Magazyn koscian.net

2003-04-28 16:05:24

Hanka już nie żyje...

Wojewódzki Szpital Neuropsychiatryczny w Kościanie od dwóch lat podejrzany jest o nieumyślne spowodowanie śmierci Hanki Domachowskiej. Przez dwa lata leczono ją tam na depresję, a zmarła na guza mózgu wykrytego dopiero podczas sekcji zwłok. - Dopiero teraz pojawia się nadzieja, że prokuratura sformułuje akt oskarżenia - wyjaśnia Józef Domachowski, mąż zmarłej. - Dopiero ośmy powołany przez prokuraturę biegły stwierdził, że lekarze postąpili niezgodnie z zasadami sztuki medycznej. (GK nr 201 z 18.12.2002)

O śmierci Hanki Domachowskiej i walce męża o jej życie pisaliśmy 21 lutego 2001 roku (,,Hanka już nie żyje’’ ,,GK’’ nr 8/104). - Miała 46 lat. Była wrażliwą kobietą. Przez dłuższy czas szukała pracy. Wtedy męczyły ją koszmary. Czuła się bezwartościowa. Niepotrzebna. Tłumaczyłem jej, że to przejściowe kłopoty, że jutro może być lepiej. Ale - nie było... - opowiadał nam wówczas Józef Domachowski. W październiku 1999 roku Hanka Domachowska trafiła do szpitala Neuropsychiatrycznego w Kościanie. Stan się trochę poprawił i wróciła do domu. Próbowała nawet wrócić do pracy, ale nie wyszło. Pogorszyło się. W lutym znów szpital. Potem sierpień, wrzesień i październik. Diagnoza jest cały czas ta sama - neurostenia z depresją. W połowie listopada Hanka Domachowska uskarżała się na bóle głowy. Opiekujący się nią psychiatra kieruje chorą do lekarza rodzinnego. Ten wysyła na badanie dna oka. Nie wykazało niczego niepokojącego. Rodzina chorej domaga się dokładniejszych badań. Lekarz rodzinny daje skierowanie do poradni neurologicznej w trybie pilnym. - 8 grudnia 2000 roku doprowadziłem żonę pod rękę do gabinetu lekarskiego, sama nie była w stanie się poruszać - oświadczył w prokuraturze Józef Domachowski. - Nie mogła mówić. Prosiłem o przeprowadzenie badania, czy czegoś nie ma w głowie. Zostałem poproszony o wyjście na hol. Ostatecznie po lakonicznym badaniu, diagnoza neurologa: depresja. Konieczne leczenie psychiatryczne. Efekt: 2 stycznia 2001 śmierć w szpitalu w Wolsztynie. Sekcja zwłok wykazała guza mózgu. 22 lutego 2001 Józef Domachowski złożył w kościańskiej prokuraturze doniesienie o przestępstwie. Jego zdaniem brak szczegółowych badań i zła diagnoza lekarzy szpitala, pozbawiły jego żonę szans na wyzdrowienie. 20 marca prokuratura wszczęła dochodzenie. 2 maja otrzymała pierwszą opinię biegłego Sądu Okręgowego w Poznaniu, który uznał, że lekarz Szpitala Neuropsychiatrycznego nie miał podstaw do rozpoznania guza mózgu. Pacjentka - stwierdził - nie miała typowych w takich wypadkach objawów. Prokuratura umorzyła postępowanie. Józef Domachowski złożył zażalenie do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, a ta nakazała wznowienie dochodzenia. W lipcu prokuratura zwróciła się do wcześniej wspomnianego biegłego, by uściślił swą opinię. - Wtedy pojawia się cień. Biegły stwierdza, że lekarze nie mieli podstaw podejrzewać guza, ale - jeśli przyjąć, że stan zdrowia mojej żony był taki, jak ja opisywałem, a nie taki, jak odnotowano w dokumentacji medycznej - ,,istniały wskazania do przeprowadzenia rozszerzonej diagnostyki’’. Zwróciłem się do prokuratury ponownie. Tym razem wnosząc o powołanie biegłego spoza naszego regionu. Kolejny biegły z Poznania stwierdził, że wszystko w szpitalu było zrobione jak należy. Prokuratura znów umarza dochodzenie. Józef Domachowski znów pisze zażalenie. Prokuratura Okręgowa ponownie wskazuje na konieczność dalszego prowadzenia postępowania i kościańska prokuratura znów wnosi o uzupełnienie opinii biegłego. Powoływani są kolejni biegli ze: Szczecina, Wrocławia, Gdańska i Bydgoszczy. Po kolei są też odwoływani, bo odmawiają wydania opinii. Prokuratura zawiesza postępowanie. - Składam kolejne zażalenie. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu znów zaleca prowadzenie dalszego postępowania - wyjaśnia Domachowski. Opinii odmawiają kolejni biegli z Łodzi i Gostynina. Wreszcie prokuratura powołuje biegłego dr hab. Andrzeja Czernikiewicza, kierownika Kliniki Psychiatrii Akademii Medycznej w Białymstoku. - O dziwo ten wystawia opinię i jest to pierwsza opinia wskazująca na błędy lekarzy - stwierdza Domachowski. Biegły orzekł, między innymi że: - było bardzo prawdopodobnym, że narastające objawy u pacjentki mogły być psychiczną manifestacją zmian zachodzących w mózgu, a mimo tego przez 2 lata leczenia i w ciągu trzech pobytów w szpitalu neuropsychiatrycznym nie wykonano u pacjentki żadnego stosownego w takim wypadku badania. - leczenie na depresję, którą kilkakrotnie zdiagnozowano u Hanki Domachowskiej znacząco dobiegało od standardów postępowania w takich przypadkach, a pacjentka nie otrzymywała typowych przeciwdepresyjnych leków. - diagnozę o neurosteni można wydać dopiero po wykluczeniu zmian organicznych (czego w tym wypadku nie odpełniono). ,,Liczę, że zarówno osoby mające specjalizację z zakresu psychiatrii, jak i neurologii powinny mieć świadomość, że 3-krotne hospitalizacje z powodu objawów neurostenicznych, które w pewnym momencie zaczynają nabierać cech zespołu apatyczno-abulicznego są wyraźnym sygnałem ku temu, aby zrewidować dotychczasową diagnozę’’ - pisze doktor Czernkiewicz. - ,,Nie zgadzam się z dotychczasowymi opiniami biegłych, którzy opierali je głównie na zasadzie braku specyficzności objawów u denatki. Przebieg obrazu klinicznego zarówno neurologicznego, a szczególnie psychopatologicznego guzów mózgu jest prawie zawsze atypowy. (...) ...jeżeliby uznać sposób postępowania zarówno w Szpitalu w Kościanie jak i Poradni Neurologicznej w tymże szpitalu za prawidłowy, to możnaby sądzić, że większość ludzi mających procesy rozrostowe w ośrodkowym układzie nerwowym, jest skazana na błędną diagnozę i związany z tym brak właściwego leczenia’’. Podsumowując, biegły Andrzej Czernikiewicz uznał, że w przypadku Hanki Domachowskiej ,,sposób postępowania diagnostycznego i terapeutycznego nie był zgodny z zasadami sztuki medycznej’’, ,,możliwe było zdecydowanie wcześniejsze postawienie diagnozy i znacząco lepsze rokowanie w jej przypadku’’. Zdaniem biegłego znaczących uchybień diagnostycznych dopuścili się zarówno lekarze szpitala jak i lekarz psychiatra leczący Hankę Domachowską w prywatnym gabinecie. Kościańska Prokuratura Rejonowa wycofała się z prowadzenia sprawy z obawy przed ,,niezachowaniem należytej bezstronności’’. - My tych lekarzy znamy - stwierdził krótko Przemysław Rajch, zastępca prokuratora rejonowego w Kościanie. Prokuratura Okręgowa przekazała sprawę prokuraturze Wolsztynie. Ta wniosła o uzupełnienie opinii doktora Andrzeja Czernikiewicza. - Nie popuszczę tej sprawy, dopóki nie będzie finału - mówi Józef Domachowski. - Przebywać z jedną osobą 28 lat, razem żyć i nagle z winy lekarza ta osoba odchodzi. Niepotrzebnie. Tego nie można darować. Nie można... Każdy kiedyś będzie chorował. Trafią do lekarza moje dzieci i wnuki, i chciałbym, by mogli liczyć na solidną opiekę. Żeby lekarze mieli przestrogę, żeby pacjentów przyjmowanych na kasę chorych nie traktowali przedmiotowo, żeby dawali im równe szanse jak tym, którzy leczą się u nich prywatnie. Nie wolno dłużej milczeć. Chodzi o życie. Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Neuropsychiatrycznego w Kościanie nie ustosunkował się do wykazanych przez biegłego błędów w sztuce medycznej popełnionych przez lekarzy szpitala. - Ja nie mogę się wypowiedzieć, bo ja nie wiem, czy ta pacjentka w ogóle leczyła się w naszym szpitalu - stwierdził. - leczyła się... - ...może, ale ja mam tutaj 9 tysięcy chorych przyjętych do szpitala i nie jestem w stanie pani odpowiedzieć. Dyrektor twierdzi, że nie wie też nic o trwającym od dwóch lat postępowaniu prokuratorskim. - Dlaczego to tak długo trwa? Z powodu spaczonej solidarności lekarskiej - ocenia Józef Domachowski. - Lekarz lekarzowi nie zaszkodzi. Boi się, że jak on błąd popełni, to inni będą go oceniać i może stracić prawo wykonywania zawodu. Sprawą śmiercia Hanki Domachowskiej zajmował się też rzecznik odpowiedzialności zawodowej w Poznaniu. Tam również postępowanie umorzono. Józef Domachowski złożył zażalenie i sprawę przejęł Rzecznik Odpowiedzialości Zawodowej Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie. - Stamtąd decyzji jeszcze nie ma... - stwierdza Domachowski. Prokuratura w Wolsztynie prowadzi też postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci przez szpital w Wolsztynie, gdzie Hankę Domachowską przekazano w ostatnich dniach życia z objawami gorączki, wymiotów i osłabienia organizmu. - Żona trafiła tam 27 grudnia w stanie ciężkim, co jest nawet w dokumentacji medycznej, czy jak kto woli w stanie poważnym. Przy takim stanie pozwalają tam sobie czekać z ustaleniem przyczyn choroby 10 dni. Chora leży na łóżku, a oni zakładają, że za 10 dni czyli 5 stycznia przeprowadzą badania tomografem, czy aby w głowie czegoś nie ma. 2 stycznia żona zmarła. Nie doczekała diagniozy. Ja sobie nie wyobrażam, że idę do lekarza, lekarz mi mówi: ja ci dam lek, ale na co ty jesteś chory, to ja nie wiem. Może życia by jej nie uratowali, ale szpital nie może sobie pozwolić na to, by w stanie ciężkim stawiać diagnozę kiedyś tam. Postępowanie w sprawie opieki nad Hanką Domachowską w szpitalu w Wolsztynie również umorzono, zawieszono i odwieszono i znów umorzono. - W zeszły piątek napisałem kolejne zażalenie... Zobaczymy... - wzdycha Domachowski. Czy lekarze istotnie popełnili błąd w sztuce medycznej? Czy mogli uratować Hankę Domachowską? - zdecyduje wymiar sprawiedliwości. Być może nie dopatrzy się on w śmierci Hanki Domachowskiej niczyjej winy. - Jeżeli na końcu tak sąd stwierdzi, to trzeba będzie się z tym pogodzić, ale póki jest możliwość dochodzenia prawdy - będę jej dochodził - stwierdza wdowiec. - A prawdą jest, że żona nie musiała umierać. Jeśli nie można było jej uratować, to przynajmniej trzeba było zrobić wszystko, by to uczynić. Wiedziano by wówczas przynajmniej na co umiera... ALICJA MUENZBERG
Już głosowałeś!

Komentarze (1)

w dniu 29-09-2015 15:26:10 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Zupełnie mnie to nie dziwi. Lekarz z Leszna, Pan Jan Kozyra, również nie potrafił mi pomóc, zapisał mi leki ale za nic nie brał odpowiedzialności. Powiedział że moge umrzeć, mieć raka itp bez żadnego wykonania badan! Panu Józefowi ogromnie współczuje. Co się dzieje z tymi lekarzami...

Zupełnie mnie to nie dziwi. Lekarz z Leszna, Pan Jan Kozyra, również nie potrafił mi pomóc, zapisał mi leki ale za nic nie brał odpowiedzialności. Powiedział że moge umrzeć, mieć raka itp bez żadnego wykonania badan! Panu Józefowi ogromnie współczuje. Co się dzieje z tymi lekarzami...

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.222.181.216

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.