Magazyn koscian.net
2006-03-15 10:28:09Likwidator...

Miało być tak pięknie, a jest jak zawsze. Budowy nowej fabryki przy Polmecie tymczasem nie będzie
Do spłaty zadłużenia spółdzielni inwalidów wobec jej byłych pracowników też daleko. Likwidator Jerzy Grzesiak złożył w sądzie kolejne zażalenie. - Każdy ma prawo składać zażalenia i nie nam oceniać, czy robi to w dobrej, czy złej wierze. Musimy zażalenie przyjąć – wyjaśnia sędzia Iwona Kubińska.
Wierzyciele Spółdzielni Inwalidów Polmet w Likwidacji szósty rok czekają na zapłatę za pracę, spłatę zaległych świadczeń i odpraw. Nadzieją na odzyskanie części pieniędzy była licytacja części majątku spółdzielni. Stanął do niej tylko jeden podmiot, wadium wpłacił, licytację wygrał, ale ponieważ likwidator zakładu zasypał sąd wnioskami i zażaleniami dopiero rok później – 14 lutego bieżącego roku – sąd uznał go za właściciela nieruchomości. Jednak nim decyzja sądu się uprawomocniła, likwidator złożył wniosek o unieważnienie całego postępowania, a gdy to odrzucono - kolejne zażalenie.
- Lista zarzutów jest długa. Powtarzają się te, które Sąd Okręgowy już uznał za bazzasadne, ale jest i sporo nowych – wyjaśnia sędzia Iwona Kubińska.
Teraz składający zażalenie jest zobowiązany dostarczyć je w stu czterdziestu czterech egzemplarzach. Sąd jeden dzień będzie adresować je do wszystkich zainteresowanych sprawą osób. Dokument słany jest za potwierdzeniem odbioru i nim sąd nie otrzyma informacji o tym, że wszyscy go otrzymali, nie może przesłać sprawy do Sadu Okręgowego w Poznaniu. I tak dalej i tak dalej.
I choć likwidator w każdym niemal piśmie podkreśla, że działa w interesie dawnych spółdzielców i pracowników zakładu, ci oskarżają go o działanie na ich szkodę i odsądzają od czci i wiary. Przemysław Andrzejewski złożył nawet do prokuratury doniesienie argumentując, że Grzesiak działa na niekorzyść byłych pracowników spółdzielni nie dopuszczając do sprzedaży części jej majątku. ,,Nie boi się niczego i nikogo w Kościanie. Z tego co wiem i widzę, nikt nie jest w stanie przeszkodzić mu w tym, co robi’’ – napisał. Andrzejewski złożył też na Grzesiaka skargę w Krajowej Radzie Spółdzielczej, gdzie domagał się odwołania go z funkcji likwidatora i złożył zażalenie na sąd: ,,pozwala sobą manipulować i przyjmuje różne zażalenia od pana Grzesiaka nie mające żadnego wpływu na rozwiązanie sprawy tylko ciągłe jej przedłużanie’’.
- On ma prawo składać zażalenia, a my? My nie mamy prawa do naszych wypłat? - pytają spółdzielcy.
Tymczasem zadłużenie Polmetu wobec jego likwidatora sięga już połowy miliona złotych i każdego miesiąca wzrasta o kolejne 8 tysięcy złotych. Taką bowiem pensję ustanowili dla Jerzego Grzesiaka spółdzielcy powołując go na to stanowisko w 2001 roku.
- Ale to jest tylko na papierze. Ja nigdy w życiu takiej pensji nie dostałem – mówił nam Grzesiak w ubiegłym roku (,,Je i pije, nie chodzi, nie żyje’’ – „GK” z 16 listopada 2005 roku). Tylko od tej do dzisiejszej publikacji zadłużenie spółdzielni wobec jej likwidatora bez odsetek urosło o 40 tysięcy złotych. Gdy wreszcie uda się sprzedać cały majątek Polmetu, wynagrodzenie likwidatora i komornika będzie zrealizowane w pierwszej kolejności. Dopiero tym co zostanie, o ile jeszcze coś zostanie, obdzieleni zostaną byli pracownicy Polmetu. Za nimi w kolejce stoją inni wierzyciele.
- Jemu opłaca się czekać. On na tym zyskuje, a my tracimy. Jak on ma czelność twierdzić, że występuje w obronie naszych interesów – oburzają się byli spółdzielcy.
Kościańska prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia w sprawie działań likwidatora. Pracownikom i byłym spółdzielcom Polmetu pomocy odmówiła też wówczas Krajowa Rada Spółdzielców. Zdesperowani dawni pracownicy Polmetu zwrócili się o pomoc do posła Wojciecha Ziemniaka. „Gazeta” ,,złapała’’ go w piątek w Sejmie.
- Macie państwo nosa. Godzinę temu wyszedłem ze spotkania z Alfredem Domagalskim prezesem Krajowej Rady Spółdzielców – oznajmił nam poseł. - Prezes powiedział, że sprawę Polmetu zna. Obiecał mi, że do Kościana przyśle likwidatora z innej spółdzielni, by ten przyjrzał się likwidacji Polmetu.
Wcześniej poseł zwrócił się do sejmowego Biura Studiów i Ekspertyz. Z jego ekspertyzy prawnej wynika, że tylko Krajowa Rada Spółdzielcza ma prawo ingerować w sposób, w jaki prowadzona jest likwidacja Polmetu. Tylko KRS ma prawo odwołać likwidatora. Od 2004 roku jego działań nikt nie nadzoruje. Kadencja Rady nadzorczej wygasła, a likwidator od lat nie poddaje się dorocznemu obowiązkowi lustracyjnego badania legalności, gospodarności i rzetelności działania. Twierdzi, że nie ma na to pieniędzy. (Al)
GK nr 11/2006