Magazyn koscian.net

2010-09-29

Groby pod posadzką

O chowaniu zmarłych w kościele, o grobach dawnych mieszczan i o poszukiwaniach legendarnego tunelu w Kościanie rozmowę z dziennikarzem i regionalistą red. Jerzym Zielonką kontynuują Teresa Masłowska i Katarzyna Żurek

- Ustaliliśmy, że nie ma dowodów na to, że pod Kościanem znajduje się stary tunel, łączący dawny zamek, farę, dalej rynek i obecną kaplicę Pana Jezusa; jednym zdaniem – nic nie wskazuje na to, że można było wyjść podziemnym przejściem poza mury miasta. Ponieważ podania głoszą, że jedno z wejść do podziemi znajdowało się za głównym ołtarzem kościoła farnego, nasuwa się pytanie: co rzeczywiście mieściło się pod posadzką tej świątyni?
- Powtórzę: pod ziemią, pod posadzką fary, chowano zmarłych „zamożniejszych obywateli”. Tak to określił w 1874 roku lekarz i historyk dr med. Klemens Koehler. A wiedział co mówi i pisze, bo dobrze znał tajemnice tego kościoła.

- Czy to znaczy, że pod farą znajdują się krypty?
- Jeśli pod pojęciem krypty rozumieć sklepione pomieszczenia pod kościołem, podziemne kaplice, w których składa się zwłoki - z osobnym wejściem, to pod naszą farą ich nie ma. Po prostu zdejmowano cegły, kopano grób, składano trumnę, zakopywano, układano cegły z powrotem i nakładano na nie tablice z nazwiskami. Tak to przynajmniej tłumaczy wspomniany już dr Koehler, i pewnie tak właśnie było. Wyjątkiem mogły być pochówki proboszczów, bo nie da się wykluczyć, że do pewnego czasu chowano ich pod ołtarzami. Nie sądzę, aby na czas pogrzebu dało się ołtarze przestawić, więc musiał być jakiś sposób na to, aby trumny pod nie włożyć.

- Kościańska fara od XIV wieku miała licznych proboszczów i altarystów, czyżby tyle trumien zmieściło się pod ołtarzami?
- Też tak myślałem, kiedy zacząłem interesować się dziejami tego kościoła. Okazuje się jednak, że do XIX wieku zdecydowana większość proboszczów związana była z Kościanem niejako tytularnie, tutaj nie zmarła i tutaj nie spoczywa. Posługi duszpasterskie wykonywali z reguły tak zwani altaryści, czyli księża przypisani do konkretnych ołtarzy w farze. W dużym uproszczeniu nazwijmy ich wikarymi, często zresztą zmienianymi. Ich pewnie chowano na cmentarzu przykościelnym. Nie da się tego porównać z obecnym funkcjonowaniem parafii farnej. Wyobraźcie sobie, że na pół wieku przed szwedzkim „potopem”, który zrujnował miasto, to jest na początku XVII wieku w Kościanie mieszkało ok. 2 000 ludzi, a parafia liczyła niewiele ponad 3 000 dusz. Obsługiwało ją 30 altarystów. Ówczesny proboszcz ks. Achacy Junosza Grochowski, absolwent uniwersytetów w Krakowie i Padwie, sekretarz królewski, kanonik w Przemyślu, Krakowie i Poznaniu, „kierował parafią” przez sześć lat. Zajmował się jednak głównie teologią, a w Kościanie rzadko bywał. Wreszcie został biskupem przemyskim, później łuckim, zmarł w 1633 roku w Janowie Podlaskim i w tamtych stronach został pochowany.

- Potrafisz powiedzieć ilu proboszczów zostało pochowanych w farze?
- Nie odnaleziono do tego czasu rejestru pochówków w kościańskiej farze; nie są nam znane stare plany kościoła z rozmieszczeniem grobów. Znam dwa udokumentowane nazwiska. Pierwsze to ks. Marcin Poddębski, kanonik poznański i wrocławski, doktor praw, który był proboszczem w Kościanie przez dziesięć lat. Przyszedł do miasta w najtrudniejszym okresie, po ustąpieniu Szwedów tj. w 1659 roku. Ujrzał jedną wielką ruinę, zdewastowane i splądrowane kościoły, spalone domy, zburzony zamek, stosy trupów i niedobitki wymęczonych mieszkańców. To on podnosił farę ze zniszczeń, a ludziom dostarczał nadziei. Tak związał się z parafią, że choć zmarł w Poznaniu - w 1669 roku, to kazał się pochować w farze w Kościanie.

- A drugie nazwisko?
- W 1866 roku zmarł w Kościanie proboszcz Szymon Lewandowski. W farze, na filarze po prawej stronie głównego ołtarza, zachowała się tablica o następującej treści: „Ś.p. ksiądz Szymon Lewandowski, proboszcz i dziekan kostrzyński, następnie proboszcz kościański, którego zwłoki spoczywają pod ołtarzem św. Maryi Magdaleny. Ur. 22 X 1797, zm. 5 VII 1866”. Na dwa lata przed jego śmiercią zakończono wymianę posadzki i zapewne wtedy wybrał sobie pod ołtarzem miejsce własnego pochówku. Istniał wówczas - od jakichś czterdziestu lat – cmentarz katolicki za miastem (obecny Stary Cmentarz), więc wszystko wskazuje na to, że ks. Lewandowski był ostatnim zmarłym pochowanym w farze.

- Do tego czasu w kościele chowano nie tylko księży…
- Oczywiście, że nie. Znaleźli w nim miejsce ostatniego spoczynku na pewno burmistrzowie i wybitni rajcy miejscy, także członkowie cechów rzemieślniczych, bractw kościelnych, znaczniejsi kupcy i niewykluczone, że ziemianie - dobroczyńcy parafii.

- Pozwolisz teraz, że wrócimy do tematu podziemnego przejścia. Po naszej poprzedniej rozmowie Czytelników nadal interesuje ten problem; rzekomo miano natrafić na jego ślady w latach sześćdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku przy budowie kanalizacji w mieście…
- Na żaden tunel nie natrafiono. Dwaj znani regionaliści prof. Bolesław Igłowicz i dr med. Henryk Florkowski za punkt honoru uznali dokładne śledzenie wszelkich „wykopów” w Kościanie m.in. dlatego, że chcieli na tej podstawie zgromadzić materiały, dotyczące dziejów Kościana w wiekach średnich i później. Miałem szczęście ich znać oraz cieszyć się ich przyjaźnią. O podziemnych przejściach dużo się wtedy mówiło; istniało już (od 1961r.) Towarzystwo Miłośników Ziemi Kościańskiej. Wiosną 1966 roku przekopywano ówczesną ulicę Dembowskiego, dawną Strzelecką. Doktor Florkowski odkrył wtedy, że w obrębie tej części Starego Miasta, na głębokości ponad 3 metrów znajdują się jakieś konstrukcje drewniane. W pierwszej chwili myśleliśmy, że może to właśnie tunel. Później okazało, że natrafiono na średniowieczne fragmenty murów obronnych i pozostałości starych drewnianych zabudowań. Wojewódzki Konserwator Zabytków w Poznaniu uznał, że go to nie interesuje i całość szybko zasypano.

- Wykazaliście też czujność na Placu Niezłomnych…
- Dokładnej daty nie pamiętam, ale latem, pod koniec lat sześćdziesiątych, dotarła do nas wiadomość, że „zaczynają kopać” na Placu Niezłomnym, więc jeśli tunel w ogóle istnieje to – gdzie jak gdzie – ale tam na pewno na niego natrafimy. Chodziliśmy z profesorem i doktorem na plac codziennie. Mówię chodziliśmy, bo w akcji uczestniczył dr Piotruś Bauer, pracujący wtedy w miejskiej radzie. Znalezisko było przepiękne: stare gliniane naczynia, jakieś poklasztorne śmietnisko, no i pod ziemią na około trzech metrach – konstrukcja pozioma. Wzdłuż ulicy. Nic, tylko tunel…

- Więc jednak?
- Też tak w pierwszej chwili myśleliśmy. Robotnicy, zachęceni powszechnie znanym środkiem dopingującym, zaczęli delikatnie obkopywać konstrukcję. To był fragment drewnianego wodociągu z przełomu XVI/XVII wieku, którym dostarczano do miasta wodę pitną. Wielkie, grube sosnowe rury, łączone żelaznymi sztabami. Zadzwoniliśmy do konserwatora zabytków do Poznania. Nie miał czasu, pisał sprawozdanie, więc był bardzo zajęty. Odpowiedział jedynie „róbta, co chceta”. Wydobyliśmy dwie kilkumetrowe rury, przewieźliśmy je na podwórze domu przy ulicy Maya, w którym mieszkał dr Florkowski, i zgodnie ze wskazówkami archeologów podlewaliśmy wodą dzień w dzień, aby nie rozpadły się z powodu gwałtownego wysuszenia. Nic to nie dało. Przyszła zima i rozpadły się. Ostatni sygnał, że trafiono na tunel otrzymaliśmy w początku lat osiemdziesiątych, kiedy czyniono „wykopy” na ul. Gen. Świerczewskiego, obecnie Marszałka Piłsudskiego, po przeciwnej stronie kościoła Świętego Ducha…

- … nie za daleko od zamku i fary?
- No właśnie. To nie było podziemne przejście. Tym razem jednak służba konserwatorska z Leszna przybyła na miejsce, a jej ówczesny szef Aleksander Starzyński orzekł, że ceglana podmurówka jest pozostałością po pierwszym skanalizowaniu rowów, którymi ongiś spływały ścieki.

- Skoro dowodów na istnienie podziemnego przejścia w mieście nie ma, wróćmy do kościoła. Widomym znakiem pochówków powinny być tablice nagrobne na ścianach świątyni. Kościańską farę zwiedział znany z podręczników literatury poeta i pisarz Julian Ursyn Niemcewicz. W „Podróżach historycznych” w 1821 roku zapisał: „Zewnątrz widziałem wmurowany grobowy kamień z XII wieku; postać na nim kapłańska, napis z proroka Ezechiela, lecz bez nazwiska. W kościele grób Jana Orzelskiego, starosty kościańskiego, z r. 1595; dwa groby z leżącemi figurami Macieja z Bnina Opalińskiego, marszałka wielkiego koronnego, i matki jego z Lubrańskich, z r. 1541. Jan Orzechowski, 1595; Petrus z Lignicy, faktor kapituły wyobrażony jest na czele dwudziestu czworga dzieci ze trzech żon spłodzonych”. Co ty na to?
- Cóż, przyjdzie spotkać się nam za tydzień.

GK nr 38/2010

Już głosowałeś!

Komentarze (1)

w dniu 07-01-2014 19:30:31 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Co się dziwicie ,że nie interesują się Kościanem ,Poznań ich słabo interesuje.

Co się dziwicie ,że nie interesują się Kościanem ,Poznań ich słabo interesuje.

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.149.243.130

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.