Magazyn koscian.net

2003-04-28 16:11:03

Lalki pani Ireny

Odwiedzając Irenę Łuczak z Kościania nie można nie ulec urokowi pasji jej życia. Pasja ta sprawia, że jej mieszkanie przypomina świat w pigułce. Świat tym milszy, że związany z dzieciństwem. Irena Łuczak od najmłodszych lat kolekcjonuje lalki. (GK nr 202 z 23.12.2002)

- Od samego początku miałam tylko jeden motyw - zwierza się z właściwym sobie ciepłem i poczuciem humoru. - Chciałam mieć ich więcej i więcej... i to wszystko... I tak też się stało.

W kolekcji pani Ireny znalazły się lalki z: Wielkiej Brytanii, Indii, Kanady, Holandii, Stanów Zjednoczonych i Japoni. Są tam również takie wysublimowane dzieła jak lalka przedstawiająca Barbarę Radziwiłłównę w wiernie odtworzonym, renesansowym stroju.

- Kolekcja nieustannie się rozrasta - mówi Irena Łuczak. - Po prostu, moja rodzina i przyjaciele, a są wśród nich emigranci mieszkający w różnych częściach świata, dobrze wiedzą jakie prezenty sprawiają mi prawdziwą przyjemność. Z czasem kolekcja wzbogacała się o dodatkowe ,,działy’’. Obok lalek pojawiły się misie, pajace oraz mechaniczne, pluszowe maskotki i pozytywki.

- Mój zbiór ma jeszcze jedną ważną cechę. Dbam o to, by była to kolekcja żywa, a nie martwe muzeum za szybą. Dlatego przychodzące tu dzieci zawsze mogą się pobawić. Muszę przy okazji z całą stanowczością powiedzieć, że żadne z nich nigdy niczego nie zepsuło. Zaręczam też, że tak duża liczba lalek i innych zabawek w jednym miejscu robi na milusińskich ogromne wrażenie.

Dowodem tego może być reakcja wnuczki jednej z przyjaciółek pani Ireny, która zetknąwszy się po raz pierwszy z jej kolekcją powiedziała: - Na ten widok można tylko paść na kolana i się modlić. I jest w tym sporo racji. Mieszkanie w pewien niewytłumaczalny sposób tchnie duchem czasów, które odnoszą się do początków tego zbioru.

- Do dziś z rozrzewnieniem wspominam mój rodzinny dom przy ulicy Józefa Piłsudskiego w Kościanie - opowiada. - Mama Helena, znana ze swej działalności charytatywnej i tato - Stanisław Kaczorowski, rusznikarz i powstaniec wielkopolski, stworzyli tam wspaniałe warunki dla mnie i dla mojego brata Staszka. Mój pokój pełen był lalek. Jedna z nich robiła szczególnie duże wrażenie. Lalka ta, gdyby się zachowała, liczyłaby teraz ponad sto lat. Wyróżniała się nie tylko wielkością i perfekcyjnym wykonaniem, ale też tym, że miała prawdziwe włosy - włosy jednej z moich ciotek.

Niestety, ten magiczny świat małej Irenki rozpadł się wraz z napaścią Niemiec hitlerowskich na Polskę.

- Moich rodziców wysiedlono, a ich majątek rozgrabiono - wspomina Irena Łuczak. - Przewieziono ich do obozu w Łodzi, skąd później trafili do Waganowic nieopodal Krakowa, gdzie mieszkał mój brat Staszek. Tam ojciec - jako osoba władająca językiem niemieckim - objął kierownictwo młyna.

Irena Łuczak zapamiętała pewną przerażającą scenę, która wydarzyła się podczas rozłąki z rodzicami, kiedy to Niemcy pozostawili ją samą w Kościanie. Była wówczas pracownikiem firmy trudniącej się sprzedażą domowych urządzeń sanitarnych.

- Pamiętam jak wróciłam do domu i powiedziano mi, że mam wejść i zabrać trochę rzeczy, ale tylko swoich. Grożono mi śmiercią, gdybym zabrała coś, co należało do pozostałych domowników. Tak się wtedy przestraszyłam, że nie wzięłam niczego.

Niedługo potem pani Irena odnalazła rodziców. Pod koniec wojny wyszła za mąż za Józefa Łuczaka, kościańskiego lekarza i wraz z nim powróciła do Kościana. Tam też doczekali się pięciorga pociech, a później pięciorga wnucząt. Po wojnie mogła również rozwijać swą kolekcjonerską pasję.

- I tak z biegiem lat doszłam do stanu obecnego - mówi Irena Łuczak prezentując nakręcane, mechaniczne maskotki. - Wie pan, że nawet porządkowanie półek, na których spoczywają moje zbiory sprawia mi przyjemność. W życiu trzeba mieć taki azyl, pozwalający na chwilę zapomnienia o codziennych troskach i monotonii. Sądzę, że każdy powinien dla siebie odnaleźć jakąś pasję. Wówczas mniej byłoby nerwów i frustracji, które dotykają tak wielu ludzi.

Kolekcjonerka podchodzi do szafy, wyjmuje z niej pluszowego prosiaczka i nakręca mechanizm. Prosiaczek pochrząkując i chrobocząc wędruje po stole. Pani Irena parska śmiechem na widok redaktora gazety wpatrzonego w człapiącą maskotkę.

ROBERT GORCZYŃSKI

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.129.5.38

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.