Magazyn koscian.net

2003-04-24 15:41:59

Lubię malować grubo

- Pamiętam, jak dziś, jechałem rowerem i trzymałem wysoko dyplom. To był sukces! Mój pierwszy sukces. Myślę, że tak po prostu miało być. Tak czułem, tak chciałem, tak jestem...
 Maciej Szymczak z Lubosza Starego - stolarz, strażnik miejski z Kościana, miłośnik sportów wodnych, od 13 czerwca magister historii, rzeźbiarz, od roku malarz, a o mały włos też zawodowy żołnierz. - Moim marzeniem jest napisać książkę. Nie powieść, ale dokument z tego, jak tu się żyje. Nie wiem czy, albo, kiedy, ale chciałbym... - dodaje. Odwiedziliśmy go gdy przygotowywał dziewiątą wystawę.
(GK nr 179 z 17.07.2002)

Pracownia Macieja Szymczaka znajduje się pod schodami. Jest ciasna i pewnie trochę niewygodna. Nie ma stołu i ogrzewania. Tam powstały 164 rzeźby i 10 obrazów - pięć na płótnie i pięć na papierze pergaminowym. Zanim jednak miał pracownię, Szymczak rysował na kartkach zeszytu w kratkę. Ma całą teczkę swych dziecięcych rysunków. Wszystkie zatytułowane i z datą wykonania. To jego droga do sztuki. Jak rodzi się amator artysta?
 
 
 
 Jakbym wiedział
 - Miałem 5-6 lat. Mama przynosiła nam z lasu kasztany i uczyła nas robić z nich zwierzątka. Nie była nas stać na zabawki, więc wycinała nam zabawki z kartoników i malowała. To ona nauczyła mnie malować konie. Przełom nastąpił w 1984 roku. Chodziłem wtedy do czwartej klasy i pani dyrektor zapisała mnie na konkurs plastyczny do Racotu. Tam było kikadziesiąt dzieci. Mieliśmy namalować swoją miejscowość. Więc narysowałem swoją ulicę z przystankiem autobusowym, placem zabaw, sąsiadami itd. Zająłem pierwsze miejsce poza granicą wieku! Pamiętam, jak dziś, jechałem rowerem i trzymałem wysoko dyplom. To był sukces! Mój pierwszy sukces. Myślę, że tak po prostu miało być. Tak czułem, tak chciałem, tak jestem...
 
 
 Odbiło mi na punkcie drewna
 - Rodzice chcieli mnie posłać do szkoły plastycznej do Poznania, ale mi odbiło na punkcie drewna. Chciałem być stolarzem. Praktyki odbywałem w zakładzie państwa Michalaków i Szymańskich. Tu chylę przed nimi czoła. Już po pierwszym roku nauki myślałem o swoim warsztacie. Zacząłem zbierać sprzęt i kupiłem dłuta. Mam je do dziś. To moje najlepsze... Wyrzeźbiłem nimi spławiki. Potem zacząłem prace w Swarzędzkiej Fabryce Mebli w Mosinie. Tyle tam było drewnianych odpadów... Kusiło mnie, żeby coś z nich zrobić, ale nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Zabrałem się i wyrzeźbiłem żołnierzyka. Od tego czasu myślałem tylko o tym, co i kiedy będę dłubał. W pracy brałem do ręki każdy odpad zastanawiając się, na co starczy. Te pierwsze rzeźby wyglądają tak sobie, bo wtedy nie umiałem woskować rzeźb. Lakierowałem.
 
 
 Pomógł Lepper
 - Lepper zamknął drogi i jako strażnik miejski stałem z kolegą na placu Krimpen koło Dudziarza i kierowaliśmy ruch przez miasto. Był mróz. Marian Maliński, rzeźbiarz z wiatraka zobaczył nas, ulitował się i zawołał na gorącą herbatę. Tam zobaczyłem, co można zrobić z drewna! Maliński rzeźbi fantastycznie. To od niego się niemal wszystkiego nauczyłem... Pokazał mi jak woskować rzeźby, jak dobierać dłuta itd. To mój mistrz... Spotkałem go tylko dzięki Lepperowi...
 
 
 Mój pierwszy obraz
 - Rzeźbienie dawało mi dużo radości, ale męczyło mnie od 3 lat, żeby coś namalować na półtnie. Nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Na wystawach moich rzeźb spotykałem malarzy i powoli od nich dowiadywałem się wszystkiego. Najwięcej jednak pomogła mi Dorota Borowiak z Kościańskiego Ośrodka Kultury. Dwa lata kompletowałem farby, płótna, sztalugi, pędzle... Chciałem mieć wszystko profesjonalne. Aż zacząłem. Inspiracją do moich prac było techno. Wróciłem właśnie z Loveparade w Berlinie, włączyłem magnetofon z muzyką i zacząłem malować. Lubię muzykę i słucham różnej, od klasycznej po elektroniczną, ale techno ma w sobie coś pulsacyjnego, co teraz najmocniej czuję. Dlatego moje obrazy są pulsem...
 
 
 Nie opuszczę się
 - Kocham muzykę. Sam chciałbym śpiewać, ale nie mam głosu. Okropnie fałszuję.
 
 - Uwielbiam wojsko. Naprawdę nie warto od niego uciekać. Nie mówię, że nie ma wad i na początku trochę szkoda na wojsko czasu, ale na pewno się go tam nie traci. Dopiero z wojska wychodzi się mężczyzną. Myślałem nawet o tym, żeby zostać zawodowym żołnierzem, ale nie umiałbym żyć w koszarach. Lubię za to rzeźbić wojów...
 
 - Lubię krajobrazy, ale wolę je fotografować. Nie potrafię poprawić natury. Rzeźbić wolę ludzi.
 
 - Lubię ludzi. Naprawdę. Może dlatego też bardzo lubię pracę strażnika miejskiego, bo ja jeszcze bardzo lubię swoją pracę i kocham historię. Sądzę, że jak ktoś robi, to, co lubi, musi mu w życiu wszystko wyjść. Nie potrafiłbym się opuścić. Nie chcę. Moim mottem jest: nie wystarczy żyć, trzeba jeszcze coś tworzyć. Ja tymczasem tworzę rzeźby i obrazy.
 
 - Czy jest coś, czego nie lubię? - Nie wiem...
 
 * * *
 
 Prace Macieja Szymczaka, od pierwszego żołnierzyka, po właśnie skończonego woja Żelisława i obrazy ,,techno’’ można oglądać od 9 lipca w Regionalnym Muzeum w Kościanie.
 
 ALICJA MUENZBEG
Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.21.230.135

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.