Magazyn koscian.net

2003-09-10 09:55:08

Czy indyk umie pływać?

Przez kilka dni mieszkańcy podczempińskich wsi Zadory, Piotrowo Pierwsze i Piotrowo Drugie pozbawieni byli wody. Zadawano sobie proste pytanie: czy tyle czasu musi trwać usunięcie awarii sieci wodociągowej?

Poniedziałek, 1 września
 Dzieci powracające z inauguracji roku szkolnego nie wiedzą jeszcze jaka przyjemność czeka je po powrocie do domu: nikt nie będzie im kazał myć rąk przed obiadem, a pójście z brudnymi nogami do łóżka nie spowoduje eksmisji do łazienki. To nie mamy zmieniły poglądy na higienę, tylko z kranów koło południa przestała lecieć woda.  - Na stacji uzdatniania ujęcia wody w Piotrowie zaobserwowano nagły wzrost zapotrzebowania na wodę - mówi kierownik Sztukowski z  Zakładu Gospodarki Komunalnej w Czempiniu. - Zwykle jest to sygnał awarii sieci. Nastąpiła ona na terenie fermy indyków w Piotrowie Pierwszym. Okazało się, że rura pękła pod posadzką obiektu, w którym znajduje się siedem tysięcy indyków. Woda zaczęła przesiąkać na samym środku indyczarni, zalewając posadzkę.  Odcięcie dopływu wody do fermy nie dało rezultatu, więc zdecydowano zamknąć główną nitkę wodociągu. Na zadane żartem pytanie czy indyki umieją pływać właściciel nie odpowiada. Widać, że mu nie do śmiechu, bo zaczyna liczyć możliwe straty.

Wtorek, 2 września
 Próbne wykopy obok budynku i analiza map geodezyjnych nie dają rezultatu.  - Wszystko wskazuje na to, że budynek wybudowano na jakimś odgałęzieniu wodociągu. Tyle, że tej rury nie ma w żadnych planach sieci - mówi kierownik Sztukowski. Jak to jest możliwe? Zdaniem Sztukowskiego wszystko jest możliwe, bo to teren i zabudowania po dawnym PGRze, gdzie nawet niemożliwe było możliwe. Proszeni o pomoc starzy pracownicy Zakładu Rolnego wskazują punkty, gdzie były zawory czerpalne. Ale pamięć jest zawodna, informacje są sprzeczne. Wykopy we wskazanych miejscach doprowadzają do różnych znalezisk (fragmenty starych rur i hydrantu), ale nie kończą się sukcesem, czyli nadal nie wiadomo skąd leci woda.
 Mieszkańcy są zdezorientowani i wściekli. Ryczą spragnione krowy (jedna wypija kilkadziesiąt litrów dziennie, skąd tyle wziąć?), karmione suchą paszą świnie psują zawory, tzw. smoczki służące do automatycznego pojenia, próbując wydusić z nich wodę. Mało kto wie, kiedy będzie woda. „Puszczana” jest dwa razy dziennie, ale godziny uzgadniane są tylko z zootechnikiem z zakładu rolnego w Zadorach. O pozostałych odbiorcach zapomniano. Podobnie jak o poinformowaniu, czy to, co rano i wieczorem leci z kranu, można pić. Na wszelki wypadek do picia ludzie kupują wodę stołową w butelkach.

Środa, 3 września
 Koparka rozkopuje metr po metrze teren wokół indyczarni. Trafia na stare rury wodociągowe i kanalizacyjne, ale to nie to. Trzeci dzień a nadal nie wiadomo skąd brać wodę pitną, bo ta, która leci dwa razy dziennie już na oko odstręcza. ZGK nie dowozi wody, gdyż nie ma beczkowozu. Pani burmistrz w rozmowie telefonicznej mówi coś o pożyczeniu od którejś z sąsiednich gmin, ale w końcu zapada inna decyzja, bo w południe rozwieszane są kartki z informacją o punkcie czerpania wody zdatnej do picia. Ogólnodostępny czynny kran znajduje się w Piotrowie Pierwszym, którego część ma wodę. Od najodleglejszych zabudowań w Zadorach jest to około półtora kilometra.
 Koparka i pracownicy ZGK pod okiem kierownika Sztukowskiego pracują do zmroku, ale nadal wiadomo tyle, co pierwszego dnia, czyli nic. Ktoś żartuje, że może wybiła studnia artezyjska, inny że nie pozostało nic innego jak sprowadzić jasnowidza, ale tak naprawdę to nikomu nie jest do żartów. Kierownik wodociągów ocenia dotychczasowe straty i koszty operacji na kilka tysięcy złotych.

Czwartek, 4 września
 Właściciel fermy, zainspirowany może wczorajszą uwagą o jasnowidzu, przyjeżdża rano ze znajomym specjalistą od wiercenia studzien, szukania wody itp. Ten, trzymając w dłoniach miedziane druty, lokalizuje przebieg możliwych połączeń feralnej rury spod indyczarni z główną nitką wodociagową. Koparka rozkopuje teren we wskazanych miejscach i natrafia na jakieś rury. Czyżby w epoce komputerów znana od wieków metoda różdżkarska okazała się najskuteczniejsza? Nie do końca, gdyż odkopane rury to nie te, o które chodzi. Za zgodą właściciela zapada decyzja o rozkuciu posadzki i przeprowadzeniu wykopów wewnątrz indyczarni. Nie ma możliwości wprowadzenia tu sprzętu, więc w ruch idą młoty, przecinaki i łopaty. Na ręce pracowników ZGK patrzy siedem tysięcy stłoczonych na zmniejszonej powierzchni indyków. Są to ptaki wrażliwe, więc nie wiadomo, jak zniosą wywołany hałasem i zamieszaniem stres.
 Tymczasem mieszkańcy są coraz bardziej zniecierpliwieni. Do problemów z piciem, myciem się i pojeniem inwentarza dochodzi kolejny: Mam dzieci, prawie codziennie muszę prać - mówi jedna z mieszkanek. - Zaczyna mi brakować czystych rzeczy dla nich.

Piątek, 5 września
 Awaria opanowana. Przed południem woda w kranach już jest. Na razie niezbyt czysta, ze względów sanitarnych chlorowana. Dla mieszkańców sprawa się zakończyła, ale ekipa pracowników wodociągów jeszcze musi poszukać miejsca przyłączenia tajemniczej rury do sieci, żeby w przyszłości sytuacja się nie powtórzyła. Ale to już na spokojnie - mówi kierownik Sztukowski. - A w sobotę albo w niedzielę pojadę na ryby, bo to mnie najbardziej relaksuje.

Czas na pytania
 Awaria w Piotrowie, jak każda tego typu nietypowa sytuacja, daje okazję do przyjrzenia się sprawności działania różnych służb publicznych. Z punktu widzenia obywatela sprawa jest prosta:  to skandal. Płacimy podatki, płacimy za wodę, a tu przez kilka dni nie ma nawet czego pić. Inaczej widzą to pracownicy ZGK:  robiliśmy co w naszej mocy. Pracowaliśmy od rana do wieczora, dłużej nie można, choćby ze względów bezpieczeństwa trzeba odpocząć.
 Awaria jest zdarzeniem losowym. Bożym dopustem jest też spadek po planowej gospodarce sprzed lat, której efektem jest brak planów sieci popegeerowskiej. Sprawą dyskusyjną może być strategia działania - znając efekty można powiedzieć, że trzeba było zacząć od tego, co zrobiono na końcu. Nie ma natomiast wątpliwości, że zawiodła informacja. Władze gminy powinny też znaleźć fundusze na zakup beczkowozu, o co ZGK występował bezskutecznie już kilka lat temu. Pytaniem najbardziej ogólnym, które przy tej okazji można postawić, jest kwestia zmian organizacyjnych, formalno-prawnych a nawet właścicielskich czempińskich wodociągów, gdyż być może w obecnym systemie ich finansowania skazane są one na wegetację a nie rozwój, który wymaga środków na inwestycje, a tych brak w gminie.

Krzysztof Modelski

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.14.6.59

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.