Magazyn koscian.net

14 czerwca 2011

9 lat dla niedoszłego zabójcy

W miniony piątek poznański sąd skazał Radosława G. na 9 lat więzienia za próbę zamordowania żony. W czerwcu 2009 rok, w święto Bożego Ciała, wtargnął on do mieszkania Kariny G. i zaatakował ją kluczem samochodowym. Bił po głowie. Potem dusił kablem elektrycznym. Kobieta przeżyła i została oskarżycielką posiłkową w procesie męża


   
Proces 28-letniego obecnie Radosława G. rozpoczął się w lutym 2010 roku. Kościańska prokuratura oskarżyła mężczyznę o usiłowanie zabójstwa Kariny G.  W piątek prokurator zażądał dla niego10 lat więzienia.

Ofiary toksycznego związku
   
Karina i Radosław znali się cztery lata. Pobrali się. Dzięki pomocy rodziców praktycznie nie mieli problemów finansowych. Ich związek obfitował jednak w konflikty. Właściwie bez powodu. Ona robiła mu na złość, on się wyprowadzał. Wtedy robiła wszystko, żeby wrócił. Nie umieli żyć ze sobą. Bez siebie – zwłaszcza Karina – nie potrafili.
   
– Jak mu się coś nie podobało, to sobie szedł – tłumaczyła Karina G. – Odchodził, ale chciał być ze mną. Gdy mówi, że nie chciał do mnie wrócić, kłamie. Jakby chciał, to by nie wracał. Ja go nie trzymałam na smyczy.
   
Pierwsze dni procesu jej męża bardziej przypominały rozprawę rozwodową niż sprawę karną. Radosław przez cztery godziny opowiadał, jak trudną osobą była Karina i że ich związku tak naprawdę to on był ofiarą. Karina równie szeroko rozwodziła się nad problemami małżeńskimi, mówiąc o poniżeniu, jakie musiała znosić i agresji Radosława. W grudniu 2008 roku pobił ją, wypchnął z samochodu i zostawił na mrozie. Była wówczas w siódmym miesiącu ciąży.
   
On przekonywał sąd, że nie należy wierzyć Karinie, bo została skazana za fałszywe zeznania. Nie dodał jedynie, że żona skłamała, żeby nie został skazany za jazdę po pijanemu. Twierdził, że kobieta utrudniała mu życie, że gdy w końcu po kilkumiesięcznej separacji zdecydował się na rozwód  i zaczął spotykać się z inną dziewczyną, nie potrafiła „odpuścić”. Śledziła go, wydzwaniała. Dzień przed Bożym Ciałem zrobiła awanturę jego dziewczynie.

Relacje z dnia zbrodni
   
ON: – 11 czerwca rano pojechałem do żony po tablicę rejestracyjną, którą mi ukradła. Zadzwoniłem domofonem – nie odpowiedziała. Telefonów też nie odbierała. Zgłosiłem kradzież tablicy i policjant pouczył mnie, że nie mogę bez niej jeździć. W barze przy rondzie wypiłem jedno piwo. Potem na stacji Shell kupiłem jeszcze dwie puszki. Wróciłem pod blok. Żona nie chciała mi otworzyć drzwi. Powiedziała, że możemy porozmawiać przez okno. Mówiła, że ma dużo kolegów, że stracę pracę, że nie da mi spokoju do końca życia. Wszedłem do mieszkania przez balkon, wybiłem kluczem szybę. Szamotałem się z nią, bo chciałem, żeby mi oddała tablice. Mogłem uderzyć ją tym kluczem... Straciłem kontrolę nad sobą i ocknąłem się, gdy klęczałem na żonie i dusiłem ją kablem. Ale ona jeszcze oddychała... Chciałem uciekać. A może tylko uspokoić się, „otrzeźwić”.  Wtedy weszła policja... Bardzo żałuję, tego, co się stało, ale muszę dodać, że to ja odstąpiłem – nie dlatego, że przyjechała policja i pogotowie. Sam dobrowolnie odstąpiłem.
   
ONA: – Wstałam rano. Wyciągnęłam z zamrażarki jedzenie na obiad. Ktoś zadzwonił domofonem. To był oskarżony, ale go nie wpuściłam. Bałam się, że przyjechał, żeby się odegrać za to, że byłam u jego dziewczyny. Minęło może 15 minut i usłyszałam trzaśnięcie szyby w dużym pokoju. Zobaczyłam męża i uciekłam do przedpokoju. Wtedy on był już za mną, szarpnął i rzucił pod ścianę. Uderzył mnie metalowym kluczem w głowę. Ja zaczęłam krzyczeć, dostałam mocniejszy cios w głowę. Później znalazłam się na balkonie, ale jak, to nie wiem. On wciągał mnie do mieszkania. Widziałam na balkonach ludzi, ale tak jak we mgle. Potem już niczego nie pamiętam.


Skazany nieprawomocnie

   
Podczas procesu biegli stwierdzili u oskarżonego nieznacznie ograniczoną – przez emocje - poczytalność. Adwokat Radosława G. próbował oprzeć na tym linię obrony, sugerując, że mężczyzna zaatakował żonę „w afekcie”.  Drugą okolicznością łagodzącą miało być to, że mógł udusić żonę, ale opanował się i tego nie zrobił – zakładając, że nie słyszał policjantów włamujących się do mieszkania. Biegła jednak stwierdziła, że gdyby policja nie wkroczyła, usiłowanie zakończyło by się zgonem pokrzywdzonej.
   
W piątek sąd ogłosił wyrok. Uznał Radosława G. winnym usiłowania zabójstwa żony i skazał go za to na 9 lat.
    – Żaden z biegłych nie stwierdził u oskarżonego zakłóceń psychicznych – powiedziała w krótkim uzasadnieniu wyroku skazującego sędzia Izabela Pospieska. – Biegli psychiatrzy stwierdzili też, że nie działał w stanie silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami, czyli afektu. Biegli wykluczyli, by siła emocji wyłączyła poczytalność oskarżonego – jedynie nieznacznie ją ograniczyła. Emocje, oczywiście, były: podejrzewał pokrzywdzoną o kradzież tablic rejestracyjnych służbowego samochodu, a dzień wcześniej spotkała się z jego nową dziewczyną.
   
Sędzia Pospieska przypomniała, że po zatrzymaniu powiedział policjantom, że trzy razy uderzył żonę w głowę kluczem samochodowym i dusił kablem. Potem twierdził, że nic nie pamięta i „ocknął się”, gdy siedział na nieprzytomnej kobiecie.
   
– Czy dobrowolnie odstąpił od zamiaru zabójstwa? Funkcjonariusze pukali do drzwi mieszkania. Wołali: – Policja, proszę otworzyć! Musiał to słyszeć. Potem policjanci weszli przez balkon i natknęli się na oskarżonego. Idąc z nim do drzwi, musieli go przeprowadzić obok leżącej pokrzywdzonej. Wtedy, zanim go obezwładnili, zdążył kopnąć żonę i powiedział: – I tak cię zabiję, za 5, za 10, za 15 lat. Okazał jedynie złość, że ktoś mu przeszkodził – przypomniała sędzia. –  Dlatego sąd nie do końca zgodził się też z tezą, że oskarżony odstąpił od zamiaru zabójstwa z własnej inicjatywy.
   
Sąd przyznał, że z dużą ostrożnością podszedł do relacji oskarżonego i pokrzywdzonej. Nie negował przypadków przemocy Radosława G. wobec żony, która jednak też wyzywała, drapała, zabierała dokumenty, jeździła za mężem i nękała go telefonami.
   
– Nie chciała zakończyć związku z oskarżonym. Do końca próbowała walczyć o swoje małżeństwo – powiedziała sędzia Pospieska. – Ten związek był toksyczny dla niego i dla niej, z czym nie potrafili sobie poradzić. Jednak mimo konfliktu i niekiedy nagannego zachowania pokrzywdzonej, każdy ma prawo do życia. Dla oskarżonego jedyną okolicznością łagodzącą jest to, że jego czyn ograniczył się do fazy usiłowania zabójstwa.
   
Sąd, biorąc pod uwagę obrażenia Kariny G., przyznał jej 10 tysięcy złotych nawiązki od oskarżonego. Piątkowy wyrok jest nieprawomocny i należy spodziewać się apelacji adwokata.

Hanna Bernaczyk

GK 23/2011

Już głosowałeś!

Komentarze (1)

w dniu 14-06-2011 14:24:06 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

i BARDZO DOBRZE

i BARDZO DOBRZE

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.119.28.237

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.