Magazyn koscian.net

2005-09-27 15:45:23

Czempiniak uciekł Katrinie

Kilkunastu Polaków przybywało w Nowym Orleanie podczas ataku huraganu Katrina. Wśród nich znalazł się Fryderyk Wagner z Czempinia. Gdy huragan szalał nad miastem przebywał w hali Superdone

Ach te Stany
 Nie tak Fryderyk wyobrażał sobie swoją zagraniczną podróż. W ciągu czterech miesięcy miał pracować i zwiedzać USA. Z Polski wyjechał w ramach programu dla studentów „Work and Travel”. Do Nowego Orleanu dotarł 23 czerwca. Wraz z kolegami zaczął pracować w parku rozrywki „Six flags”. Wizerunek Stanów jako bogatego kraju, w którym łatwo o pracę szybko się rozmył.
 - Nowy Orlean to bardzo biedne miasto. Jest tam bardzo duże bezrobocie – opisuje krótko miasto Fryderyk.    
 Z kapryśną pogodą zetknął się bardzo szybko.
 - Na przełomie czerwca i lipca nad miastem przeszły huragany. Jeden z nich nazywał się Denis – wspomina czempiniak – Od pracodawcy otrzymaliśmy kartkę z instrukcją.
 Z ulotki Wagner i jego znajomi dowiedzieli się jak postępować podczas ataku huraganu. Mieszkali wówczas w hotelu. Kupili niezbędna żywność i pozamykali okna. Denis okazał się niegroźny i skutecznie uśpił czujność Polaków. Jak wspomina Wagner - nie różnił się zbytnio od gwałtownych wiatrów jakie zdarzają się w Polsce. Huragan połamał drzewa, pozrywał słabo przymocowane blaszane elementy budynków.
 Po dwóch tygodniach pobytu w Nowym Orleanie „paczka” znajomych postanowiła przenieść się do wynajętego domu  w centrum miasta.

Katrina nadchodzi
 Gdy kanały telewizyjne na całym świecie alarmowały o zbliżającym się do Nowego Orleanu huraganie, Fryderyk i jego znajomi nie mieli o  niczym pojęcia.
 - Przez dwa miesiące nic się nie działo. W sobotę poszliśmy normalnie do pracy, ale oznajmiono nam, że park będzie zamknięty. Przez następne dwie godziny zabezpieczaliśmy park, a później poszliśmy do domu – relacjonuje Wagner. – Gdy miejscowi pracownicy powiedzieli nam, że 20 lat wcześniej przeszedł huragan i woda sięgnęła dachów budynków śmialiśmy się.  Postanowiliśmy zostać w wynajętym domu. W niedzielę rano obudziła nas koleżanka. Usłyszała w radiu apel burmistrza i zarządzenie o ewakuacji miasta.
 Dopiero wtedy zaczęli się pośpiesznie pakować.
 - Właściciel domu i sąsiedzi zaczęli się ewakuować. Zamknięto sklepy. Czynna była tylko jedna stacja benzynowa. Udało nam się kupić jakieś batoniki i kiełbaski. Zabraliśmy prawie wszystko, co mieliśmy – mówi Fryderyk.

Superdone
 O godzinie 13 stali już przed halą Superdone znajdującej się w centrum miasta. Do obiektu sportowego kierowano tych, którzy nie opuścili miasta. Byli to głównie najbiedniejsi mieszkańcy Nowego Orleanu. Nie mieli po prostu gdzie wyjechać. Wejście do hali poprzedzała szczegółowa kontrola przeprowadzana przez żołnierzy. Polakom udało się wejść do środka po siedmiu godzinach oczekiwania.
 - Żołnierze umieścili nas w dolnej części trybun. Około 23 otrzymaliśmy posiłek – jedzenie amerykańskich żołnierzy. Pierwszego dnia każdy otrzymał tyle jedzenia ile chciał – wspomina pierwsze godziny spędzone w Superdone Fryderyk. 
 Około godziny 1. położyli się spać.

Huragan uderza
 - Obudziliśmy się około godziny 5. Usłyszeliśmy jak wiatr uderza w dach. To był ogromny hałas  - relacjonuje Wagner poranek 28 sierpnia, pierwsze momenty uderzenia Katriny. W Superdone znajdowało się wówczas około 10 tysięcy ludzi.
 – Dwie godziny później wiatr zaczął zrywać pojedyncze kawałki blachy. Powstały dziury i zaczęła lecieć woda.
 Fryderyk wraz z  sześcioma kolegami zaczął szukać bezpieczniejszego miejsca. Przenieśli się za trybunę, a później na korytarz.
 - W poniedziałek dostaliśmy jakieś jedzenie, ale najpierw trzeba było stać kilkadziesiąt minut w kolejce – dodaje czempiniak.
 Superdone mieli początkowo opuścić we wtorek lub środę. Wkrótce pojawiły się jednak kolejne trudności – wyłączono prąd i wodę. Gdy huragan osłabł, do hali zaczęto zwozić rannych. Nadzieje na szybkie opuszczenie Superdone szybko się rozwiały. Z miasta zaczęły docierać informacje, że jest to niemożliwe, ponieważ podnosi się stan wody. Zapas żywności kurczył się w szybkim tempie. Zaczęły tworzyć się gangi. Pomimo drobiazgowej kontroli przeprowadzanej przy wejściu do hali, niektórym udało się przemycić broń.
 - Czarni okradali automaty, pili piwo, mieli też narkotyki. Co chwilę dobiegały nas informacje, że ktoś został zamordowany. Do łazienki chodziliśmy po 2 – 3 osoby. Co najmniej 2 osoby zostawały zawsze przy rzeczach – wyjaśnia Fryderyk. – Mieliśmy trochę wartościowych rzeczy - kamerę, aparat fotograficzny, śpiwory i materace.
  Zaczęli obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Ich dobytek był łakomym kąskiem. Wielu ludzi dysponowało tylko poduszką i kartonem.

Trzeba uciekać
 Dowiedzieli się, że w jednym z sektorów Australijczycy zorganizowali sektor dla ludzi spoza USA. We wtorek w łazience spotkali także rodaków. Na jedną noc zdecydowali się rozdzielić. Cztery osoby udały się do sektoru 113, a pozostali spędzili noc razem ze spotkanymi Polakami. W środę spotkali się ponownie. Wszyscy znaleźli się w pomieszczeniu dla obcokrajowców.  Przetransportowano ich po kilka osób do hali Arena, tak aby nie wzbudzać zainteresowania mieszkańców Nowego Orleanu.
 - W Arenie zgłosiliśmy się jako wolontariusze do pomocy chorym. Co chwilę dowożono rannych, a brakowało ludzi do pomocy – wyjaśnia Fryderyk.
 W środę udało mu się wysłać sms do rodziny z informacją, że żyje i jest cały. W czwartek obcokrajowców przetransportowano do hotelu Hyatt, oddalonego o od Suprdone o kilkadziesiąt metrów. Dla Fryderyka była to jedna z nielicznych okazji, żeby zobaczyć zniszczone miasto. Woda sięgała do lusterek samochodów. Jednemu z kolegów Wagnera udało się skontaktować z polska ambasadą. Polakom zaoferowaną pomoc. Długo nie mogli dowiedzieć się, gdzie w końcu zostaną przetransportowani. W końcu rozdzielono ich i skierowano do autobusu jadącego do Dallas. Wcześniej ponownie przeszli szczegółową kontrolę. Po kilkunastu godzinach trafili na miejsce.
 - O czwartej nad ranem wypuścili nas na wolność  - mówi Wagner. 
 Czekały już na nich samochody podstawione przez polską ambasadę. Wszyscy trafili do polskich rodzin. Spotkali się następnego dnia. Dalsza część pobytu w Stanach Zjednoczonych miała już zdecydowanie przyjemniejszy przebieg. Polacy, którzy znaleźli się pod opieką ambasady nie musieli martwić się o pieniądze i zakwaterowanie. Pojechali do Waszyngtonu, gdzie przez tydzień zwiedzali miasto.
 Fryderyk Wagner znalazł się w centrum żywiołu, ale nie widział zbyt dużo. Przez kilka dni żołnierze nie pozwalali nikomu opuścić Superdone. Gdy znalazł się wreszcie w bezpiecznym miejscu, telewizja nie pokazywała już relacji z przejścia Katriny.
 - Później dowiedzieliśmy się, że polska ambasada szukała tylko kilkunastu osób, a obcokrajowców w Nowym Orleanie w czasie ataku Katriny było około 150 – wyjaśnia Fryderyk.

Powrót do domu
 Fryderyk Wagner do Polski wrócił 13 września, czyli dwa tygodnie po przejściu huraganu. Jego pobyt w USA nieco się skrócił.
 - Miałem wrócić 15 października. Zdecydowałem się na wcześniejszy termin, bo nie miałem pewności, czy w Waszyngtonie znajdę pracę – informuje.
 Chociaż tegoroczny pobyt w Stanach Zjednoczonych nie był zbyt udany czempinianin nie wyklucza kolejnej wyprawy za ocean.
 - Mam nadzieję, że w przyszłym roku też wyjadę, ale tym razem w rejony gdzie nie ma huraganów. Raczej gdzieś w głąb lądu, z dala od morza – dodaje śmiejąc się.

HANNA DANEL
GK nr 39/2005

Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.188.103.162

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.