Magazyn koscian.net

2003-04-28 16:11:57

Chcę grać. Jak najwięcej

O aktorstwie, Januszu Dodocie, prawdzie i oszukiwaniu przechodniów z Krzysztofem Prałatem rozmawia Karina Jankowska (GK nr 202 z 23.12.2002)

- Kiedy po raz pierwszy wystąpił pan publicznie? - Był to występ przed moimi rodzicami, jeszcze w latach przedszkolnych. Jak pamiętam był to musicalowy występ do muzyki Shakin Stevensa. Ja byłem jedynym tancerzem, sceną tapczan, a reflektorem stary projektor do bajek. Było to bardzo spontaniczne... - Pana życie jest nieco związane z Ziemią Kościańską. Długi czas mieszkał pan w Czempiniu... - Tak. Urodziłem się w Poznaniu, potem moi rodzice przenieśli się do Czempinia. Przez cztery lata moje życie związało się z Kościanem, gdzie uczyłem się w liceum. Następnie rok studiów w Kaliszu, cztery we Wrocławiu, a teraz przyszła kolej na Warszawę. - Był pan wychowankiem Janusza Dodota. Jak trafił pan do jego teatru? - Któregoś dnia Janusz zorganizował w liceum spotkanie osób chętnych do teatru szkolnego.. Przyszło chyba z 30 i Dodot był zmuszony do prowadzenia dwóch zespołów.. Ludzie się wykruszali, bo bardzo ważna była systematyczność i chęć do pracy. Pozostało kilka osób, wśród nich ja, z którymi Janusz zaczął pracować również poza szkołą. - Długo współpracował pan z Teatrem 112? - To trudne pytanie... Trzeba liczyć... (śmiech) Zaczęliśmy współpracę w 1996 roku, zrealizowaliśmy około sześciu spektakli. Pierwsze trzy w LO. Kiedy studiowałem w Kaliszu powstała miniaturka pt. „Szklana góra” wg. D.Barthelme, rok później monodram ,,Motyw’’ wg. J.Cortazara. Zakończeniem naszej współpracy był wspólny występ w bajce „Księżniczka”. Opracowaliśmy też interpretacyjnie kilkanaście tekstów. - Utrzymujecie jeszcze kontakty? - Niestety, nasze drogi w pewnym momencie się rozeszły. Myślę, że jeśli będzie taka potrzeba to podejmiemy współpracę. Bardzo miło wspominam tamten okres. - Kiedy zaczęła się współpraca z leszczyńskim Kwadratem? - To spuścizna po Januszu, który zrezygnował z prowadzenia zespołu, by móc skupić się na Teatrze 112. Władze klubu poprosiły żeby polecił kogoś na swoje miejsce, a on wymienił moje nazwisko. Przyjechałem, zacząłem pracę i zaraziłem się bakcylem reżyserskim. - Jak to jest być instruktorem samemu ucząc się jeszcze aktorstwa? - Dużo czerpię z tego, czego nauczyłem się będąc na studiach i z tego, czego nauczył mnie Janusz. Wszystko jest wzmocnione moimi doświadczeniami jako aktora. Już trzeci rok mam podobny skład, ludzie chcą bawić się w teatr. Z roku na rok przybywa publiczności. Nie jest źle! Oczywiście cały czas eksperymentujemy. „Przemiana”, którą zrobiliśmy w ubiegłym sezonie jest sztuką multimedialną, a jej akcja rozgrywa się na scenie i na ekranie. Pomysł na połączenie filmu i teatru w taki sposób miałem już parę lat temu, ale wcześniej nie było aż takich możliwości technicznych. - Co z tego, czego nauczył się pan w teatrze Dodota wykorzystuje dziś jako profesjonalny aktor? - Nadal mam duży szacunek do słowa. Staram się precyzyjnie określać każdy element wypowiedzi, co oznacza, co wnosi dla postaci. Kiedy pracowałem z Januszem ufałem, że to co z nami robi jest jedyną i słuszną drogą do dobrego aktorstwa. I bardzo dobrze, że tak wtedy myślałem. (Dzięki temu dwukrotnie udało nam się wygrać finał OKR-u.) Janusz uczy amatorów jak należy docierać do prawdy poprzez sugerowanie im swoich „melodyjek”, narzucanie interpretacji. Precyzyjnie opracowuje każdy dźwięk. To niezły sposób na początek. - Czy te pierwsze doświadczenia teatralne pomogły panu w grze w filmie, czy raczej przeszkodziły? - Chyba wszelkie doświadczenia są w tym zawodzie pomocne. - Gra pan w sitcomie ,,Szpital na perypetiach’’ nadawanym w Polsacie. Jak trafił pan na plan tego serialu? - Wszystko zaczęło się od filmu ,,Jak to się robi z dziewczynami’’. Kiedy zmontowano pierwsze sceny reżyser „Szpitala...” zobaczył, co wyprawiam i zaprosił mnie na zdjęcia próbne. Zagraliśmy z Olą jedną ze scen i dostałem tę rolę. - ...rolę asystenta. - To młody, pełen zapału lekarz, którego wyobrażenia o pracy w szpitalu zostają brutalnie zderzone z wariacką rzeczywistością. Zakochany w swojej młodej koleżance, również stażystce- Zuzannie. - Czy ta sława pomaga? - Nie wiem. Chociaż zaczynam już powoli doświadczać jej aspektów (śmiech). Ale poważnie to nie sława, tylko początek popularności. Ludzie mnie rozpoznają, ale kiedy zaczyna się wokół mnie zamieszanie wolę udawać „głupa” i mówię: „to mój brat w tym gra, ale ja wiem- wszyscy mnie z nim mylą!” Jedni jeszcze to kupują, inni już nie. - Ma pan już jakieś kolejne propozycje? - Niestety, to nie toczy się jak lawina. Czasami telefon długo milczy, a potem nagle parę spraw nakłada się na siebie i trzeba z czegoś rezygnować. Raz dostałem rolę i już miałem wchodzić na plan, po czym się okazało, że film w ogóle nie będzie kręcony. To mało przyjemne, dlatego trzeba się zdystansować i nie przywiązywać do danej propozycji. - Czy jest jakiś dobry przepis na bycie znanym aktorem i pozostanie dla otoczenia ,,normalnym’’ człowiekiem? - Zależy kto jak podchodzi do popularności. Dla mnie popularność to trochę produkt uboczny wykonywanego zawodu. Chcę być aktorem, robić to jak najlepiej mogę i cały czas się uczyć. Jeśli ktoś dąży tylko do popularności i sławy, to bardzo szybko się gubi. Np. Krzysztof Kowalewski, świetny aktor jest bardzo skromną osobą, a niejeden uczestnik „Baru” czy „Bigbrothera” uważa siebie za wspaniałe zjawisko. Na razie chcę po prostu jak najwięcej grać. - Czy oznacza to, że będzie pan przyjmował wszystkie propozycje? - Będąc na początku drogi pewnie bardzo wiele propozycji będę w stanie przyjąć, ale każdą z nich przemyślę i będę szukał tego, co będzie dla mnie najlepsze. - Jest szansa by zobaczyć pana w teatrze? - W najbliższym czasie zamierzam ukończyć dyplom indywidualny, nad którym pracuję od wakacji. Myślę, że już w styczniu lub lutym będzie go można zobaczyć na scenie teatru PWST we Wrocławiu. Spektakl roboczo nazywa się ,,Kolonia karna’’ a jest inspirowany życiem i twórczością Franza Kafki. - Czuje się pan spełniony czy czegoś do tej pełni brakuje? - Niespełniony na tyle, że nadal chcę się uczyć i na tyle spełniony, że sprawia mi to sporo przyjemności. - Aktorstwo jest dla pana rzemiosłem czy czymś więcej? - To zdecydowanie coś więcej. Rzemiosło jest tylko narzędziem. A to coś więcej, to uzmysławianie ludziom rzeczy, o których na co dzień zapominają. To mój mały wkład w uzdrawianie i świata i siebie. Wiem, że to brzmi górnolotnie, ale uważam, że trzeba pamiętać na co dzień: po co się żyje i pracuje. No i robić to, co się lubi. Dla siebie i dla innych. Pomagać albo po prostu bawić. - Niedawno na ekrany kin wszedł pana pierwszy film pt. ,,Jak to się robi z dziewczynami’’. Jak zachęciłby pan widzów do obejrzenia tej produkcji? - Jest to komedia, na której naprawdę można się uśmiać. Byłem już w kinie i przekonałem się jak ludzie reagują. To opowieść o młodzieńczych marzeniach, o dojrzewaniu, konfrontacji ideałów z rzeczywistością, o miłości prawdziwej i nieodwzajemnionej, o popełnianych błędach w stosunkach damsko-męskich. Sądzę, że każdy znajdzie w nim coś ze swojej przeszłości. Ten film może być też przestrogą, jak tego się nie robi z dziewczynami. - Zdarzyły się na planie jakieś sytuacje, które będą krążyły jako anegdoty? - Scena bójki. Na zakończenie miałem upaść na fotel stojący metr za mną. Ponieważ kręciliśmy to w willi będącej w remoncie to fotel stał na krawędzi, za którą była przestrzeń około 3 metrów w dół. Okazało się, że fotel jest bardzo niestabilny i przy pierwszym ujęciu pojechałem do tyłu... Na szczęście statyści w porę mnie złapali. Nakręciliśmy świetne ujęcie, które... wypadło na montażu. - Czego na zakończenie naszej rozmowy mogę życzyć początkującemu aktorowi? - By mógł grać więcej i doskonalić swoje umiejętności ku uciesze publiczności. Nawet mi się zrymowało!
Już głosowałeś!

Komentarze (0)

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.145.199.140

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.