I nic...

Decyzja Urzędu Gminy w Czempiniu o warunkach zabudowy chlewni Lulków w Jarogniewicach, trafia do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Zaskarżyli ją zarówno państwo W. jak i Ryszard Lulka.

Kolegium rozstrzygnie sprawę w najbliższych tygodniach. Jeśli uzna błędy prawne wskazywane przez obu skarżących, sprawa wróci do punktu wyjścia.
 - Tak może być w nieskończoność. Urząd wyda kolejną decyzję, znów będzie coś nie tak i znów ktoś ją zaskarży - wzdycha Ryszard Lulka.
 - Nie możemy pomijać protestów - stwierdza burmistrz Czempinia Dorota Lew. - Z jednej strony wiadomo, że miejsce chlewni jest na wsi, ale z drugiej strony Jarogiewice są specyficzną wsią, o bardzo zwartej zabudowie. Tymczasem musimy poczekać na decyzję kolegium. Trzeba zrozumieć obie strony konfliktu.
 Urząd Gminy, jak twierdzi burmistrz Lew, nie czuje się winnym opóźnień proceduralnych dotyczących budowy Lulki. W Jarogiewicach nie odbyło się żadne oficjalne spotkanie mieszkańców w tej sprawie.
 - Spodziewaliśmy się, że po artykule w ,,Gazecie Kościańskiej’’ ktoś coś zrobi. Że przerwana zostanie ta zmowa milczenia wokół nas, ale nic się nie stało. Czyli nic się nie wyjaśniło. Czyli wciąż uważany jestem za oszusta. Nikt nie przeprosił, ani też nie wycofał się z protestu. Tak jakby wszyscy wierzyli nadal, że buduję chlew dla dziesięciu tysięcy świń - mówi Ryszard Lulka.
 Głuche telefony ustały. Innych raczej nie ma. Nikt też z Lulką, jak on twierdzi, na temat chlewni nie rozmawia. Wszystko wskazuje na to, że tego roku na pewno Lulka nie rozpocznie budowy. Obawia się, że będzie musiał zrezygnować z preferencyjnego kredytu.
 - Najprawdopodobniej po wejściu Polski do UE nie będzie już możliwości sięgnięcia po taki kredyt. Trudniej też będzie nam wtedy konkurować z unijnymi producentami - mówi Piotr Lulka, brat Ryszarda.     (Al)

Już głosowałeś!