piłkę ręczną w wieku szesnastu lat. Gdy miał  osiemnaście został zawodowych graczem. Zamieszkał z bratem w Głogowie i grał dla Chrobrego.
   
- Nie nękałam ich telefonami. Bartek był już wtedy dorosły, miał 25 lat. Michał właściwie też i wiedziałam, że brat ma na niego oko. Byłam w tym ich mieszkanku raz i... No cóż... Jak to chłopacy. Wolałam ich widywać na boisku – wzdycha z uśmiechem. I widywała. Co dwa tygodnie, gdy Chrobry grał u siebie była na trybunie. Ona, Marcin i brat pani Anieli z Leszna. Kibicowali zacięcie, a w drodze powrotnej wpadali albo do Leszna, albo do Kościana na kawę z plackiem. Chłopcy czasem wracali z nimi.
   
- To był piękny czas... Pamiętam ten telefon od Bartka. W samochodzie! -  MAMO, JESTEM W KADRZE! Chyba mi łzy poleciały... Duma. Nie ma chyba nic piękniejszego dla sportowca... To było spełnienie marzeń.
   
To był 2004 rok. Od tej pory Bartek Jurecki z Kościana jest pierwszym kołowym polskiej reprezentacji piłki ręcznej. Michał debiutował w kadrze rok później. Miał 21 lat.
- I zaczęłam synów oglądać w telewizji...

* * *
  

Ogląda wszystko, co tylko można. Jak nie ma wizji, jest relacja ,,na żywo’’ w Internecie. Śledzi ich, obserwuje, drży o nich, trzyma kciuki, a w decydujących momentach zasłania oczy, jak w czasie horroru.
   
- Chodzę. Cały czas chodzę. Nie mogę wysiedzieć. Patrzę przez palce, alby wychodzę, żeby nie widzieć, a potem kukam zza ściany, czy już po. Pocieszne to..., ale tak się denerwuję. Dlatego wolę oglądać sama, żeby mnie już nikt nie rozpraszał i żeby ze mnie nie chichotano – dodaje z uśmiechem. - Nie wiem, jak oni znoszą to napięcie. Podziwiam ich. Modlę się, żeby nie rzucali karnego. To chyba największy stres... Mi puszczają nerwy. Piłka jest taka szybka!  
   
Jest najwierniejszym kibicem. Ogląda mecze po dwa, albo i trzy razy. Analizuje potem każdy ruch. Czasem dzwoni z komentarzami.
- Mamo, proszę Cię... - ucina Michał, gdy próbuję coś komentować po przegranym meczu. Chce się z tym rozprawić sam. Po wygranych słucha i komentuje chętniej - uśmiecha się. - Raz wysłałam mu SMS-a: Gratuluję! Byłeś super! Zaraz oddzwonił – Mamo! Ty esemesy wysyłasz? - śmiech.
   
Boi się. Boi się wypadków. Gdy widzi, jak upadają, czuje ciarki na plecach i wstrzymuje oddech.  Czasami ma wrażenie, że czuje te razy, kopnięcia, pchnięcia i upadki. Wstają? Uf!
- Jak były mistrzostwa świata, to melisę piłam, regularnie – kiwa głową.
   
W głowie ma ostatnie dziewięć lat polskiej piłki ręcznej. Gdy opowiada o meczach gestykuluje, wzdycha, podnosi głos.
- Pamiętam pierwszy występ Bartka w kadrze.  To było przeżycie. Grali w Słowacji. Turniej towarzyski kadry B. Tam zaczynał. Ale przełomowy w jego karierze był mecz w Szwecji – eliminacje do mistrzostw na 2007 rok. Przegrali dwoma, albo trzema bramkami, ale Bartek strzelił osiem goli!  Osiem! Potem był rewanż w Olsztynie i Bartek rzucił tę ostatnią, decydującą bramkę, która dała im awans. Boże!!! Od tego zaczęła się ich passa...
   
Tak, czuje się ekspertem. O piłce ręcznej wie dużo. Bardzo dużo. Do obraźliwych komentarzy w internecie nie może się przyzwyczaić. Po przegranych meczach jest ich wiele...
- Ja ich znam. Ja wiem, że oni na parkiet idą, żeby wygrać. Nie zawsze się udaje. Jak nam wszystkim.

* * *
  

Bartek od  2006 roku gra dla SC Magdeburg. Ma tam  kontrakt do 2015 roku. Czeka na niego dom w Zglińcu w gminie Krzywiń. Spędza tam każde wakacje. Michał z Głogowa też szybko wskoczył do Bundesligi, do Hamburga. To jednak nie był jego klub. Potem był w Lubece. Tam się rozstrzelał i został odkupiony do Kielc. Kupił tam mieszkanie i osiadł.
- Niby bliżej, ale po naszych drogach jedzie się tak fatalnie, że jadę tam dłużej, niż do Magdeburga – wzdycha mama.
   
Marcin, najstarszy z synów gra w koszykówkę na wózku. Też z sukcesami. Na co dzień chodzi o kulach. Za miłością pojechał do Koszalina  i tam został. Pracuje w domu, na komputerze.
- Koleżanki pytają, jak to jest, widzieć synów w telewizji, a ja śmieję się i mówię, że już się otrzaskałam.
   
Sama kocha sport. Jest ciepłym kibicem wszystkich dyscyplin. Poza boksem. Z kijkami spaceruje pod Pianowo i w stronę Oborzysk. Raz w tygodniu idzie na basen i wtedy połowę czasu pływa, a połowę leży w bąbelkach. Gdyby mogła urodzić się raz jeszcze, sama by coś trenowała.
- Bardzo polecam sport dla dzieci. Uczy dyscypliny, działania w grupie, odpowiedzialności i wytrwałości w dochodzeniu do celów. Bezsprzecznie pomógł mi wychować wspaniałych synów...


* * *


- Zadzwonił do mnie Michał: Mamo zostałem najlepszym sportowcem Ziemi Świętokrzyskiej! - Wiem, synku. Gratuluję! -  Skąd wiesz?! Przecież dopiero co...! - Czytałam w internecie – wyjaśniam. Zdziwił się – śmieje się radośnie pani Aniela – A co! Jestem nowoczesną mamą!
   
Bartek ma córeczkę, Agatę. Urodziła się tuż po tym, jak trafił do Magdeburga. Michał ma Oliwkę, urodziła się rok później. Marcin – Mateuszka. Pani Aniela odwiedza wnuki co kilkanaście  tygodni. Czasem one z synowymi wpadają do niej. Chłopacy są zwykle zbyt zajęci.
- Taki pech, że co mamy rodzinną uroczystość, to oni akurat nie mogą, bo albo mecz ligowy, albo z reprezentacją...
   
Bracia wspierają się. Telefonują do siebie, wymieniają się uwagami. W kadrze zawsze śpią w jednym pokoju, tak jak w domu. Osobowościowo są jednak różni. Bartek spokojny, stateczny, wyważony, Michał – żywiołowy, rozbiegany. Bartek dopiero co zmienił telefon, bo nosił cały czas jakąś starą busolę. Żartowali z niego w zespole. Ale on nie potrzebuje gadżetów. Michał goni za każdą nowością. Najnowsze telefony, tablety, komputery i nawet sprzęt do rehabilitacji.
- Marcin przysłał nam ostatnio zdjęcie czteroletniego Mateuszka w wujowej koszulce reprezentacji. Ciągnęła mu się po ziemi. A to duży chłopiec.
   
Gdy chłopcy już zjadą do Kościana czekają na nich smakołyki przygotowane przez babcię. Dla Michała – fasolka po bretońsku, a dla Bartka szare kluchy z gotowaną,  kwaszoną kapustą. Dla Marcina – mięsko. Mama szykuje stosy sałatek. Synowe to lubią.
- Staram się nie być teściową z dowcipów – uśmiecha się.
   
Co by było, gdyby dziś dorastali, nie wie. Pewnie zamiast na boisku, siedzieliby przed komputerami. Bartek twierdzi, że gdyby nie sport, zostałby kierowcą tira. Zrobił właśnie kurs, dzięki któremu będzie mógł brać udział w rajdach. Z zawodu jest mechanikiem samochodowym. W Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Lesznie zdążył przed wyjazdem do Magdeburga obronić licencjat z wychowania fizycznego. Teraz szykuje się do magisterium. Michał  skończył technikum handlowe w Kielcach.
   
- Są wspaniali,  mają świetne żony, cudne dzieci i robią na co dzień to, co kochają. Czy mama może chcieć więcej? Chcę, by po prostu byli szczęśliwi, gdziekolwiek by to miało być. Ale wiem, że marzą o tym najważniejszym medalu. Ciągle żałuję przegranej z Islandczykami w Pekinie. Strasznie to przeżyliśmy... Jestem zawiedziona, że nie dostali się do Londynu. No więc marzy mi się dla nich medal olimpijski w Brazylii, w 2016. Mam takie marzenie...

ALICJA MUENZBERG-CZUBAŁA

10/2013

Już głosowałeś!

Komentarze (7)

w dniu 13-03-2013 17:35:30 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

herbatka i ciasto u Pani pyyyyyyyyyyyyszne :)

herbatka i ciasto u Pani pyyyyyyyyyyyyszne :)

w dniu 13-03-2013 20:55:28 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Świetna mama z Pani !!!! Gratuluję takich synów :))) Kibicuje im !!!

Świetna mama z Pani !!!! Gratuluję takich synów :))) Kibicuje im !!!

w dniu 13-03-2013 21:55:31 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

gratulacje dla pani że ma takich synów. super !!!!

gratulacje dla pani że ma takich synów. super !!!!

w dniu 14-03-2013 11:38:49 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Miło...

Miło...

w dniu 14-03-2013 18:25:17 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Wspaniała Mama!!! ma wspaniałych synów! Gratulacje ! trzymam mocno kciuki , aby To Pani marzenie sie spełniło!

Wspaniała Mama!!! ma wspaniałych synów! Gratulacje ! trzymam mocno kciuki , aby To Pani marzenie sie spełniło!

w dniu 18-03-2013 17:18:42 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

:)

w dniu 20-03-2013 17:34:13 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Bracia są super pozdrawiam

Bracia są super pozdrawiam

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.222.181.216

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.