Magazyn koscian.net

13 sierpnia 2013

Kocham cię życie!

Kościanianka - Jolanta Wałkowska - ma szansę na tytuł w wyborach Miss Poland krajów Beneluksu. - Nigdy nie myślałam, że mogę wziąć udział w czymś tak szalonym, ale biorę. Okazało się, że to wspaniała przygoda, a ja bardzo, baaardzo chcę zdobyć szarfę – mówi dobitnie i szeroko się uśmiecha. By spełnić marzenie aktywnie zabiega o pomoc krajan

 

Wrze
   
W mieście wiszą plakaty z piękną blondynką, a na głównych ulicach miasta można nawet blondynkę spotkać. Uśmiecha się i rozdaje ulotki. Ulotki można też znaleźć za wycieraczkami samochodów. Wydrukowała ich aż pięć tysięcy, z czego rozdała już trzy tysiące. Dotarła do wszystkich liczących się redakcji w regionie i jej perlisty uśmiech zwraca uwagę na łamach lokalnych gazet.  Odwiedziła nawet burmistrza Kościana.
   
- Mój mąż mawia : gdzie diabeł nie może, tam Jolę pośle. Coś w tym jest... Jak już coś robię, to wkładam w to całą siebie. Taka już jestem, nie umiem tak na pół, albo na niby. Teraz żyję tym konkursem. Ludzie o nim nie wiedzą. Sama do czerwca tego roku nie miałam o nim pojęcia. Gdy się dowiedzą, że udział w nim bierze dziewczyna z Kościana, mam nadzieję - zechcą mi pomóc. Muszę więc powiadomić jak najwięcej osób – mówi z prostotą.
   
Panią Jolantę wspiera rodzina. Rodzice i rodzeństwo prowadzą kampanię na rzecz pięknej córki i siostry, teściowie w swoim gronie promują uroczą synową, szwagierka bratową wspiera aż z Anglii, wujkowie i ciocie rozsyłają wici po dalszej rodzinie w Kościanie i dalszej okolicy.
   
- Mam armię! - mówi radośnie pani Jola unosząc ręce wysoko. -  A mąż jest moim menadżerem – dodaje spoglądając w oczy Dawidowi Wałkowskiemu-  Jest w tym świetny i na dodatek wcale mu nie płacę – śmieją się oboje.
   
,,Armia’’ i pomoc mieszkańców Kościana i okolicy potrzebne są pani Joli do zdobycia tytułu Miss Internetu. To jedna z możliwych do zdobycia szarf w konkursie. Zagłosować może każdy i z każdego zakątka świata. Wałkowska walczyć też będzie o tytuły: Miss Foto, Miss Publiczności i Mrs Poland. Jako mężatka z peselem sprzed 27 lat – nie może startować o tytuł Miss Poland. O innych tytułach niż internetowy decydować będzie jury konkursu i publiczność na gali w restauracji Klein Zakopane pod Amsterdamem. Tam 15 września odbędzie się finał konkursu. Jako Miss Internetu wybrać możemy ją my. Głosować można do 9 września.
   
- Chłopaki, może byście na mnie zagłosowali? - zagadnęłam gimnazjalistów siedzących na murku i wręczyłam ulotkę. Oj! Pani jest taka śliczna!  Wszystkim kumplom powiemy! - wołali entuzjastycznie. Trzymam ich za słowo! Inni na ulicy, gdy im tłumaczę o co chodzi, gratulują, mówią, że będą trzymać kciuki, że super i że powinnam wygrać. To naprawdę miłe. Mam nadzieję, że wygram! Ja dziewczyna z Kościana! - zaciska kciuki.

Wrobiona
   
- Mam koleżankę, Holenderkę. Pomagam jej uczyć się polskiego, a ona pomaga mi opanować swój język. Dobrze się przy tym bawimy. Zaprosiła nas kiedyś do dyskoteki, w której bywa wielu Polaków. Ona tam pracuje. Mówiła, że będzie się nudzić. Nie chciałam jej sprawić przykrości. Poszliśmy. A tam już w drzwiach plakat o wyborach miss. Czułam, że to podstęp – śmieje się. - Trwał casting. Moni podsunęła mi ankietę i powiedziała, że powinnam wypełnić, bo do tego konkursu pasuję jak ulał. Pamiętam tylko, że było pytanie o hobby i napisałam: mąż i kot – śmiech. - Jesteśmy kilka miesięcy po ślubie i prawdę mówiąc mąż tymczasem bardzo mnie absorbuje...
   
Po wypełnieniu ankiety pani Jola stanęła przed jury castingowym. Oczarowała je. Potem był telefon, że spełnia w stu procentach konkursowe kryteria.
   
- Dopiero wtedy zrozumiałam, że to całkiem poważna sprawa. Gdyby zaczęto mnie mierzyć w biuście i talii, to bym pewnie się na to nie zdecydowała, ale w tym konkursie chodzi nie tylko o urodę. Pytano mnie na przykład jak pielęgnuję swoją polskość i czy jest ona dla mnie ważna. Ten konkurs wymyślono by promować Polaków, jako elegancki, przedsiębiorczy i wykształcony naród. Widać, niestety, z tym jest problem. Chodzimy więc ulicami wielkich miast, rozdajemy ulotki, dajemy się fotografować, udzielamy wywiadów. Mówimy o tym, że jesteśmy dumne z tego, kim jesteśmy i spotykamy się z sympatią.
   
Od czerwca wydarzyło się już wiele. Co trzy tygodnie piękne Polki spędzają jeden dzień razem. Zwiedzają Holandię, pozują do zdjęć, jeżdżą limuzyną, odwiedzają wykwintne restauracje, uprawiają sporty.
   
- Zajęcia z boksu podobały mi się najbardziej. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że to może być takie przyjemne. Czułam się w swoim żywiole – śmieje się pani Jola.
   
Kandydatki na Miss Poland in Belelux zaangażowały się  też w kampanię na rzecz przeciwdziałania porywaniu ludzi. Konkurs piękności, to jednak konkurs piękności. Miały już spotkanie z wizażystami, a teraz czekają je lekcje tańca i ruchu scenicznego. Każda ma też przygotować autoprezentację trwająca nie dłużej niż piętnaście minut.
   
- Ja mam zawsze dużo do powiedzenia, więc w meilu był dopisek – Jolka – max dwadzieścia minut – wybucha śmiechem Wałkowska. - Ale już próbowałam, w piętnaście minut powinnam się zmieścić.

Droga do gwiazd
   
- Gdy się sprzeczamy Daniel rzuca ostatnio dla rozładowania atmosfery – Gdybyś nie była gwiazdą, inaczej byśmy pogadali. To mnie rozbraja – śmieje się Jolanta Wałkowska.
   
Dobrali się – jak wyjaśnia zaraz, na zasadzie przeciwieństw. Ona prawie cały czas mówi, on słucha, uśmiecha się, by po kilku minutach powiedzieć dwa decydujące zdania.
   
- Powiedzmy wprost – jestem pyskata. Kiedy niemieccy pracownicy w naszej firmie chcieli wprowadzić zarządzenie, że można na jej terenie mówić tylko po angielsku albo niemiecku ja jedna głośno zapytałam: Jakim prawem? Bo jakim? Pomysłu padł. Mówimy między sobą po polsku i na pewno nie zamierzam ściszać głosu.
   
- Nieokiełznana – śmieje się pan Dawid. - Lubi rządzić, kierować, ale to w pracy. W domu wycisza się...
   
Jolanta Wałkowska uśmiecha się łagodnie:
     -  Pani, która się nami opiekuje w konkursie bardzo zdziwiła się, że jestem mężatką i pyta, jaki jest ten mój mąż. Poważne pytanie. Cudowny! - powiedziałam po prostu. Bo taka prawda. Jest po prostu cudowny!
   
On też jest z Kościana. Oświadczył się w Nowy Rok w... Paryżu.
    - Z naszego miasteczka w Holandii mamy tylko cztery godziny drogi do Paryża. Wymyślił, że pojedziemy. Pojechaliśmy. Przeczuwałam, że chce mi się oświadczyć. Byliśmy w Sylwestra na wieży Eiffla, czekam, czekam i nic. Już zwątpiłam. Kurcze, chyba jednak nic z tego! Następnego dnia poszliśmy do katedry Notre-Dame. Pełno ludzi. Turystów. Azjaci cały czas pstrykają zdjęcia, przewodnicy w kilku językach opowiadają o fenomenie tego miejsca itd. Wcisnęliśmy się w ławkę i nagle czuję, że Dawid w tej ciasnocie obok mnie klęka. Zaczęłam dawać mu znaki, żeby się nie wygłupiał i usiadł, ale było już za późno. Zauważono. Rozległo się: Łał! Starsze panie ze wzruszenia schowały usta w drżących dłoniach, Azjaci zaczęli fotografować nas, a gdy powiedziałam tak, rozległy się oklaski.
   
Ślub odbył się w sierpniu ubiegłego roku w kościańskiej farze, ukochanej świątyni pani Jolanty, a wesele w racockim pałacu. Tego dnia pani Jolanta była gwiazdą po raz pierwszy.
    - Holenderscy koledzy z pracy nie wierzyli mi, że wesele będzie w pałacu polskich prezydentów, ale jak oglądali zdjęcia to się bardzo zdziwili – śmieje się.
   
Młodzi małżonkowie w Holandii czują się wyśmienicie. Lubią swoją pracę, są w niej doceniani, a ona pozwala im swobodniej żyć. Poza kłopotami ze znalezieniem mieszkania nie odczuli nigdy niechęci wobec polskich imigrantów.
    -  Nie jesteśmy tam krezusami. Finansowo w Holandii jesteśmy prawdziwymi szarakami, ale i tak żyje nam się tam o niebo lżej, niż w Polsce. W Poznaniu przez dwa lata pracy nie udało nam się kupić pralki. Praliśmy w pożyczonej od mojej mamy frani. Tam automat kupiliśmy za pierwszą tygodniówkę. Wyjazd na wakacje, to też nie problem. Bardzo nam zależało na tym, by weselem i ślubem nie obciążać naszych rodziców i udało nam się zrobić to po swojemu tylko dzięki pracy tam.
   
Obaj małżonkowie podkreślają, że do Polski na pewno wrócą. Nazywają siebie patriotami. Wrócą, ale jeszcze nie teraz.
     - Kocham moje miasto i jestem z niego dumna.  Wszędzie przedstawiam się jako kościanianka. W konkursie też. A gdzie to jest? - pytają zaraz wszyscy, bo gdzie Poznań, to czasem wiedzą, albo jakieś inne duże miasto, ale o Kościanie mało kto słyszał. Cierpliwie  więc wyjaśniam.  

Wyjazd
   
Nie planowali wyjazdu. Chcieli ułożyć sobie życie tu.
    - Kocham moje miasto. W Kościanie się urodziłam i do trzynastego roku życia mieszkałam na Rynku, dokładnie naprzeciwko głównego wejścia do ratusza. W samym sercu miasta. Tu skończyłam podstawówkę i gimnazjum, bo jestem z pierwszego gimnazjalnego rocznika. Maturę zdałam w „kolbergu” i w kościańskiej filii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza obroniłam licencjat na Wydziale Filologii Polskiej. Magisterium chciałam zdobyć zaocznie. Potrzebowałam pracy, ale nie mogłam jej nigdzie znaleźć.
   
Wałkowska, a właściwie Jolanta Szłapka – bo wtedy jeszcze tak się nazywała - zrobiła rundę po kościańskich szkołach, i szkołach pod Kościanem, wreszcie w szkołach dookoła Poznania i w przedszkolach i w przedszkolach społecznych.          - Wszędzie mi mówili, że jestem sympatyczna, mam ciekawe pomysły i pasję, ale... Gdy usadzono mnie obok pani z wieloletnim doświadczeniem i powiedziano – że ona dostanie pracę, a ja nie, bo kilka lat wcześniej zaczęła, coś we mnie pękło. Znalazłam pracę jako sprzedawca w Starym Browarze.
   
 Marzenia o studiach zaczęły się zacierać. Nie było zresztą na nie ani czasu, ani pieniędzy. Praca w butiku zajmowała całe dnie, przez siedem dni w tygodniu.
    - To teściowa namówiła nas do wyjazdu. Powiedziała – spróbujcie. Do sklepu zawsze możesz wrócić. Może wam się uda.
   
Pojechali do Niemiec tuż przy holenderskiej granicy. Pomogli przyjaciele, którzy dali im wsparcie i schronienie na pierwsze miesiące na obczyźnie. Pracowali, jak wszyscy, przy zbiorach owoców, warzyw, gdzie popadło. Po dwóch miesiącach dostali pracę w wielkiej firmie w Holandii i tam pracują do dziś. Pani Jolanta dostała stały kontrakt. Zajmuje się kontrolą wysyłek materiałów niebezpiecznych. Co dwa lata przechodzi serię kursów z prawa międzynarodowego.  
    - Sprawdzam co, ile, do jakiego kraju, jakim środkiem transportu i w którym jego miejscu można przesyłać – wyjaśnia.
   
Praca na razie ją fascynuje. Nie zamierza jej zmieniać i tymczasem nie planuje wracać do Polski. Po polonistycznych inklinacjach została jej fascynacja ekranizacjami wielkich dzieł epickich polskiej literatury. Potrafi zapomnieć się przy ,,Chłopach’’, ,,Panu Tadeuszu’’ czy którejkolwiek z części Sienkiewiczowskiej trylogii.  
    - Z mojego rocznika na studiach prawie wszyscy wyjechali – mówi. - Mam nadzieję, że wszyscy kiedyś wrócimy. Jeśli nie teraz, to chociaż na starość. Tymczasem musi nam wystarczyć te kilka tygodni w roku, kiedy pędzimy na złamanie karku, by znowu być tutaj. Bardzo tęsknimy...
   
Do Holandii wożą kwaszone ogórki i polski chleb. Chleba brak tam najbardziej. Holenderski smakuje zupełnie inaczej. No i rodziny brak.
    - Nie wyobrażam sobie życia bez moich braci, siostry, rodziców, teściów... Zdarzyło się, że Dawid nie dostał wolnego w Wigilię. Na walizkach czekałam aż wróci.  Zjedliśmy kolację i pojechaliśmy. Na drodze spotkaliśmy tylko jedno auto. My i ono mijaliśmy się całą drogę.  W Kościanie byliśmy w środku nocy, ale dopięliśmy swego - w Boże Narodzenie – byliśmy w domu – obwieszcza tryumfalnie.

Po co szarfa?
    - Kto mówi, że nie lubi komplementów, pewnie kłamie. Ja w każdym razie lubię. Mąż mnie nimi obsypuje. Przy nim czuję się najpiękniejsza na świecie, ale gdy obcy ludzie mówią... To naprawdę miłe – mówi.
  
 Szarfę – jeśli uda jej się ją zdobyć - chce schować głęboko w szafie. Może będzie od czasu do czasu przymierzać, a na pewno pokaże ją kiedyś dzieciom i wnukom.
        - Koledzy i koleżanki z liceum, sąsiedzi, którzy stracili ze mną kontakt kilka lat temu pewnie będą mną teraz zaskoczeni. Ja i konkurs miss! Zawsze byłam typem chłopczycy. W adidasach, spodniach, bluzie i z plecakiem na placach. Włosy pół życia spinałam w wygodą kitę. A tu teraz sukienka i – śmieję się, że za chwilę będę do każdego zdjęcia wyginać się jak modelka.  Odkrywam w sobie kobietę i to też naprawdę miłe.  
   
Konkurs Miss Poland Benelux - uważa za świetną zabawę, ale i traktuje jak swego rodzaju misję.
    - A niech wszyscy zobaczą, jacy jesteśmy piękni, rzutcy, przebojowi. A co? Nie jesteśmy? Jesteśmy! I nie chodzi tylko o Holendrów, Belgów, Luksemburczyków czy inne nacje. Chodzi też o Polaków- by pomyśleli – fajnie! Nasze dziewczyny!Nie wstydzą się! Walczą! Mówią po polsku! Są sobą. Nie dajmy się - mówi z entuzjazmem.
   
Spodziewa się oczywiście i  złośliwych komentarzy. Zawsze mogą być. Trudno – macha ręką. Tak już jest.
    - Już słyszałam komentarze, że mam sztuczne włosy i tym podobne. Zapewniam – włosy naturalne, nawet kolor. Nigdy ich nie farbowałam. Reszta też zgodnie z naturą. Nie jestem modelką. Nie jestem doskonała, ale lubię siebie taką, jaka jestem – jeśli inni mnie też lubią, mam nadzieję zagłosują na mnie – uśmiecha się filuternie.  - Jakkolwiek skończy się ta przygoda, nie zapomnę jej do końca życia.
   
Kto chce zagłosować na piękną kościaniankę i pomóc jej zdobyć szarfę wystarczy że wejdzie na stronę www.misspoland.nl. Nie trzeba się logować, ani wypełniać żadnych ankiet – wystarczy kliknąć. Jolanta Wałkowska jest pod numerem 9.   (Al)

32/2013

Już głosowałeś!

Komentarze (5)

w dniu 14-08-2013 09:57:43 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Jolka do boju!:-))))

Jolka do boju!:-))))

w dniu 14-08-2013 15:04:48 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

co to sie dzieje w tej Polsce... wszyscy mlodzi musza wyjezdzac.. Tylko nieliczni (przewaznie ze znajomosciami) moga pozostac blisko rodziny. Powodzenia dla wszystkich ! Jesli macie mozliwosci to wyjezdzajcie, tutaj nic juz nie ma...

co to sie dzieje w tej Polsce... wszyscy mlodzi musza wyjezdzac.. Tylko nieliczni (przewaznie ze znajomosciami) moga pozostac blisko rodziny. Powodzenia dla wszystkich ! Jesli macie mozliwosci to wyjezdzajcie, tutaj nic juz nie ma...

w dniu 14-08-2013 22:25:43 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

trzymamy kciuki :)

trzymamy kciuki :)

w dniu 15-08-2013 09:39:04 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Mam nadzieje, ze Ci sie uda Jolka:) Trzymam mocno kciuki, codziennie ogladam statystyki i oby trak dalej:))) Pozdrawiam:)

Mam nadzieje, ze Ci sie uda Jolka:) Trzymam mocno kciuki, codziennie ogladam statystyki i oby trak dalej:))) Pozdrawiam:)

w dniu 17-08-2013 09:40:15 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Jolka trzymam kciuku nikomu innemu jak Tobie ta szarfa sie nalezy !!!!!tam gdzie Ty tam Twoj piekny glos, sliczny usmiech a pyskuj zeby cie nie zadepåtali w zyciu :)

Jolka trzymam kciuku nikomu innemu jak Tobie ta szarfa sie nalezy !!!!!tam gdzie Ty tam Twoj piekny glos, sliczny usmiech a pyskuj zeby cie nie zadepåtali w zyciu :)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.117.120.171

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.